Jego przeznaczeniem było żyć krótkie, ale bardzo błyskotliwe życie i umrzeć w zenicie swojej chwały. Uważany był za najważniejszą postać na francuskiej scenie, a wielu nawet nie wiedziało, że piosenkarz był Amerykaninem pochodzenia żydowskiego. Artysty udało się wydać 13 albumów, a liczba wykonanych przez niego piosenek sięgnęła 1000. Jego liryczne piosenki do dziś są uwielbiane na całym świecie. Amerykanin Joe Dasen zdążył stać się prawdziwym symbolem Francji i ulubieńcem milionów ludzi na całym świecie. Niestety, to wszystko nie przyniosło mu szczęścia i nie przedłużyło lat jego życia.
Potomek dysydenta
Ojciec Joe Dasena to znany reżyser, zdobywca nagrody dla najlepszego reżysera na Festiwalu Filmowym w Cannes. W żyłach Julesa Dassina płynęła krew Żydów Ukrainy i Polski, przodkowie jego żony, skrzypaczki Béatrice Launer, byli emigrantami z monarchii austro-węgierskiej. Rodzice przyszłej gwiazdy poznali się na letnim obozie dla młodzieży żydowskiej w 1933 roku. Pobrali się, a pięć lat później urodziło się ich pierwsze dziecko – syn Joe.
Głowa rodziny kształciła się w Hollywood i szybko zadomowiła się w świecie filmowców. Joe miał zaledwie dwa lata, kiedy rodzina przeniosła się z Nowego Jorku do Los Angeles, gdzie otworzyły się perspektywy Julesa Dasena. W rodzinie urodziły się dwie kolejne dziewczynki, a Joe czuł się odpowiedzialny za swoje siostry i opiekował się nimi z entuzjazmem. Rodzina nie była szczególnie biedna, ale mały Joe nadal miał trudności z zdobyciem własnych pieniędzy, więc zaczął wcześnie pracować. Główną pasją przyszłego piosenkarza były książki, dlatego za własne pieniądze kupił komplet Encyklopedii Britannica.
Kiedy Joe skończył 11 lat, rodzina zmuszona była przeprowadzić się do Europy. Jules Dasen znalazł się na czarnej liście w Hollywood ze względu na członkostwo w Komunistycznej Partii USA, a także był objęty dochodzeniem w związku z rzekomą działalnością antyamerykańską. Tak, w 1949 roku pod koniec roku Dasenowie wraz z trójką dzieci znaleźli się we Francji. Joe wstąpił do elitarnego liceum „Institut Le Rosey” w Szwajcarii, następnie zmienił kilka szkół, a pięć lat później zmagając się z rozwodem rodziców wyjechał na studia do Stanów Zjednoczonych. Chłopiec był pełen nadziei i planów: mówił biegle trzema językami, z zapałem uprawiał sport – jazdę na nartach i pływanie, ale nie dla wyczynów sportowych, ale dla zabawy.
Po ukończeniu studiów medycznych w Stanach Zjednoczonych, a następnie skierowaniu się na antropologię, Joe uzyskał tytuł licencjata z antropologii na Uniwersytecie Michigan, a następnie tytuł magistra. Tutaj też stawiał swoje pierwsze kroki jako muzyk: w stołówce studenckiej zaczął śpiewać liryczne piosenki Georgesa Brassensa, akompaniując sobie na gitarze. Było to wówczas dość niezwykłe, bo cały świat słuchał rock and rolla i szalewał na punkcie Elvisa Presleya. Ale to była szczególna atrakcja Joe Dasena: bycie innym niż wszyscy inni. Dlatego zaczął sam komponować piosenki i nawet na prośbę ojca napisał dwie kompozycje do swojego filmu „La Loi”. Podczas studiów nie prosił rodziców o pieniądze, ale zarabiał je gdzie się dało, pracował jako barman, śmieciarz, zmywał naczynia w restauracjach i dostarczał towar do domów klientów. Po ukończeniu studiów Joe wykładał w Uniwersytet Michigan w Ann Arbor. Joe mieszkał w Ameryce przez 3 lata, a mimo to wrócił do Europy.
Jeden z symboli Francji
Na początku Joe Dasen nie rozumiał, co tak naprawdę chce robić w życiu. Pewnie dlatego uległ namowom ojca i podjął pracę jako asystent. Ponadto dostał pracę jako DJ radiowy, okazjonalnie kręcił odcinki filmów i pisał artykuły do magazynów. Wszystko się zmieniło, gdy J. Dasen poznał Marizę Massierę (Maryse Massiera): to ona, słysząc śpiew J. Dasena, zaczęła mówić, że powinien go usłyszeć cały świat. To właśnie jej po raz pierwszy na antenie zabrzmiał głos Joe Dasena – nagrała jego śpiew i zaniosła nagranie do rozgłośni radiowej. Potem występował na żywo i wkrótce zaproponowano mu solowy album.
Ale nie uważał się za piosenkarza w prawdziwym tego słowa znaczeniu, a bardzo bał się sceny, więc myślał, że muzyka pozostanie w jego życiu jedynie hobby. Ale Mariza nie poprzestała na namówieniu utalentowanej artystki do podpisania umowy ze studiem. I pewnego pięknego dnia Joe poddał się. Między innymi przez długi czas nadal w siebie wątpił. Publiczność praktycznie nie zauważyła pierwszych dwóch płyt nagranych przez J. Dasena. Ale po pojawieniu się trzeciego utwory artysty zaczęły być odtwarzane w radiu, a popularność piosenkarza zaczęła szybko rosnąć. Duży wpływ miały tu także koneksje ojca. Joe pozyskał producenta, z którym współpracował do końca życia, choć piosenkarz podpisał kontrakt z Jacques’em Ple (Jacques Plait) w sposób szczególny: ich relacje biznesowe opierały się na zaufaniu, uścisku dłoni. W 1967 roku Joe Dasen, który przezwyciężył strach opinii publicznej, pojawił się na dużej scenie w Cannes i był po prostu oszołomiony miłością publiczności. Gdy poczuł wsparcie kilku tysięcy widzów, przestał się tego bać i cieszył się każdym występem na scenie.
