Inna reakcja
W poniedziałek wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik przestrzegł, że nie można ignorować potencjalnego zagrożenia, jakie stwarzają najemnicy.
– Są nieszkodliwe, prawda? Dlatego ludzie Władimira Putina rozkopywali drogi, jadąc do Moskwy. Grupa „Wagnera” jest większa od armii litewskiej.
Przyjechali na Białoruś w konkretnym celu. I są zbyt drogie, aby pomóc w żniwach. Chce je wykorzystać Alaksandr Łukaszenka. Będzie to mniej lub bardziej niebezpieczny scenariusz dla Polski i innych sąsiadów” – powiedział Vansikas.
Jednocześnie litewski minister obrony narodowej Arvydas Anušauskas sarkastycznie ocenił wydarzenia na granicy.
„Estonia jest silna, ale co z nami?” Łotwa buduje, ale gdzie jesteśmy? Polska przemija, a dlaczego my? Godło Wagnerów ma czaszkę – och, jakie to straszne… Takich emblematów można zrobić więcej, ale jak to się zmienia w zaopatrzeniu najemników w amunicję, ciężki sprzęt i wreszcie mózgi (nigdy ich nie mieli)? Łukaszenka ledwo powstrzymuje Prigożyna, a Putin ledwo powstrzymuje Łukaszenkę? Czy kiedykolwiek wierzyłeś?
Przecież wciąż istnieje „straszna” armia „Tik Tok”, która nigdy nie dociera na pole bitwy. Może więc w wojnie informacyjnej powinniśmy nauczyć się odróżniać rzeczywistość od dezinformacji – napisał minister na swoim Facebooku. – <...>Przestańmy tańczyć do dezinformacyjnych komunikatów Putina i Łukaszenki. W ciągu ostatniego roku możliwości i siła ognia armii litewskiej uległy znaczącym zmianom. <. ..> Nie zapominajmy, że jesteśmy częścią systemu obronnego całego sojuszu NATO. Dlatego przestańmy bać się własnego cienia i postarajmy się przynajmniej nie lekceważyć możliwości naszej armii…”
Z pewnością ton A. Anusauskas później się zmienił i po zapewnieniu, że skonsultuje się z wojskiem, oświadczył, że nie będzie publicznie informował o aktualnie stosowanych środkach i nie będzie udzielał informacji drugiej stronie.
Jednak dziś, jako prezydent Litwy, mówi się już o zamknięciu granicy z Białorusią, a w Polsce sugeruje się jej podważenie. „Vakaro žinios” pyta, jak zareagować na obecność najemników Wagnera w okolicy.
Komentarze byłego premiera Obrony Narodowej odrodzonej Litwy Audrius BUTKEVIČIUS:
Taka sytuacja, która ma miejsce dzisiaj, nie jest dla Litwy niczym nowym. Rosja zawsze posługiwała się siłami, których zależność od państwa była ukryta. „Wagner” zawsze był finansowany z rosyjskiego budżetu państwa, szkolony w rosyjskich bazach wojskowych i formalnie wchodził w skład armii rosyjskiej, ale publicznie jest przedstawiany w taki sposób, że chodzi o niekontrolowaną grupę wojskową.
Pod koniec ubiegłego wieku podobna sytuacja była z firmą OMON. Finansował go najpierw ZSRR, potem Rosja, ale wszyscy twierdzili, że nikt ich nie kontrolował. Doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę, dlatego od samego początku przygotowywaliśmy się do przeciwstawienia się ewentualnej agresji, a jedno z pierwszych ćwiczeń wojskowych opierało się na założeniu, że na Białorusi pojawiają się siły, których działania Rosja uważa za arbitralne i nie uważa ich za arbitralne. nie brać odpowiedzialności.
Podobna sytuacja miała miejsce dzisiaj, dlatego Litwa musi wezwać dyplomatów z Rosji i Białorusi i zażądać wyjaśnień w sprawie tego, co „muzycy” robią na naszej granicy. Niestety, idioci kształtujący politykę zagraniczną Litwy sprawili, że praktycznie nie ma kanałów dyplomatycznych, które można by wykorzystać do rozwiązania konfliktu.
Rodzi to nowe pytanie: czy coś może się wydarzyć? Nikt dziś nie zorganizuje poważnego ataku na siły stacjonujące na Białorusi. Wszyscy wiedzą, że Litwa i Polska są gotowe i dlatego nie uda się osiągnąć efektu zaskoczenia ani czasowego, ani geograficznego. Zamiast tego możemy spodziewać się prowokacji na granicy.
Dzięki Bogu, na Białorusi nie ma drukarni ani stacji radiowych w pobliżu granicy, które mogłyby zostać zaatakowane przez „litewskich nacjonalistów”, ale wszystko może się zdarzyć. A „owoce” grzesznego związku Laurynasa Kasčiūnasa i Agnes Bilotaitė – wielomilionowy płot – nie uchronią go przed tym. Nie zdziw się, jeśli w mieście „przypadkowo” wybuchnie kanalizacja lub woda pitna zostanie zatruta. Musimy się na to przygotować, ale oczywiste jest, że A. Anusauskas całkowicie ignoruje sytuację lub, co gorsza, postępuje zgodnie z tonem nadawanym przez Rosję.
Polacy i Ukraińcy ustawili bariery na granicy z Białorusią, więc nikt nie chce iść w tym kierunku. Sytuacja na naszej granicy, z wyjątkiem płotu, jest taka sama jak za czasów ZSRR. Nawet miejsca nadające się do penetracji nie są dodatkowo zabezpieczone, więc w jakiś sposób prowokujemy się do ataku.
I nie trzeba wierzyć w bajki, że po pierwszej prowokacji NATO rzuci się nam na pomoc. Co więcej, Sojusz także będzie potrzebował czasu na przygotowania, a podjęta w Wilnie decyzja o utworzeniu dodatkowych sił zostanie wdrożona dopiero po 7-8 latach. Oznacza to, że pomoc może poczekać, dlatego musimy być przygotowani, aby radzić sobie sami.
Niestety, zbrodniarze państwowi, którzy mimo oczywistego zagrożenia nie zorganizowali obrony granic, linii kolejowych i obwodnic, które umożliwiłyby szybkie dotarcie sił na miejsce zdarzenia, wyraźnie szkodzą krajowi, a sama Litwa nie jest przygotowana na żadne poważna ewentualność. konflikt.
Komentarz Wiceprzewodniczącego Komisji Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Dainius GAIZAUSKAS:
W tym tygodniu spotkanie zostało właściwie podzielone na trzy części. W pierwszej omawiano komunikat publiczny ministra A. Anušauskasa i mam nadzieję, że został on ostatecznie przeprowadzony w praktyce. Człowiek zapomina, że jest tylko ministrem i dlatego musi informować posłów o planowanych i podjętych decyzjach.
Część druga poświęcona była zagadnieniu zakupu czołgów, trzecia sytuacji dotyczącej „Wagnera”. Niestety, gdy rozmowa zeszła w tym kierunku, minister nagle przypomniał sobie, że się spieszył i dał nam tylko kilka minut.
Udało im się za ich pośrednictwem zakomunikować, że zdecydowano się nie komunikować w tej sprawie i od razu spotkali się z krytyką, jakoby takie stanowisko było błędne i niezgodne ze strategią odstraszania. Trzeba nie tylko planować, przygotowywać i reagować na to, co dzieje się na granicy, ale także, w przypadku Polaków, informować społeczeństwo.
Niestety minister mógł jedynie odpowiedzieć, że przygotował plan, którego nie mógł komentować.
Po ocenie sytuacji zażądałem drugiego spotkania NSGK, w którym wzięłaby udział także minister spraw wewnętrznych Agnė Bilotaitė, która niedawno gdzieś zniknęła.
Tak, jeśli kraj będzie zagrożony, wojsko zainterweniuje, ale stanie się to dopiero w czwartym etapie. Do tego czasu, jeśli rozpoczną się ataki, podpalenia lub podobne prowokacje, służby MSW muszą zareagować.
Minister nie potrafił mi niczego jasno wytłumaczyć, ale dobrze, że w spotkaniu uczestniczył także dowódca armii. Nie mogę podać szczegółów, ale omówiliśmy z nim całą sytuację. Jeśli chodzi o A. Anušauskasa, jest on powolny, naiwny i wyraźnie nie nadaje się na swoje obecne stanowisko. Nad krajem ciążą poważne zagrożenia, próbuje coś sobie wyobrazić, ale nie potrafi właściwie zareagować.
Możemy mieć tylko nadzieję, że pierwsza sesja będzie jak zimny prysznic…
Z drugiej strony, być może człowiek czuje, że zdradził tajemnicę państwową i teraz wszystko inne nie będzie już dla niego ważne.
Pilot wojskowy, pułkownik – komentuje Zenon VEGELEVIČIUS:
Polacy są od nas sprawiedliwsi. Na Litwie często zdarza się, że w czasach kryzysu politycy zaczynają się uspokajać.
Niestety w rzeczywistości to nie wystarczy. Szczególnie jeśli chodzi o taką grupę jak „Wagner”. To nie jest ani armia rosyjska, ani białoruska. Mówi się, że Rosjanie zabrali im ciężką broń, ale tak naprawdę nikt nie wie, co zabrali, co zwrócili i co im otrzymają. i ile Białoruś zapłaci.
Chcemy wierzyć, że nasze odpowiednie służby otrzymują takie informacje, ale w jakim stopniu są one wykorzystywane i jak cenią je nasi decydenci?
To pytanie jest szczególnie istotne, ponieważ wszyscy głośno mówią o korytarzu suwalskim, a co z rejonem Ignaliny? I nie ma co myśleć, że wszyscy mieszkańcy Litwy dziś w 100% popierają Ukrainę i są przeciwko Rosji. Piąta kolumna może się uspokoiła, ale nigdzie nie zniknęła.
Wiele osób w kraju ma podwójne obywatelstwo lub jedynie zezwolenie na pobyt, więc nie jest jasne, jak zareagują na prowokacje lub ewentualne ataki.
To bardzo poważna sytuacja, o której politycy nie powinni mówić poważnie, a tym bardziej udawać, że sami wszystko rozwiążemy. Czas zrozumieć, że jeśli nie otrzymamy poważnego wsparcia od partnerów z NATO, sytuacja może być bardzo zła.
Kolejnym oczywistym zagrożeniem jest nielegalność. Można je wykorzystać zarówno do wszczęcia wojny, jak i do rozmaitych prowokacji. Przypomnijmy sobie początek II wojny światowej, kiedy Niemcy w przebraniu strzelali do Polaków, odpowiedzieli i zaczęło się…
Można teraz także zorganizować „napad” na Białoruś lub okraść sklep z bronią na samej Litwie i sprowokować strzelaninę.
A. Łukaszenka powiedział kiedyś, że Litwa jest słaba i można ją zająć w ciągu dwóch dni.
Następnie publicznie pokazał mapę miejsc, w których miał nastąpić atak. To nie było przeznaczone dla Zachodu, ale dla rodzimej publiczności – ostrzegałem, a ty już tak myślisz.
„Praktykujący Twitter. Profesjonalny introwertyk. Hardkorowy znawca jedzenia. Miłośnik sieci.