Pisaliśmy już kilkukrotnie, że – i nie ma co ukrywać – Polska przez cały czas była dla Litwy jak okno na Europę, silną pięścią ATR w wojnach z Maskolami czy Mongołami, a teraz jesteśmy partnerami strategicznymi. w stosunkach transgranicznych. Nie ma wątpliwości, że najbardziej łączą nas kłopoty geopolityczne: agresywna polityka Rosji, rozpętana przez nią wojna na granicach NATO i UE oraz złożone procesy wewnętrzne.
A teraz co nas dzieli? Istnieją również oznaki świadczące o tym, że kraje sąsiadujące ze sobą spierają się w kwestiach innych niż istotne, ale szczególnie drażliwych. Litwa i Polska stale pamiętają historię swoich stosunków, zwłaszcza okresy, gdy każde z nich było dla siebie niekorzystne.
Krótko mówiąc: niedogodności. Czasami – nawet agresja, nieuzasadniona chęć poniżenia, uzurpacji, okupacji. Takie zjawiska obserwujemy także od strony Warszawy w 1569 r. powstałej w unii lubelskiej i przyjęcia w 1791 r. konstytucji ATR z 3 maja, która nie uchroniła nas przed carską okupacją Rosji, gdyż miała cechy dokument wasalny, a co najważniejsze, z początku XX wieku, kiedy to Polacy zaczęli uzurpować sobie prawa zarówno do ziem całej Litwy, jak i do upiększonego przez nas w 1923 roku wybrzeża, w czasie walk ze zwycięzcami I wojny światowej z bolszewikami.
Tu z daleka dochodzimy do kamienia węgielnego wzajemnych stosunków, które wciąż budzą u nas namiętności: 1920. Październik, kiedy polscy szowiniści po wypchnięciu Armii Czerwonej na wschód planowali zająć Litwę Wschodnią, a następnie zaanektować całe państwo które ogłosiło niepodległość zaledwie dwa i pół roku temu.
Wydarzenia te są znane wszystkim: głowa państwa polskiego Juzef Piłsudski, który planował przywrócenie państwowości Litwy i Polski „od morza do morza”, wysłał L. Żeligowskiego do Wilna, aby na podstawie rzekomych polskich informacji wybuchł bunt w stolicy, zajęliby Wileńszczyznę i przyłączyli ją do macierzystej Polski. Okupacja trwała prawie 19 lat. Wiele na ten temat napisano, więc nie będziemy się powtarzać.
Ten okres w historii zawsze był przedmiotem gorących dyskusji. Inspiracją dla tego nowego przypływu pasji był inny polski ośrodek medialny na Litwie, nawiązujący do stuletniej historii. Z okazji rocznicy najazdu L. Żeligowskiego na Litwę 9 października w miejscowym polskim dzienniku „Tygodnik Wileńszczyzny” ukazał się artykuł pt. „103 lata temu Wileńszczyzna została wyzwolona przez własnych żołnierzy. Opublikował go oczywiście także inny rzecznik partii LLRA, portal L24.lt, słynący z gloryfikowania działających 33 lata temu polskich autonomistów.
Nawiasem mówiąc, kilka lat temu autor tych wersów spotkał się także z wściekłymi propagandystami tego kanału, gdy próbował przypomnieć sobie próby polskich autonomistów na przełomie lat 80. i 80. 1990 r., aby zagarnąć rozległe terytorium Wschodu Litwy od Širvintos po Ejszeszki i Solczyninki z Litwy, a nawet apelował do pana Gorbaczowa o wprowadzenie tu władzy Prezydenta ZSRR.
Jako pierwszy na tę obraźliwą publikację zwrócił uwagę poseł na Sejm Audronius Ažubalis, który zwrócił się do urzędu nadzorcy ds. etyki dziennikarskiej, VSD i burmistrza okręgu wileńskiego Roberty Duchnevičius, prosząc o zbadanie i wyjaśnienie faktów, które nie odpowiadają rzeczywistości historycznej. Nie ma odpowiedzi.
Z pewnością po kilku dniach artykuł ten nie był już dostępny ani w gazecie, ani na portalu. Najwyraźniej zrozumiał. Ale ktokolwiek potrzebował, zauważył to i najwyraźniej umieścił w swoim archiwum (ten anonimowy artykuł i jego litewskie tłumaczenie można znaleźć tutaj:
V.Rajvilas. Wilno należy do Polski!
