Obiekt wojskowy odkryty w Polsce w pobliżu Bydgoszczy w kwietniu może być rosyjskim pociskiem manewrującym Ch-55 wystrzelonym z terytorium Białorusi w ramach masowych ataków na Ukrainę – poinformowała w środę polska stacja radiowa RMF FM.
Według wstępnych ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, na które powołuje się radiostacja, pocisk wleciał na terytorium Polski najprawdopodobniej po przekroczeniu wschodniej granicy kraju.
Siły Zbrojne RP nie mają w swoim arsenale rakiet Ch-55 ani ich systemów wyrzutni.
Pod koniec kwietnia minister sprawiedliwości kraju Zbigniew Ziobro poinformował, że polscy prokuratorzy i służby bezpieczeństwa prowadzą śledztwo w sprawie szczątków samolotu wojskowego odkrytego w centralnych lasach kraju.
Ministerstwo Obrony Narodowej zapewniło wówczas na Twitterze, że obiekt znaleziony w okolicach Zamościa i Bydgoszczy, około 265 km na północny zachód od Warszawy, nie stanowi zagrożenia dla mieszkańców.
Minister dodał, że przedmiot ten spadł w lesie kilkadziesiąt kilometrów od Bydgoszczy. To miejsce jest dość daleko od granicy rosyjsko-ukraińskiej.
Jak poinformował Z. Ziobro, śledztwo prowadzi wydział wojskowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, zaangażowani są eksperci wojskowi, policjanci oraz oficerowie kontrwywiadu wojskowego.
Urzędnicy nie sprecyzowali, o jaki sprzęt może chodzić.
Tymczasem lokalne media podały, że znaleziony obiekt może być pociskiem powietrze-powierzchnia.
Stacja radiowa RMF FM napisała wówczas na Twitterze, że obiekt miał „kilka metrów długości i zapadł się prosto w ziemię… Rura była pusta, nie wiadomo, czy eksplodowała”. Brakuje również głowicy”.
RMF FM dodało również, że na obiekcie widnieje tekst zapisany cyrylicą.
„Myśliciel. Miłośnik piwa. Miłośnik telewizji. Zombie geek. Żywności ninja. Nieprzejednany gracz. Analityk.”