Polski rząd pod presją w związku ze skandalem wizowym przed wyborami antyimigracyjnymi

„W wyniku działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymano siedem osób” – poinformował w piątek na portalu społecznościowym X przedstawiciel polskich służb Stanisław Zarynas.

Według prokuratury, która prowadzi dochodzenie w sprawie rzekomych oszustw wizowych, trzy z siedmiu osób zostały aresztowane.

Polskie media podały, że w projekt zaangażowane było Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które opozycyjna Platforma Obywatelska określiła mianem „największego polskiego skandalu XXI wieku”.

Wśród zatrzymanych nie ma ani jednego funkcjonariusza publicznego.

Jak donoszą media, w niektórych krajach za pośrednictwem polskich konsulatów i niektórych firm zewnętrznych stworzono system wydawania wiz Schengen osobom z Bliskiego Wschodu i Afryki w zamian za pieniądze.

Władze twierdzą, że w programie mogło uczestniczyć kilkaset polskich wiz pracowniczych, podczas gdy opozycja twierdzi, że rzeczywista liczba może sięgać nawet 250 000.

Skandal doprowadził w zeszłym tygodniu do dymisji wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka, choć oficjalnym powodem jego odejścia była tzw. niedostateczna współpraca.

Rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) od lat stosuje retorykę antyimigracyjną, postrzeganą jako jedna z głównych przyczyn zwycięstwa w wyborach parlamentarnych w 2015 roku.

Organizacje pozarządowe zarzucają rządowi zawracanie migrantów, którzy nielegalnie próbują przekroczyć białoruską granicę i odrzucanie uzasadnionych wniosków o azyl.

W zeszłym roku Polska zakończyła budowę płotu wzdłuż granicy mającego odstraszać nielegalnych migrantów i rozmieściła tam tysiące żołnierzy.

Dwa lata temu przez białoruską granicę do Polski, Łotwy i Litwy zaczęła napływać duża liczba migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, starających się o wjazd do Unii Europejskiej.

Władze tych krajów oskarżyły Mińsk i Moskwę o to, że napływ migrantów stanowi część ataku hybrydowego mającego na celu destabilizację regionu, czemu Mińsk zaprzecza.