Na granicy z Ukrainą – seria repatriantów wojennych: kobiety z dziećmi nie mogą już żyć bez mężczyzn

Palanca to mała przygraniczna wioska na obrzeżach Mołdawii. Około 50 kilometrów od miasta portowego Odessy na Ukrainie. Patrząc na mapę, Palanca wygląda obecnie dość niebezpiecznie – wieś ta położona jest na specyficznym cyplu Mołdawii, otoczonym terytorium Ukrainy. Skręcając w lewo – Ukraina, jadąc prosto – Ukraina, skręcając w prawo – również Ukraina. Jak nasze litewskie miasto Dieveniškės, otoczone Białorusią.

Nic więc dziwnego, że mieszkańcy Palanca od początku wojny w sąsiednim kraju przeżywają niezwykle burzliwe dni, jakby sami byli bojownikami. „Słyszysz wybuchy, słyszysz syreny niebezpieczeństwa. Codziennie modlimy się, aby nie przeszkadzać naszym domom” – mówi miejscowa mieszkanka Ludmiła. Jej dom znajduje się zaledwie 3 km od terytorium Ukrainy. Codziennie obserwuje ludzi uciekających przed wojną. półtora miesiąca i zastanawia się, czy to nie czas na pakowanie jej rzeczy. Bardzo się boimy, ale musimy zobaczyć, jak to będzie ”- mówi ta wiejska kobieta.

Lyda, kolejna mieszkanka Palanca, która cały dzień ogląda telewizję i czeka na informacje, czy Mołdawia jest nadal bezpieczna lub czy jej rodzinna wieś jest nadal atakowana, codziennie odmawia modlitwy. „Tutaj jest tyle eksplozji, że trudno zobaczyć, dokąd idą. Na Ukrainie czy w naszej. Ziemia się nawet trzęsie, koszmar, jakie straszne czasy ”- woła babcia. kiedy uciekać z wioski, codziennie stara się rozmawiać z miejscowym księdzem, o którym Lida mówi, że wie więcej niż reszta społeczeństwa. Ona i sąsiedzi czekają na alarm od księdza. „Kiedy mówi, że nie możesz zostać w Palanca – wtedy pobiegniemy, zostawimy wszystko, bo teraz Ukraińcy opuszczają swoje domy – sapie Lida, powtarzając nieustannie błagania do Boga.



© Orijus Gasanovas

Niektórym mieszkańcom tej wsi wydaje się, że wojna na Ukrainie – Mołdawia też nie będzie w stanie jej uniknąć. „Europa nie potrzebuje naszego kraju, zawsze przyjaźniliśmy się z Rosją, więc jeśli Rosjanom uda się pokonać Ukrainę, to będzie nasza kolej. Na pewno też będą chcieli dołączyć do Mołdawii” – wierzą mężczyźni. Nie walczyliby o niepodległość kraju, bo czują się za starzy i nie widzą ku temu ważnych powodów.Mężczyźni na wsi zjednoczeni z Rosją mogliby się nie bać, gdyby tylko wiedzieli, że nie doprowadzi to do strzelanin i wybuchów na wsi”. Żyliśmy w czasach sowieckich, wiemy, jak tam było. Od tego czasu życie w wiosce się nie zmieni, mamy wszystkie opcje. Ważne jest, aby wszystko odbywało się bez rozlewu krwi” – ​​uważają mieszkańcy Palanca. Należy podkreślić, że wiele osób w Mołdawii nadal żyje pod wpływem rosyjskiej propagandy i na co dzień śledzi tylko rosyjskie media.


Na granicy z Ukrainą – seria repatriantów wojennych: kobiety z dziećmi nie mogą już żyć bez mężczyzn

© Orijus Gasanovas

Od końca lutego we wsi Palanca utworzono kilka obozów wolontariuszy, w których przyjmowano uchodźców z Ukrainy. Byli tu nakarmieni, ubrani i przetrzymywani przez długi czas. Dopiero niedawno, kiedy napływ uchodźców jest mocno tłumiony, namioty są puste, a wszyscy nowo przybyli Ukraińcy są natychmiast ładowani do czekających tu autobusów i przewożeni do innych miejsc w Mołdawii lub Rumunii. Niektórzy Ukraińcy organizują własny transport i po przejściu przez przejście graniczne w Palance wsiadają do transportu swoich bliskich, którzy już tu czekają, i jadą gdzieś w głąb Europy Zachodniej.

Zaskoczyło mnie, że w obozach dla uchodźców, gdzie są jeszcze karmieni, ciągle spędzają czas niektórzy ludzie w Palanca, którzy nie boją się wziąć darmowego jedzenia i picia. „Nie jestem uchodźcą, czekam tutaj, aż moi krewni przyjadą z Ukrainy” – powiedział jeden z mieszkańców trzymający miskę gorącego makaronu. Zapytałem, jak i kiedy mają przybyć jego krewni, ale mężczyzna nie potrafił wyjaśnić – tylko uścisnął mu rękę.

W pierwszym miesiącu wojny w Palance był ogromny ruch, tysiące Ukraińców uciekało ze swojego kraju z regionu Odessy właśnie przez posterunek graniczny we wsi. Jednak od początku kwietnia sytuacja uległa zaostrzeniu, przyjeżdżając codziennie coraz mniej. Od niedawna widać tu nowy trend – uciekający przed wojną wracają do domu. Kolejki na granicy przychodzą już nie z Ukrainy, ale stamtąd. Najczęściej są to młode kobiety z dziećmi. Wśród nich spotkałem Dianę z Odessy, która nie puściła telefonu komórkowego i rozmawiałem z mężczyzną, który pozostał na Ukrainie, czy naprawdę bezpiecznie jest przekraczać granicę. Robił to do ostatniej chwili, zanim w końcu wjechał do swojego kraju.