J. Dasen zasłynął jako wykonawca piosenek francuskich, ale najpierw pisał je po angielsku, następnie tłumaczył na francuski i wykonywał najpopularniejsze piosenki w kilku językach, co pomogło mu zdobyć sławę poza granicami Francji. W wielu krajach był po prostu uwielbiany, przewyższając popularnością nawet legendarnego Julio Iglesiasa.
Wkrótce J. Dasen zaczął być uważany za symbol Francji. Ponieważ tantiemy rosły wraz z popularnością, piosenkarz kupił dom pod Paryżem w nadziei, że on i Mariza, którą poślubił, będą mieli dzieci.
Na szczęście za mało czasu
2 lata po swoim pierwszym występie na scenie wykonawca doznał zawału serca. Lekarzom udało się go jednak uratować i miesiąc później Dz. Dasen został wypisany ze szpitala i wrócił do prób i nagrań. Przygotowywał się do swojego pierwszego koncertu w paryskiej Olimpii, który stał się dla niego nowym szczytem i odtąd on sam nie wątpił już w swój talent.
Mariza była u jego boku na początku jego twórczej drogi, wspierała wszystkie jego pomysły, została nie tylko jego żoną, ale także jego sekretarką, menadżerką, kierowcą, dietetykiem, fryzjerem i projektantem kostiumów. Czekało go kolejne szczęśliwe wydarzenie: w 1973 r. żona zaczęła się spodziewać, a małżonkowie zaczęli marzyć o tym, jak będą żyć szczęśliwie jako troje, a w przyszłości jako czwórka. Ale dziecko, urodzone przedwcześnie, żyło tylko 5 dni. Rodzice nie mogli znieść tego horroru i zapomnieć o wszystkim, a ta tragedia nie zbliżyła ich, ale rozdzieliła. Próbowali zbudować związek, ale zerwali po 4 latach.
J. Dasen nie stracił nadziei na szczęście, w 1978 roku poszedł do ołtarza ze swoją drugą wybranką Christine Delvaux, która urodziła mu syna Jonathana. Kristina okazała się temperamentna, histeryczna i niezrównoważona psychicznie i wkrótce Joe Dasen nie postrzegał jej już jako kobiety, w której się zakochał. Okazało się, że Kristina nadużywała alkoholu i narkotyków, a także zatruwała życie piosenkarki nieuzasadnioną zazdrością, nieustannie wywołując skandale bez powodu. Nawet narodziny drugiego dziecka nie uratowały małżeństwa. Piosenkarz szybko złożył pozew o rozwód i w sądzie wywalczył opiekę nad synami. Nieporozumienia w rodzinie, praca do granic wyczerpania i ciągła troska o dzieci nie minęły bez śladu. Zawały serca stały się częstsze. w 1980 roku wraz z dziećmi udał się na odpoczynek na Tahiti, gdzie kilka lat temu kupił ziemię z zamiarem stworzenia osobistej gałęzi raju na Ziemi. Ale dzień po przybyciu, 20 sierpnia, podczas lunchu w restauracji Joe Dasen doznał nowego zawału serca, tym razem śmiertelnego. Jej najmłodszy syn nie miał wtedy nawet sześciu miesięcy, a najstarszy dwa lata. Joe Dasen miał zaledwie 41 lat. Dzieci piosenkarki dorastały bez ojca, ale prawdziwej matce udało się je odzyskać. Oczywiście zmarła przedwcześnie i Jonathan i Julien pozostali u dalekich krewnych, ale trzeba przyznać, że ich los był raczej pomyślny.
Beznadziejny romantyk
W piosenkach J. Dasena nigdy nie było miejsca na podteksty polityczne i społeczne. Piosenkarz wierzył, że głównym celem jego pracy jest niesienie ludziom radości. Wrodzona skromność i brak pewności siebie sprawiły, że stał się niezwykle pedantyczny, chcąc doszlifować do perfekcji każdą rozpoczętą pracę. Producenci pamiętali, jak trudna była współpraca z J. Dasenem. Na scenie Joe Dasen nie oszczędzał: po każdym koncercie, niezależnie od jego wielkości, za każdym razem tracił dwa kilogramy.
Istota osobistego dramatu Joe Dasena polegała na tym, że całym sercem poszukiwał szlachetnych romantycznych uczuć, które wyśpiewywał w swoich hitach, jednak los, który przyniósł mu światową sławę i uznanie, nie dał mu tego, co najważniejsze: prawdziwej miłości.
Nie zgadzam się – porozmawiajmy o tym!
Żadnych obraźliwych komentarzy, ale komentarze zawierające wulgaryzmy będą automatycznie usuwane bez przeprosin.
Respublika.lt zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy niewykształconych, niegrzecznych, nie na temat, podpisanych w imieniu innej osoby, naruszających prawo, promujących spam lub nawołujących do przestępstwa. Jeśli nawołujesz do przemocy, nienawiści rasowej, narodowościowej, religijnej lub innej, Twoje słowa mogą po odlocie niczym wróbel zamienić się w ważącego tonę byka – Twoje dane udostępnimy na żądanie służb specjalnych Litwy.
„Ewangelista kulinarny. Miłośnik podróży. Namiętny gracz. Certyfikowany pisarz. Fan popkultury”.