Jedna trzecia – podana
To prawda, że historia jeży w życiu pary zaczęła się znacznie wcześniej. W rodzinie Sergeja wszystkie dzieci miały przezwiska, Sergej otrzymał przydomek Ezio. Jeszcze jako student otrzymał w prezencie glinianego jeża z piłką do koszykówki. To pierwszy jeż w kolekcji.
Po spotkaniu z Sergejem Kristina podjęła inicjatywę zbierania jeży w swoje ręce i zaczęły się szybko rozmnażać. Przy różnych okazjach przyjaciele lub krewni wręczali rodzinie figurki jeży, jeże sprowadzano z zagranicy.
„Otrzymaliśmy wiele jeży w prezencie: każdy, kogo znasz, kto gdzieś widzi jeża, zawsze nas pamięta i kupuje, zabiera do domu. Powiedziałbym, że około jedna trzecia z nich to naprawdę prezenty, jeśli nie więcej. Serce się cieszy, że ludzie myślą o tobie, pamiętają o tobie. To bardzo dobre uczucie” – mówi Kristina.
W kolekcji znajdują się głównie jeże pamiątkowe. Najmniejsza – zaledwie kilka milimetrów, największa – około 30 cm. Wciąż jest dużo pocztówek, wszelkiego rodzaju kubków z jeżami, zabawek, monet, broszek, obrazków, zabawek choinkowych, a nawet kremów i wina z jeżem na etykiecie.
Kolekcja była najpełniejsza, gdy rozpoczęła się kwarantanna, kiedy Kristina odkryła internetowe pchle targi.
Wszystkie są równie drogie
Najstarsze egzemplarze w kolekcji to pocztówki. „Uwielbiam te pocztówki, na których są pisane – z jakiegoś powodu sprzedają je taniej, ale można czytać listy, jakbyś dotykał życia innych ludzi. Kiedy się nad tym zastanowić, historie rzeczy rozwijają się ciekawie – ktoś napisał do kogoś, wysłał je i teraz te rzeczy znalazły się w naszej kolekcji”, Kristina jest szczęśliwa.
Innym ciekawym eksponatem z wizerunkiem jeża są dziecięce buty noszone przez samego Siergieja.
Jeż, który odbył najdłuższą podróż do kolekcji, pochodził nawet z Malezji. „Teraz mam dużo starych rzeczy i nie wiem, skąd się wzięły. Ale sam zamówiłem jeża z Malezji, więc dokładnie wiem, gdzie jest produkowany” – wyjaśnia ankieter.
Kristina jest zadowolona z eksponatów, które w najtrudniejszy sposób trafiły do jej domu – jeży przywiezionych przez Ukrainkę, która uciekła z wojny i została w Kłajpedzie, która wykopuje bardzo piękne zabawki.
Kłajpedzka dziewczyna lubi chodzić na jarmarki i choć jest tam wiele pięknych rzeczy, bo litewscy twórcy ludowi wiedzą, jak zrobić je naprawdę oryginalne, to zazwyczaj ich nie widzi, bo szuka tego jeża.
Obfitość: chociaż jeże mają swój własny pokój w domach mieszkańców Kłajpedy, tutaj też nie ma dla nich miejsca./ Zdjęcie z archiwum osobistego.
Zapytana, który jeż jest dla niej najcenniejszy, Kristina zastanawia się: „Jeden dzień, w zależności od nastroju, wygląda w jedną stronę, w drugą w inną. Ale naprawdę uważam, że nie ma czegoś takiego. bardzo drogie, wręczanie prezentu jest bardzo opłacalne. Otrzymałam też prezenty od nieznajomych – wysyłają je nawet z życzeniem, a nie wiem kto je wysyła. Dlatego chyba nawet nie sam przedmiot powoduje większość uczuć, ale jak to się stało. Na przykład niedawno dostałem broszkę wykonaną przez kobietę mieszkającą na Ukrainie”.