„Co minutę jesteśmy w kontakcie, ciągle go pytam – co tam się dzieje, czy wszyscy są zdrowi? Bardzo dobrze rozumiem, że wojna jeszcze się nie skończyła, to straszne, co się tam dzieje. W Odessie jest ciągłe niebezpieczeństwo pogody, ale tak bardzo tęskniliśmy za bliskimi, że postanowiliśmy chociaż chwilę pojeździć i zobaczyć się ze wszystkimi. Naprawdę chcemy być z naszymi rodzinami, ponieważ nasi mężczyźni nie mogą wyjechać z powodu globalnej mobilizacji. westchnęła Diana.


Na granicy z Ukrainą – seria repatriantów wojennych: kobiety z dziećmi nie mogą już żyć bez mężczyzn

© Orijus Gasanovas

Kiedy przejeżdżała przez ścianę, nadal nie wiedziała, czy będzie w stanie osiedlić się w swoim mieszkaniu, czy nadal będzie musiała ukryć się w kryjówce, ale to nie miało znaczenia. „Wystarczy na kilka dni z mężem i będę szczęśliwa. Niech twoja córka zobaczy tatę, to dla niej bardzo ważne, prosi o to każdego dnia. „W razie potrzeby, jeśli czujemy, że jest niebezpieczeństwo – potem wrócimy do Mołdawii, w pobliżu granicy z Odessą, bardzo szybko przybyliśmy pierwszego dnia wojny, wrócimy – przepowiedziała.

„Miesiąc z wnukami mieszkaliśmy w podkiszyniowskim miasteczku, ale już nie możemy tego znieść. Chcemy wracać do domu, tęsknimy za bliskimi” – mówi Galina, Ukrainka, która czeka w kolejce przed wejściem. Terytorium Ukrainy godzinę temu.

Kiedy uciekała do Mołdawii, prawie nie zabrała żadnych rzeczy, więc mówi, że to był bardzo trudny czas. „Życie uchodźcy jest bardzo podobne do życia bezdomnego. Nie mamy nic, a jeśli naprawdę czegoś potrzebujemy, musimy zapytać obcych. Za każdym razem czujesz się nieswojo, ale po prostu nie ma innego wyjścia” – mówi. Ta kobieta długo się zastanawiała. i ciężko o to, co powinna zrobić dalej, zostać w Mołdawii, pojechać w głąb Europy, albo zawrócić i i tak wrócić do domu. Postanowiłem, że w Odessie, w porównaniu z tym, co dzieje się na wschodzie Ukrainy – bezpiecznie, więc przynajmniej na chwilę będziesz obudź się w swoim mieszkaniu. „Chcę zasnąć w moim łóżku, objąć moich ludzi. „Nie wiem, nawet przez kilka dni, ale przynajmniej wrócimy” – zdecydowała.


Na granicy z Ukrainą – seria repatriantów wojennych: kobiety z dziećmi nie mogą już żyć bez mężczyzn

© Orijus Gasanovas

Galina wiezie na Ukrainę bagażnik pełen żywności, artykułów higienicznych, a także kilka baków z benzyną, bo wie, że na Ukrainie są duże problemy z zaopatrzeniem w paliwo, czasem nie da się go dostać na stacjach paliw. „Będę miał sposób na powrót do Mołdawii, jeśli będzie trzeba” – wyjaśnia.

Po spędzeniu kilku tygodni w Mołdawii we wsi Budyachky, Tamara i jej córka Olga postanowiły wrócić. „Na początku, gdy zaczęła się wojna, było bardzo przerażająco, myśleliśmy, że już nigdy nie zobaczymy naszego domu, ale teraz sytuacja się ustabilizowała, życie wraca do swojego raka, sąsiedzi mówią, że jesteśmy wystarczająco zdrowi, bezpieczeństwo, więc wyjeżdżamy A po co tu siedzieć? Nie dostajemy pracy, nie mamy dochodów. Przynajmniej będziemy tam z naszymi bliskimi – wyjaśniły mi kobiety.

Mężczyzn powracających do ojczyzny z różnych krajów europejskich, by dołączyć do obrońców kraju, można spotkać również na granicy mołdawsko-ukraińskiej. Na przykład w Rumunii Dmitrij i Piotr, którzy pracowali w budownictwie przez kilka lat, mieli wrócić do rodzinnego Mikołajowa na południu kraju. „Niczego się nie boimy, wiemy, co nas czeka. Ale jeśli to nie my – kto jeszcze obroni Ukrainę, musimy to zrobić” – krótko skomentował swoją decyzję wyjazdu do ojczyzny.

Choć większość Ukraińców przejeżdża samochodem przez przejście graniczne w Palance, organizacjom wolontariackim udało się już zorganizować w Odessie specjalny autobus od strony mołdawskiej, który kursuje kilka razy dziennie i jest pełen Ukraińców z różnych części Mołdawii. Postanowili też wrócić do domu. Co prawda autobus z Ukrainy wraca również z pasażerami, którzy właśnie przygotowywali się do ucieczki z kraju.

Surowo zabrania się wykorzystywania informacji opublikowanych przez DELFI na innych stronach internetowych, w mediach lub gdzie indziej, lub rozpowszechniania naszych materiałów w jakiejkolwiek formie bez zgody, a jeśli uzyskano zgodę, DELFI musi być podane jako źródło.

Brinley Hamptone

„Myśliciel. Miłośnik piwa. Miłośnik telewizji. Zombie geek. Żywności ninja. Nieprzejednany gracz. Analityk.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *