Po wybuchu rakiety w Polsce nie ma złudzeń co do reakcji NATO, ale możliwy jest mały zwrot akcji

Były dowódca armii litewskiej Vytautas Jonas Žukas powiedział, że incydentów takich jak ten w Polsce należy się spodziewać, ale ponieważ NATO stoi na stanowisku, że nie eskaluje konfliktu, a incydent prawdopodobnie nie był zamierzony, nie należy spodziewać się wielkiej reakcji.

„Z przekazanych informacji wynika, że ​​w Polsce znajdował się samolot zwiadowczy NATO, który zarejestrował możliwe warianty wystrzelenia pocisku. Na terenie Polski znaleziono szczątki pocisku z czasów sowieckich, teraz będzie badane, czy jest to pocisk przeciwlotniczy lub pocisk manewrujący. Wszystko się wyjaśni w najbliższym czasie. A na ten moment są dwie wersje – mógł spaść na terytorium Polski pocisk ukraiński, ale teoria, że nie jest całkowicie wykluczone, że mógł to być również rosyjski pocisk rakietowy. Jedno jednak można powiedzieć, że nie był to atak ukierunkowany na Polskę” – mówi VJ Žukas.

Były dowódca wojsk lądowych zapytany, czy polska obrona powietrzna mogła zareagować bardziej aktywnie, zwraca uwagę, że odległość do granicy z Ukrainą jest bardzo mała, więc reakcja mogła być utrudniona, a samolot rozpoznania NATO nie ma ani przeciwrakiet, ani przeciwrakiet – możliwości samolotu.

Pżewów, w który uderzył pocisk, znajduje się około 8-10 kilometrów od granicy z Ukrainą.

„Jeśli to był ukraiński pocisk przeciwlotniczy, który został wystrzelony po rosyjskim pocisku, to tutaj nie można wiele przewidzieć. A jeśli celowano tutaj miasto Lwów i było takie odchylenie, to czas reakcji jest bardzo krótki (…) Przewidywanie i zestrzelenie takiego pocisku polskimi zdolnościami przeciwlotniczymi, kiedy nie wiesz, że jesteś atakowany, myślę, że mogło być dość trudne” – wspominał rozmówca.

„Teraz obrona przeciwlotnicza na terenie Polski prawdopodobnie zostanie wzmocniona. Zresztą te zatwierdzone przez Rosję pociski manewrujące są bardzo niecelne. Zostały wykonane w czasach sowieckich, odchylenia od celu są dość duże. Jeśli atakujesz miasto, które jest „ze strony Polski, jak w tym przypadku Lwowa, takie incydenty są możliwe w przyszłości. Myślę, że Polska wyciągnie wnioski, wzmocni obronę przed patrolami powietrznymi i powietrznymi. Wyciągnie z tego lekcję” – mówi VJ Žukas.

Polska uruchomiła już art. 4 traktatu NATO, który zakłada konsultacje z partnerami Sojuszu.

Klauzula 4: Strony konsultują się, jeżeli w opinii którejkolwiek z nich istnieje zagrożenie dla integralności terytorialnej, niezależności politycznej lub bezpieczeństwa Strony.

Czy uda się skłonić Rosję do unikania ataków na cele na Ukrainie, które znajdują się zbyt blisko granic państw NATO, bo takich incydentów może być więcej w przyszłości?

„Mówimy o tym od początku konfliktu zbrojnego. Mówi się: dawajcie broń przeciwlotniczą, dawajcie więcej broni. Ale widzicie, co mówi sekretarz generalny NATO i innych krajów: że w żadnym wypadku eskalacja nie można dopuścić do konfliktu i pod żadnym pozorem nie należy w konflikt angażować NATO. Od samego początku Ukraina prosiła przecież o tarczę przeciwlotniczą, pociski przeciwlotnicze i przeciwrakietowe. -nowoczesne lotnictwo. Po prostu nie pytałem. I nic nie było planowane. Takie jest stanowisko NATO. Jeśli incydenty się powtórzą, trzeba wyciągnąć wnioski. Wtedy zgodnie z artykułem 4 niech się zastanowią, co robić, niech wzmocnią anty – obrona powietrzna na podejściach do Ukrainy albo zapewnienie Ukrainie tarczy przeciwlotniczej, samoloty, rakiety przeciwlotnicze.