Ozdobiony tatuażami jeżowymi
Wybierając kolekcję jeżową, Kristina ma własne kryteria wyboru – na ich podstawie decyduje, czy jeż jest odpowiedni, czy nie. „Myślę, że powinniśmy prowadzić jakiś zapis, odnotowując, które jeże przyszły do nas, kiedy, skąd i jak, ale wciąż nie ma czasu, a ich liczba rośnie” – mówi kobieta.
Jeże z kolekcji Kłajpeda są żartobliwie podzielone na pewne kategorie – bohaterowie epoki kamienia, sztuka ludowa, bajki, nieprzepisowoszkło i inne.
Dwa „eksponaty” z kolekcji wciąż podróżują z kolekcjonerami, ponieważ Kristina i Sergejs to wytatuowane jeże. Oboje dostali tatuaże, kiedy zachorowali na jeże.
Według kolekcjonera najdroższy jeż w kolekcji kosztuje około 40 euro. Innymi słowy, nie ma jeży z diamentami. Żartują, że kupią je za pierwszą emeryturę.
Nie obliczyłem, ile kosztują nas te jeże, i nie chcę. W końcu tych pieniędzy i tak by tam nie było, a teraz jesteśmy szczęśliwi.
„Na początku nie podobało mi się, gdy ludzie po obejrzeniu kolekcji pytali: 'Ile tam jest pieniędzy?’”. Potem przestałem się denerwować, wszyscy reagują tak, jak chcą. Rozumiem – nawet gdybym nie kupił jeży, to i tak nie miałbym teraz tych pieniędzy, bo wydałbym je gdzie indziej. Nie wydaję więcej, niż mogę sobie pozwolić. Nie obliczyłem, ile kosztują nas te jeże, i nie chcę. W końcu tych pieniędzy i tak by tam nie było, a teraz jesteśmy szczęśliwi. Gdybym był dzieckiem, pewnie bawiłbym się z nimi cały dzień. Może za mało grałem w dzieciństwie”, śmieje się kolekcjoner.
Chociaż wiele osób pyta Kristinę, czy jej mąż nie wygania jej z domu ze wszystkimi jeżami, Sergej bardzo wspiera pasję swojej żony, która urodziła się z jej winy, jeśli gdziekolwiek widzi jeża – zawsze kupuje to. W rodzinie nigdy nie było żadnych konfliktów, ani o pieniądze wydawane na jeże, ani o zajmowaną przez nie przestrzeń.
Obecnie w domu zarezerwowany jest duży pokój dla jeży, ale i tam kolekcja prawie nie pasuje.
Lista jest wciąż długa
Córka pary, Katrina, również wie, jak uspokoić rodziców: jeśli przyniesie rysunek jeża, trzeba coś zrobić. Według Kristiny ta taktyka zawsze działa.
Rodzina kiedyś hodowała afrykańskie jeże karłowate, ale już nie chcą, bo żyją bardzo krótko – przyzwyczajają się do nich, a potem trudno je zgubić.
„Nie wiem, jak długo będziemy tutaj grać” – mówi Kristina. – Mam jeszcze listę jeży, które chciałabym mieć w kolekcji, ale czekają na swoją kolej, bo nie mogę kupić wszystkich na raz. Kiedy mam pieniądze, wybieram to, na którym najbardziej mi zależy i kupuję. Ostatnio słyszałem na przykład o Ukraince mieszkającej obecnie w Polsce, która rysuje bardzo piękne pocztówki. Ma tysiące kart, więc teraz sam wybieram, które kupię, bo wszystkie są piękne i chcę je wszystkie. Jeśli jeż mnie nie odnajdzie, znajdzie inny dom, nie martwię się zbytnio – to znaczy, że nie był przeznaczony. Moja lista jest wciąż długa, wystarczy.
„Ewangelista kulinarny. Miłośnik podróży. Namiętny gracz. Certyfikowany pisarz. Fan popkultury”.