Urodzone w Rosji pojedynki te nazywane są jednym z najbardziej brutalnych rodzajów sportów ekstremalnych ze względu na wysoki stopień traumy uczestników.
Jak przyznają uczestnicy i znawcy takich walk, większość siłaczy po mocnym ciosie na krótko traci przytomność, dlatego zawsze obok nich stoi dwóch asystentów, co zapobiega upadkowi atlety na ziemię i kontuzji.
Po odwecie po otrzymaniu ciosu strongman uderza przeciwnika w ten sam sposób, a ten, kto poddaje się po trzech ciosach lub nie jest w stanie kontynuować walki, przegrywa walkę. Podczas zawodów ciężarowcy zwykle doznają drobnych wstrząsów mózgu oraz złamań lub złamań kości twarzy.
Sportowców do udziału w takich zawodach kusi możliwość szybkiego zarobienia solidnych premii. W Polsce premie nie są jeszcze duże – uczestnicy walk ćwierćfinałowych dostają 2200, półfinałowych – 4400, a zwycięzca finału – 11 000 euro.
Pomimo wielkiej brutalności, a może właśnie dzięki niej, zawody te przyciągają wielu widzów z całego świata. Pojedynki na palmy zaczęto organizować w Polsce zaledwie rok temu, a aby jeszcze bardziej zaintrygować widzów, organizatorzy zmniejszyli rozmiar tabeli oddzielającej siłaczy.
Po tragedii wrocławska prokuratura rozpoczęła śledztwo, czy taka decyzja doprowadziła do śmierci 46-letniego Arturo Walczaka.
Zawodnik ten dwadzieścia lat temu startował w tradycyjnych zawodach trójboju siłowego i choć na światowej scenie nie wygrywał, to kiedyś został wicemistrzem Polski.
Ponadto ważący 134 kilogramy A. Walczkas był rekordzistą świata w tzw. zawodach rolników. W tym ostatnim odbywa się wyścig o to, kto przejdzie najdalej, trzymając dwie walizki po 150 kg każda.
Nie mogąc rywalizować w tradycyjnych mistrzostwach siłaczy z powodu kontuzji, A. Walczak zdecydował się walczyć w zawodach mieszanych sztuk walki MMA oraz walkach na pięści.
Tragedia wydarzyła się w półfinale, kiedy A. Walczak został nokautowany przez strongmana Dawida Zaleskiego, który wcześniej wygrał wszystkie cztery konkursy w Polsce. W sumie do dziewięciu sportowców straciło przytomność w wyniku uderzeń dłoni tej nocy.
Wiadomość o tylu nokautach i upadku A. Walczak w śpiączce zszokował część środowiska sportowego. Portal „Onet” potępił organizatorów walk, mówiąc, że „legalizują jedną z form przymusu” w imię dużych zysków.
Jakub Henke, szef polskiego oddziału światowej organizacji „PunchDown”, który zorganizował zawody, przyznał, że mógł popełnić błąd, zmniejszając dystans między zawodnikami.
Podobno zrobiono to pod presją widzów, którzy narzekali, że wysoki stół uniemożliwia niższym zawodnikom dotarcie do twarzy przeciwnika.
Organizatorzy zapewniają, że nie boją się śledztwa prokuratury, ponieważ wszyscy sportowcy podpisali, że nie będą mieć żadnych roszczeń wobec organizatorów.
Znawcy sportów ekstremalnych przyznają, że im bardziej krwawe walki, tym większe zainteresowanie nimi, automatycznie – tym większy zysk dla organizatorów. Dlatego też coraz większą popularnością cieszą się zawody bokserskie bez rękawiczek, pojedynki na palmy czy pojedynki MMA.
Aby spopularyzować takie walki, na ring zapraszano nawet gwiazdy mediów społecznościowych, kobiety i mężczyzn. Niedawno świat obiegła wiadomość, że gwiazda YouTube, Paul Logan, walczył na ringu bokserskim ze starzejącym się byłym mistrzem Floydem Mayweatherem Jr.
„Ekstremalne krwawe walki przynoszą ogromne zyski, ale nawet duża liczba rannych i zabitych nie staje się wyrzutem, że organizatorzy przekroczyli granicę. I to już nie jest sport, a gra ze śmiercią” – precyzuje Onet.
„Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Przyjazny adwokat piwa. Generalny organizator. Fanatyk popkultury.”