Zastanawiam się, czy wypada komentować insynuacje zawarte w tym artykule. Ich kamieniem węgielnym może być następujące stwierdzenie: „…w dniu 8 października 1920 r. żołnierze pod dowództwem generała Lucjana Żeligowskiego za wiedzą Józefa Piłsudskiego rozpoczęli «powstanie», którego celem było wyzwolenie Wilna i Wileńszczyzny oraz dać miejscowej ludności prawo decydowania o przyszłości tych ziem. Wyzwolenie miasta zostało przyjęte z entuzjazmem przez mieszkańców Wileńszczyzny…”
Zachowałem wspomnienia Viktora Biržiški „Niezagojone rany. Wspomnienia Wilna 1920 – 1922” (Kowno 1936, wyd. 2500 egz.), w którym słynny ówczesny luminarz na własne oczy widział, jakiego rodzaju „bunt” tam był i jakie represje podejmowali wysłannicy Piłsudskiego, okupację wschodniej Litwy. Był to ten sam rodzaj okupacji, jaki widzieliśmy za czasów Hitlera, a może nawet dzisiaj, kiedy Putin zaanektował Krym i wypowiedział wojnę Ukrainie.
Agresywny charakter idei odnowienia ATR ujawnia ciekawe stwierdzenie, że Želigovskis został wysłany, aby od czegoś „wyzwolić” Wilno. Artykuł bowiem przyznaje, że „31 sierpnia 1920 r. bolszewicy przekazali w Kownie Wilno władzom litewskim, wywołując w ten sposób dla miasta nowy konflikt”.
Z czyich więc rąk polscy agresorzy chcieli wyzwolić stolicę Litwy? Autor artykułu (jest anonimowy, takie jest zapewne zdanie redakcji) mógł napisać wprost: Polska chciała zagarnąć całą Litwę, bo ogłosiła Republikę Litwy Środkowej, którą później zalegalizowali Polacy . Sejm….
Politolog Vytautas Sinica, który ujawnił, że wspomniana gazeta i portal są rzecznikami partii LLRA, formalnie należącej do spółki Roberta Rackevičiusa „Rejspy” (siedziba tego utworzonego 26 lat temu UAB mieści się w Sužionach), zajmuje się propagandę antypaństwową. Publikacje takie stwarzają ryzyko dla bezpieczeństwa narodowego. Nie można wykluczyć, że tego typu fałszerstwa historyczne są kierowane i finansowane przez kogoś z Warszawy.
Przecież pamiętamy, że w 2009 roku ówczesny minister spraw zagranicznych Polski Radoslav Sikorskis powiedział w telewizji: „Litwa myśli, że w okresie międzywojennym okupowaliśmy Wilno, ale my tak nie uważamy.
Wtedy Wilno protestowało, ale w 2013 roku przyjeżdżający do stolicy Litwy minister już śpiewał o przyjaźni Wilna i Warszawy, ale znowu pod warunkiem, że „konieczne jest, aby Wilno wypełniło warunki zawartej dwadzieścia lat temu umowy polskiej”. i wypełnia dawne obietnice”, to znaczy, że „polska mniejszość narodowa powinna podjąć konkretne decyzje w sprawie”.
Przybywając do Wilna w grudniu tego samego roku, R. Sikorskis pogratulował V. Tomaszewskiemu, że on i cała LLRA „zajęli zdecydowane stanowisko w obronie praw Polonii”. A wiosną tego roku Mateusz Morawiecki, który w ostatnich wyborach do polskiego Sejmu utracił już stanowisko premiera, przedłużył misję tego ministra. Podczas rosyjskich najazdów na Ukrainę, w Dzień Zwycięstwa Sowietów, nosił rosyjską wstążkę św. Jerzego, za co otrzymał reprymendę nawet w polskim Senacie…
Pamięć litewska trwa. Ani echa okupacji lat dwudziestych, ani ambicje polskich autonomistów nie ucichną po odzyskaniu przez Litwę niepodległości. Docierają one do nas także dzisiaj, jak gdyby były echem, kiedy wydaje się, że wszyscy mówimy o przyjaźni Polaków i Litwinów, o wspólnej walce z rosyjskim agresorem, o zgodzie obu narodów.
Wielu nas uspokaja: nie zwracajcie na to uwagi, to drobnostka, w końcu jesteśmy „partnerami strategicznymi”. Nacjonalistyczny robak miejscowych Polaków wciąż podgryza drzewo historycznej przyjaźni, co nie może nie budzić niepokoju.
I czas całą tę troskę skierować w stronę instytucji państwa litewskiego: czy one, zaślepione dobrymi stosunkami z zachodnim sąsiadem, nie zauważyły odrodzenia się lokalnych autonomistów?
„Myśliciel. Miłośnik piwa. Miłośnik telewizji. Zombie geek. Żywności ninja. Nieprzejednany gracz. Analityk.”