Były dowódca armii wspominał też, że to nie pierwszy incydent, bo w 2014 roku wspierani przez Rosję separatyści zestrzelili cywilny samolot Malaysia Airlines z pasażerami, ale pod względem czasu nie wydarzyło się nic szczególnego. Było śledztwo, dowiedzieliśmy się, co dokładnie się stało, ale ani Rosja, ani separatyści nie zostali ukarani.

Według VJ Žuka nie spodziewa się on specjalnej reakcji ze strony państw NATO, chyba że takie incydenty będą się powtarzać w państwach NATO. „Stanowisko NATO od pierwszego dnia tego konfliktu: nie angażować się” – precyzuje były dowódca armii.

Janeliūnas: Państwa NATO nie widzą zagrożenia dla Zachodu

Tomas Janeliūnas, profesor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego, mówi, że NATO z pewnością nie odpowie na incydent w Polsce środkami wojskowymi, ale politycznymi i retorycznymi. W najlepszym przypadku być może Ukraina ponownie zostanie bardziej aktywnie wsparta bronią lub innymi środkami, tak aby Kijów mógł spróbować wykorzystać tę sytuację do przebudzenia członków Sojuszu.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podkreślił we wtorek wieczorem, że Kijów ostrzegł Zachód, że Rosja nie poprzestanie na Ukrainie. Jednak wtedy jeszcze sądzono, że mogła to być rakieta wystrzelona przez Rosję, a teraz wiadomo, że incydent ma związek z próbą obrony przez Ukraińców swojej infrastruktury przed rosyjskimi atakami. I chociaż odpowiedzialność Rosji nie znika, obraz staje się bardziej złożony.

Tomas Janeliūnas BNS Fot

„Myślę, że Ukraińcy mogą wykorzystać ten incydent, aby przypomnieć nam, że to nie jest tylko sprawa ukraińska. Możemy być zmęczeni różnymi komunikatami z frontu ukraińskiego, nie jesteśmy już zaskoczeni, gdy setki rakiet są wystrzeliwane w ukraińskie obiekty , ale gdy kilka rakiet spadnie gdzieś bliżej, powoduje to wielkie zamieszanie, więc tego rodzaju przypomnienie, że wojna wciąż trwa i może z łatwością przekraczać granice, zwiększa świadomość polityków i opinii publicznej, może pomóc w szybszym rozwiązaniu, które mogło stać się rutyną, która może zaczynać umykać uwadze polityków” – powiedział profesor.

T. Janeliūnas zapytany, czy po takim incydencie możliwe było podjęcie przez NATO próby zniechęcenia Rosjan do atakowania celów na Ukrainie w pobliżu granic państw NATO lub dojścia do porozumienia w tej sprawie, powiedział, że nie spodziewa się, bo porozumienie z Moskwą nie zadziałałoby, a Sojusz raczej nie byłby w stanie zamknąć nieba nad zachodnią Ukrainą, bo to już byłaby bezpośrednia interwencja w konflikcie.

„NATO naprawdę nie chce tego robić. Dlatego obraną drogą lepiej jest wysłać broń na Ukrainę, ale obroną zajmą się sami Ukraińcy. Polska ma oczywiście obowiązek obrony swojej przestrzeni powietrznej. Myślę, że to przygotowania można wzmocnić, można podjąć pewne działania taktyczne, Polacy będą starali się zapewnić większe bezpieczeństwo w swojej przestrzeni powietrznej, ale ani Polska, ani inne kraje bliskie Ukrainie nie są odporne na takie przypadkowe odchylenia lub upadek pocisków obronnych. traktować jako incydent. Jest to pierwszy taki przypadek w kraju NATO od początku wojny. Jest mało prawdopodobne, aby powtarzał się okresowo. Oczywiście zależy to od intensywności rosyjskiego ostrzału, ale teraz, gdy ostrzał jest staje się tak okazjonalne, że jest to związane z jakimiś ukraińskimi atakami lub międzynarodowymi spotkaniami na wysokim szczeblu NATO nie widzi już narastającej groźnej eskalacji w kierunku Zachodu” – mówi profesor.

Becket Edwardsone

„Ewangelista kulinarny. Miłośnik podróży. Namiętny gracz. Certyfikowany pisarz. Fan popkultury”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *