Niedawne komentarze prezydenta Rosji Władimira Putina na temat Polski – które nazywa „darem Stalina dla Polaków” – zwróciły uwagę urodzonego w Rosji politologa i analityka Siergieja Sumlena. Ostrzega, że taką samą retoryką posługiwał się W. Putin przed inwazją na Ukrainę.
S. Sumlenis jest założycielką i dyrektorem wykonawczym Centre for European Resilience Initiatives, berlińskiego think tanku. Jest dziennikarzem pochodzenia rosyjskiego, doktorem nauk politycznych i magistrem prawa europejskiego.
Pod koniec lipca przemawiając na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej W. Putin powiedział, że Moskwa użyje wszelkich dostępnych środków, aby chronić swoją sojuszniczą Białoruś przed możliwymi atakami.
W. Putin zastosował taką retorykę po tym, jak Polska w odpowiedzi na działania kompanii wojskowej „Wagner” na Białorusi zaostrzyła bezpieczeństwo granic i przeniosła swoich żołnierzy na wschód kraju. Zwracając się do polskich przywódców, dyktator powiedział, że „zapomnieliby, że zachodnia część Polski jest darem Stalina dla kraju”.
Na swoim Twitterze S. Sumlenis szczegółowo przeanalizował te słowa W. Putina.
Putin z góry powiedział, czego chce
„Rosyjski dyktator Władimir Putin zagraża suwerenności Polski, kwestionując granice kraju i nazywając obecną sytuację Polski „darem Stalina dla (niewdzięcznych) Polaków”. Powtarza ukraińską politykę Putina i jej znaczenie.
Nie możemy zapominać, że Putin zawsze bardzo jasno przedstawia swoje plany i argumenty. Nie oznacza to, że nie kłamie (kłamie cały czas), ale jego cele i działania są oczywiste. Wystarczy przeczytać wypowiedzi Putina” – napisał S. Sumlenis.
Przypomniał, że na pół roku przed inwazją na Ukrainę W. Putin opublikował esej „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”. Rosyjski dyktator zapewniał, że Ukraina jest prowincją rosyjską, której także „oferowano” ziemie.
„Największa rosyjska telewizja publiczna, Rossia, regularnie powtarzała tę historię, ogłaszając, że „rosyjscy carowie, Lenin, Stalin, Chruszczow itd. Karty podarunkowe na Ukrainę. Ogólnie rzecz biorąc, była to narracja typu „nie istniejesz, twoje istnienie jest dziełem przypadku i zależy od naszej życzliwości”. Putin gra teraz tą samą kartą, którą grał kilka miesięcy przed inwazją na Ukrainę na pełną skalę” – kontynuuje Sumlenis.
Co prawda zwrócił uwagę, że w tym przypadku stopień zagrożenia jest wyższy ze względu na siły rosyjskiej prywatnej kompanii wojskowej „Wagner”, zlokalizowanej na Białorusi.
Jak wiecie, 25 lipca podczas wizyty u W. Putina białoruski autorytarny przywódca Aleksander Łukaszenka powiedział, że stacjonujący na Białorusi „wagnerowscy” żołnierze „chcą odwiedzić polskie miasta Warszawę i Rzeszów, których nienawidzą”. S. Sumlenis zauważa, że W. Putin często wykorzystuje A. Łukaszenkę do podejmowania odważnych wypowiedzi.
„Jednocześnie jesteśmy świadkami dalszej eskalacji nacisku białoruskich (de facto rosyjskich) „uchodźców” na Polskę. Po raz pierwszy od kilku miesięcy liczba „uchodźców” próbujących przekroczyć granicę białoruską – polską przekroczyła 300 dziennie.
Już w 2021 roku Białoruś pod przewodnictwem Rosji próbowała przedostać się do Polski uzbrojonymi mężczyznami, wykorzystując ludzką tarczę złożoną z kobiet i dzieci” – napisał S. Sumlenis.
Czy boisz się nowego ataku?
Biorąc pod uwagę wypowiedzi W. Putina i A. Łukaszenki oraz wyraźnie narastającą próbę zalewu Polski migrantami, S. Sumlenis stawia pytanie, czy powinniśmy się bać nowego rosyjskiego ataku i jak jest on zapisany w rosyjskiej doktrynie.
„Po pierwsze musimy zrozumieć, że nic nie motywuje Putina do ataku na nas bardziej niż dostrzegana w nas słabość Putina”. Twierdzę, że gdyby Zachód demonstracyjnie uderzył rakietami w Camp Wagner na Białorusi (w końcu Putin mówi: „Wagner nie istnieje, prawda?”), doprowadziłoby to do deeskalacji.
Ale Zachód (po raz kolejny) zdecydował się nic nie robić, na próżno mając nadzieję, że burza minie. I stało się dokładnie tak, jak zawsze – Putin kontynuuje, próbując znaleźć granice swojej agresji (i ich nie znajduje) – napisał S. Sumlenis.
Dodał tu, że jego zdaniem zapadła już decyzja w sprawie tajnego przekroczenia granicy Polski przez siły Wagnera.
„To doskonale wpisuje się w ideę operacji doskonałej Putina: on także wyprze się swoich powiązań z Wagnerem („To nie moja armia, oni nawet zbuntowali się przeciwko mnie!”), a wojska Wagnera wejdą do Polski z Białorusi („Nie Nie kontrolujemy Białorusi! To odrębny kraj!)” – pomyślał politolog.
Trzy scenariusze
Co prawda S. Sumlenis uważa, że „największą szansą straconą przez W. Putina” było przeprowadzenie w latach 2020–2021 hybrydowego ataku na kraje bałtyckie, gdyż wówczas Zachód wierzył, że armia rosyjska jest niepokonana.
„Mógł zająć terytorium państw od razu (ze względu na ich niewielki rozmiar)… a wtedy kraje NATO, takie jak Niemcy, Francja i Stany Zjednoczone, pozostałyby w negocjacjach, obawiając się „nuklearnego Armagedonu” (ponieważ nie wiedzieli, że rosyjska armia jest słaba). Jednak Putin stracił tę szansę po ataku na Ukrainę, co jego zdaniem było większą nagrodą” – napisał S. Sumenis.
Kończąc swoją analizę, S. Sumlenis pisze, że od Rosji można się obecnie spodziewać trzech rzeczy. Po pierwsze, eskalacja przemówień i szalonych gróźb w rosyjskiej telewizji z pogróżkami ze strony Dmitrija Miedwiediewa i Siergieja Ławrowa.
Po drugie, zdaniem analityka, trzeba poczekać na realne próby przebicia się – mowa tu o nowych falach uchodźców wychowywanych przez Białoruś i próbach przygotowania cyberataków na Polskę i kraje bałtyckie.
„Czy w Polsce zobaczymy walkę zbrojną? Nie wiem. Co wiem: Pamiętajcie o 2014 roku. Lekcja wyciągnięta z Ukrainy. Jeśli widzisz niezidentyfikowaną (uzbrojoną) osobę próbującą wtargnąć do ratusza lub komisariatu policji? Nie rozmawiaj z nim, nie czekaj. Zastrzel go jak najszybciej. To pomaga” – napisał S. Sumlenis, odnosząc się do zielonych ludzi na Krymie.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”