Co zaskakujące, wydaje się, że w 2024 r. „stagnacja” może stać się normą. To słowo używane w gospodarkach krajów Europy Wschodniej, w tym w ich portach morskich.
Zniszczył prestiż portu
Koniec 2023 Przedstawiciele litewskiego sektora morskiego przewidują, że w 2024 roku osiągnięty zostanie dno spadku towarów w porcie w Kłajpedzie, jaki miał miejsce w ostatnich latach.
Spadek przewozów towarowych w porcie w Kłajpedzie był tak intensywny, że zauważył go nawet Urząd Statystyczny Unii Europejskiej („Eurostat”).
To na rok 2022 Port w Kłajpedzie należał do najgorszych portów w Europie. Był to poważny cios dla prestiżu portu w Kłajpedzie.
Wcześniej część przedstawicieli portu i rządu w nieodpowiedzialny sposób „malowała” obraz, że ubytek białoruskich towarów w Kłajpedzie zastąpią towary z południa, głównie ukraińskie zboże.
Można powiedzieć, że port w Kłajpedzie nie otrzymał wyższych dywidend dzięki dostawom z Ukrainy. Największy udział otrzymały polskie porty. W odróżnieniu od portu w Kłajpedzie znaleźli się w gronie wybranych przez Eurostat liderów, w tym także Gdańska.
„Otwarcie” Polski i Litwy
Należy także zaznaczyć, że polski system morski jest znacznie bardziej otwarty niż litewski.
Pod koniec 2023 roku publicznie ogłoszono w Polsce, w jaki sposób w 2024 roku zostaną przeznaczone na gospodarkę morską te pieniądze, które będą pochodzić z budżetu państwa i środków unijnych.
W Polsce planowane jest otrzymanie 1 miliarda 665 milionów złotych (około 382 milionów euro) bezpośrednio na rozwój gospodarki morskiej. Z tej kwoty około połowa pieniędzy zostanie przeznaczona na rozbudowę portu w Świnoujściu, budowę mola ochronnego w porcie gdańskim i budowę drogi wodnej przecinającej Zalew Wiślany.
Bankierzy przewidywali, że ze stagnacji jako pierwsza wyjdzie Łotwa, a za nią Litwa.
Na działalność polskich urzędów morskich zaplanowano ponad 325 mln zł, ok. 292 mln zł – na rozwój uczelni morskich i nauk o morzu w Polsce.
Oprócz funduszu gospodarki morskiej, na który składają się fundusze publiczne i europejskie, w Polsce istnieje także odrębny fundusz gospodarki wodnej, dysponujący miliardem euro. 649 mln zł (około 380 mln euro). Finansowane są z niego różne projekty zarządzania strefą przybrzeżną, programy hydrometeorologiczne i inne.
Polska też ma 1 miliard. 692 mln zł (około 390 mln euro) na rozwój rybołówstwa, które w taki czy inny sposób jest powiązane także z rybołówstwem morskim.
Polacy w 2024 roku możecie przynajmniej wyrobić sobie lepszą prognozę, bo w 2024 roku udział środków z trzech wymienionych funduszy wyniesie 10,7 proc. wyższy niż w 2023 r. Nazwane dziedziny, takie jak żegluga śródlądowa i nauki o morzu, w których oczekuje się aż 30 proc. większe dotacje.
Przejrzystość litewskiego systemu morskiego odbiega od polskiej. Po prywatyzacji dawnych przedsiębiorstw państwowych system stał się jeszcze bardziej zamknięty.
Ścieżki prowadzące na posiedzenia Rady Portu i Rady Rozwoju Portu są zamknięte dla publiczności. Jedynym miejscem informacji stały się konferencje prasowe, na których często widać więcej przesadnego optymizmu niż rzeczywistości.
Niezmierzony optymizm
Często na Litwie po sześciu miesiącach, a nawet roku okazuje się, że nadmierny optymizm był skrajnie odległy od rzeczywistości. Jest to szczególnie bolesne, gdy różne struktury, w tym UE, twierdzą, że nie wszystko jest tak dobrze, jak się twierdzi.
Na dzień dzisiejszy nie wiadomo nic o budżecie ani preliminarzu na 2024 rok. Dyrekcja Państwowego Portu Morskiego w Kłajpedzie planuje swoje projekty na 2024 rok. Zostaną one ukończone i będą dalej rozwijane. Port nigdy nie był tak tajemniczy jak dzisiaj.
Przedstawiciele firm załadunkowych w porcie w Kłajpedzie też niewiele mówią. Większość uważa, że w 2024 r. nastąpi stagnacja, czyli ani spadek, ani wzrost. To byłaby najlepsza sytuacja.
Stowarzyszenie Litewskich Firm Spedycji Morskiej na koniec 2023 roku przewiduje, że w 2024 roku odsetek ten może wynieść od 5 do 7 proc. Wzrost ładunków w porcie w Kłajpedzie. Jednocześnie mówiono, że nie ma nadziei, aby w 2024 roku w porcie w Kłajpedzie mogły pojawić się nowe ładunki.
Skąd więc ten optymizm? Wierzymy w to, co publicznie opowiada się za nami rząd litewski: w 2024 roku na Litwie wzrośnie konsumpcja, wzrośnie eksport.
Optymizm władz Litwy co do wzrostu gospodarczego w horyzoncie 2024 jest zawyżony ponad miarę. Dzieje się tak głównie dlatego, że rok 2024 jest rokiem wyborów. Nie powiecie z góry, że w najlepszym wypadku mamy stagnację, w najgorszym – dalszy upadek.
Stagnacja będzie trwać
Nie możemy porównywać się z Polską, bo obowiązują tam zupełnie inne prawa związane z geopolityką i wojną na Ukrainie.
Byłoby lepiej, gdyby Litwa porównała się z Łotwą. W większości przypadków powstają te same lub podobne firmy z Europy Zachodniej i inwestują zarówno w nie, jak i w nas.
Łotwa na rok 2024 nie prognozuje zbyt optymistycznie, podobnie jak Litwa. w 2024 r. przewidywana jest stagnacja w pierwszej połowie roku, a wyjście ze stagnacji możliwe jest już w drugiej połowie roku. Nie chodzi o podwyżki wynagrodzeń, nie o 5 czy 10 procent. nie rozwiązano kwestii pomijania ładunków w portach. O wiele ważniejsze jest, aby wyjść z czerwonego, przynajmniej minimalnie.
Zdaniem analityków łotewskich banków, od 2022 roku gospodarka będzie w niekorzystnej sytuacji. Być może to się spełni, ale rok 2024 nie wróży jeszcze optymizmu.
Byłoby wspaniale, gdyby obok Łotwy pojawiła się taka oaza jak Litwa, gdzie gospodarka zaczęła się odradzać. Tym bardziej, że Łotysze wskazali, że Litwa i Estonia są w tej samej sytuacji. Łotewscy bankierzy przewidywali, że jako pierwsza z tego państwa wyjdzie Łotwa, później Litwa i na końcu Estonia.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”