Zjednoczeni wspólną pasją
Szacuje się, że na Kaszubach północnych znajduje się łącznie 236 majątków. Niektóre są dobrze utrzymane, doskonale zachowane, inne to po prostu ruiny. Z ocalałych dworów 30 nadaje się do celów turystycznych, 20 przystąpiło do stowarzyszenia „Baltic Manors”, które zaczynając w Niemczech, działa teraz także w Polsce, Litwie, Szwecji, Danii, Kaliningradzie.
Przedstawiciel Baltic Manors, Jens Masuch, powiedział, że początkiem projektu był projekt „Zamki jutra”, który miał miejsce w latach 2006-2007. Odetchnął jednak do końca i od 2016 roku stowarzyszenie turystyczne zaczęło mówić o możliwości ożywienia go w jakiejś formie – tak zaczęła się inicjatywa „Bałtyckie Dwory” i powstało stowarzyszenie, którego celem jest współpraca właścicieli z każdym innych i wspólnie znaleźć sposoby na zaoferowanie turystom podróżującym po regionie bałtyckim lub lokalnym społecznościom.
J. Masuch tego nie ukrywał – początkowo wspólny właściciel uważał się za konkurenta. Ale kiedy zostali zebrani, było oczywiste, że wszyscy rozwiązywali podobne problemy, żyli tymi samymi pasjami. „Po prostu nie mogli przestać gadać” — wspominał ze śmiechem pierwsze spotkania.
Jak zauważa J. Masuch, najbardziej oczywiste różnice w problemach do rozwiązania ujawniają się przy wyznaczaniu granicy między wschodnią i zachodnią częścią regionu bałtyckiego. Jeśli chodzi o Niemcy Zachodnie, Danię i Szwecję, tam majątek często pozostawał przez długi czas w tych samych rodzinach. Tymczasem we wschodnich Niemczech, Polsce, Łotwie, Estonii i Litwie w latach komunizmu często odbierano właścicielom nieruchomości, zmieniano właścicieli w różnych dramatycznych sytuacjach, a teraz wielu stoi przed wyzwaniami odbudowy i odbudowy. Jednak według niego, choć wyzwania, przed którymi stoją właściciele domen w tym regionie, są dość podobne, nigdzie nie ma uniwersalnych przepisów.
„Gdyby wszystkie osiedla zamieniono na pięciogwiazdkowe hotele – nie udałoby się, gdyby wszystkie były muzeami – też. Potrzebna jest różnorodność, a tutaj pomagamy im się spotykać i dyskutować” – powiedział przedstawiciel „Baltic Manors”.
Dodatkowe działania związane z utrzymaniem osiedla: od hoteli, uzdrowisk po rezydencje artystów
J. Masuch zapewniał, że posiadanie ziemi nie jest zarobkowe – jest raczej nieopłacalne, dlatego trzeba stale szukać inwestycji lub działań równoległych. Tutaj na przykład na osiedlu Rekowo Górne znajduje się hotel „Wieniawa” z centrum konferencyjnym, ale samo to nie wystarczy, by je utrzymać. Myślał o zainstalowaniu sanatorium, ale nie było to możliwe w pierwotnym budynku – dlatego w pobliżu wybudował kolejny budynek w tym samym stylu, który przyciąga miłośników tego typu rekreacji.
Dworek Rzucewo – inny typ, dużo bardziej luksusowy, ma nadzieję zachwycić gości pobliskim wybrzeżem morskim i stajniami. Główny budynek, zaprojektowany przez słynnego niemieckiego architekta Friedricha Augusta Stuelera, pochodzi z XIX wieku.
Dwór Grabkowo jest wyjątkowy pod każdym względem. Na pierwszy rzut oka wygląda na opuszczony, upiorny, a z każdym krokiem – jakby przypadkowo pozostawiono dawne wartości i dzieła sztuki. Dopiero gdy zobaczysz zdjęcia, jak wyglądała rezydencja kilkanaście lat temu, zdasz sobie sprawę, że nie jest ona opuszczona, ale pięknie odrestaurowana.
Jego właścicielka, artystka Karolina Maria Gołębiowska, mówi, że sama dorastała w pobliżu. Jej dziadkowie jako przyjaciele dostali od właścicieli klucze i utrzymanie majątku, więc i ona przyjechała się tu bawić. Według niej do lat 60. stan budynku nie był zły – mentalność ludzi była taka, że dbali o środowisko. Jednak po dojściu do władzy reżimu komunistycznego dwór pozostał bez opieki, a po wyzwoleniu kraju polski rząd zaproponował jego sprzedaż prywatnym właścicielom.
KM Gołębiowska powiedziała, że marzyła, by pewnego dnia przywrócić rezydencji dawną urodę. Jako dorosła została architektem specjalizującym się w rewitalizacji starych budynków, czym się zajmowała – wraz z mężem kupiła dwór. On, biznesmen, niespodziewanie zainteresował się rolnictwem, a ona zaczęła nie tylko odnawiać majątek, ale także organizować tu plenery dla artystów.
Tak, to nie tajemnica, czasem odbywają się tu prywatne uroczystości i wesela, ale KM Gołębiowska zapewnia, że goście, którzy byliby dla niej nie do przyjęcia, proszą o zmianę otoczenia, chcieliby bardziej zwyczajnej opcji, po prostu nie spotykać się. Domyśla się, po prostu, sam fakt, że ludzie wybierają swoją posiadłość na swój ważny dzień, świadczy już o tym, że prawdopodobnie patrzą na świat w podobny sposób.
Dla tych, którzy żyją w zwolnionym tempie
Janusz Pieniążek niespożytej energii to kolejny właściciel nowej generacji. Sasino OdNova oprowadza go po zarządzanym obecnie osiedlu, dzieli się wizjami przyszłych działań i prac w toku. Mówi, że zawsze miał zamiłowanie do wszystkiego, co stare – kolekcjonował meble, naczynia i interesował się starymi budynkami. Kiedy zobaczył, że majątek OdNova na Sasinie jest na sprzedaż, od razu się zdecydował. Planowano tu wybudować hotel i centrum konferencyjne, część budynku została nawet wyremontowana, ale szczerze mówiąc, w związku z nieustannymi sporami ze służbami ochrony zabytków, jak to zrobić i w związku z rozwojem sytuacji na świecie, prace trwają na postoju. Teraz myślą, że można by przygotować mniejsze pomieszczenia, w których w razie potrzeby nawet odosobnienie byłoby łatwe, a jedzenie byłoby spokojnie podawane oddzielnie od innych.
Wokół tego dworu zainstalował 15 drewnianych domów wypoczynkowych, które są wynajmowane turystom. Mówili, że gdy zaczynali je budować, byli pionierami tzw. slow life w Polsce. Mówili o tym, jak ważne jest zwolnienie tempa, cieszenie się ciszą i spokojem, zharmonizowanie swojego otoczenia z naturą, używanie wyłącznie naturalnych materiałów itp. Śmieją się, że teraz wszyscy o tym mówią, a wtedy uważano ich za potwory, dziennikarze jeździli jeden po drugim.
Udając się do pobliskiej rezydencji Folwark Jackow, zobaczysz na żywo, jak działa kooperacja między rezydencjami. Towarzyszący mu J. Pieniążek, widząc, że przydałaby się pomoc przy obsłudze gości, śpieszy sobie z pomocą i prowadzi dom jak we własnej kuchni. Który notabene kręci się wokół rodziny Ukraińców zatrudnionych tu i osiadłych na majątku. Jak powiedziała właścicielka posiadłości Anna Mazus, Ukrainki zadziwiają nie tylko umiejętnościami kulinarnymi, ale i wokalnymi. W tym dworku odbywają się różne imprezy kulturalne i koncerty, więc kiedyś Ukrainki pokazały, do czego są zdolne.
W posiadłości znajduje się również stadnina koni, bardzo ważna dla córki Anny, Nicole, która z zawodu jest weterynarzem. A teraz majątek, którym moja mama zaczęła zarządzać w bardzo młodym wieku – i jej zawód i sposób na życie. Matka i córka mówią, że centrum ich działalności jest agroturystyka, więc pozwalają gościom poczuć się częścią codziennego życia dworu.
Dwór Ciekocinek to pasja biznesmena Tomasza Musielaka. Założył tam pięciogwiazdkowy hotel dla VIP-ów. Choć w dworku nie zachowało się wiele oryginalnych przedmiotów, T. Musielakas stara się zebrać to, co rozproszone po świecie, lub przynajmniej odtworzyć to na podstawie zachowanych źródeł historycznych. Według nich rezydencja jest wyposażona w elektryczność, kanalizację, a wykonawca w tym miejscu nie pójdzie na kompromis – żadnej nowoczesności, której nie było według pierwotnego pomysłu budowniczych rezydencji.
Bardzo ważną częścią tej posiadłości są stajnie. Mówią, że gdyby nie ona, posiadłości też by nie było. Tutaj możesz nie tylko jeździć dla zabawy, ale także organizować profesjonalne turnieje.
Każdy może być Kaszubem
Podczas podróży na północne Kaszuby właściciele majątku i dyrektorzy muzeów podkreślali, jak ważne jest dla nich zachowanie kaszubskiego dziedzictwa. Szacuje się, że na tym terenie mieszka pół miliona Kaszubów, a ich język jako jedyny w Polsce ma status odrębnego, niezależnego języka. 20 000 uczniów uczy się tego języka w szkołach.
Ale kim w ogóle są Kaszubi – ludzie, którzy tu mieszkają, albo ci, którzy stąd pochodzą, może nawet uważają się za odrębny, niepodległy naród?
Słysząc to pytanie, Tomasz Fopke, dyrektor Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej, roześmiał się, mówiąc, że nie jest łatwo odpowiedzieć. Wierzą, że każdy może być Kaszubem, jeśli tylko chce. Ważne jest, aby zdecydować, że chcesz nim być. Mówią, że niektórzy, nawet z innych krajów, przykładają większą wagę do zachowania kaszubskiego dziedzictwa. A to oprócz języka, literatury i muzyki obejmuje również hafty i ulubioną tabakę Kaszubów. Dawniej przechowywano go w specjalnych drewnianych skrzyniach, dziś jest sprzedawany na stacjach benzynowych w tym regionie.
Na Kaszubach odbywają się zawody haftu i portu tytoniowego. Wyjaśnił T. Fopke – rywalizacja nie polega na tym, kto będzie palił najwięcej, ale kto najpiękniej opowie historię, najciekawiej się ubierze i jak przedstawi cały rytuał palenia. Nawiasem mówiąc, jeśli ktoś oferuje ci tabakę, odmowa jest uważana za złe maniery – musisz ją wziąć, nawet jeśli nie zamierzasz jej użyć, inaczej obrazisz tę osobę.
Oczywiście Kaszubi słyną nie tylko z rozrywek – zeznał T. Fopke, to ludzie bardzo pracowici. „Jest nawet takie powiedzenie – działa jak Kaszub” – powiedział.
Surowo zabrania się wykorzystywania jakichkolwiek informacji opublikowanych przez firmę DELFI na jakichkolwiek innych stronach internetowych, w mediach lub w innych miejscach, a także rozpowszechniania naszych materiałów w jakiejkolwiek formie bez zgody, a w przypadku uzyskania zgody konieczne jest podanie firmy DELFI jako źródła.
„Myśliciel. Miłośnik piwa. Miłośnik telewizji. Zombie geek. Żywności ninja. Nieprzejednany gracz. Analityk.”