Może to grozi, to przeraża. Ale znając stuletnie doświadczenie zachowania wschodniego sąsiada – i ostatni koszmar ataku na Ukrainę – nie ma gwarancji.
Płoną też napięcia w blokach międzynarodowych. Jak w przededniu wszystkich światowych konfliktów. Wygląda na to, że wystarczy jedna losowa iskra i globalny pożar, aby ponownie wybuchnąć.
Po raz pierwszy od 30 lat większość litewskiego społeczeństwa myślącego samodzielnie (nie kliszami obcej czy własnej propagandy) uważa to zagrożenie za realne. A fale niepokoju i pytań wydają się docierać do poziomów rządowych, tak bardzo odległych, jak mogły być w ostatnich latach od prawdziwych obaw ich narodu.
Co było potrzebne i jaki poziom świadomości sytuacyjnej pomógł rzucić dodatkowe iskry w atmosferę dzisiejszego, wypełnionego benzyną świata? W niezwykle niebezpiecznym środowisku geopolitycznym Litwy?
Władza próbuje odpowiedzieć na te pytania, które stawia społeczeństwo pogrążone w stresie niepewności. Główne zastrzeżenia/przeprosiny są następujące. Postaram się je uporządkować, a także po kolei odsłonić ich bezsensowność.
1. „To nie my tutaj, to Unia Europejska!” Po prostu spełniamy warunki zestawu sankcji wobec Rosji i nie wpuścimy niektórych towarów na terytorium Krasnojarska.
2. Chodzi o naszą solidarność z Ukrainą, która cierpi z powodu rozpętanej przez Rosję wojny grabieży. Musimy utrudniać życie agresorowi, gdzie tylko możemy.
3. Jest obroną godności i suwerenności Litwy. Musimy działać zdecydowanie, ignorować naciski, zagrożenia, jak wtedy, gdy naciskaliśmy na niepodległość w latach 1990-1991. To nasz patriotyczny i szanujący się obowiązek.
Zdjęcie pliku Elta.
4. Rosja nie potrzebuje pretekstu do rozpoczęcia wojny. Jeśli żółć uderzy w głowę, stworzy motyw do ataku i bez tranzytu – tak jak ZSRR w 1939r. zaatakował Finlandię i Polskę.
Żadne z tych wyjaśnień nie wytrzymuje nawet powierzchownej krytyki.
Tak więc 1) Unia Europejska i Niemcy, które stają się tam coraz bardziej monopolistyczną rolą, po narażeniu na proch strzelniczy na innej wschodniej granicy UE, dość wyraźnie kazały naszym władzom „zatrzymać konie”. że sankcje zabraniają Rosji eksportowania jej towarów do innych krajów. Ale nie z Rosji na terytorium Królestwa, które kontroluje. A warunki tranzytu są wymienione w umowie granicznej LR-RF. Oraz w umowach akcesyjnych LR do UE. Jakkolwiek nikczemny jest ten RF, zobowiązuje ich, dopóki umowy nie zostaną wypowiedziane. Tym głosem zdrowego rozsądku w UE, spragnionym sygnałów z Brukseli, nasi posłuszni urzędnicy zaczęli mamrotać, że tutaj „Litwie załamują się ręce”. To rzadki przypadek, w którym KE i część Niemiec wydają się bardziej zaniepokojone losem Litwy niż nasi politycy, którzy emanują młodzieńczym „bohaterstwem”.
2) Nieustannie wzywa się do naszej historycznej i ludzkiej wrażliwości na cierpienie narodu ukraińskiego, uzasadniając często nielogiczne, nieadekwatne i histeryczne decyzje przywódców Republiki Litewskiej (jak te przekleństwa z rosyjskiego żargonu kryminalnego, propagowane solidnie ( ?) aktorzy litewskich przestrzeni publicznych i myśląc z jakiegoś powodu, że w ten sposób ocala się Ukrainę, a wpływy rosyjskie są ograniczone). Litwa wraz z Polską to kraje, które dostarczają najbardziej humanitarnej i innej pomocy walczącej o przetrwanie Ukrainie. To nie tylko zasługa władz, ale także wyraz szczerego wsparcia naszych narodów i społeczeństw. Powiedz mi, jak banalna konkurencja krajowego tranzytu do Konyauliai pomoże Ukrainie? A jaki byłby pożytek ze scenariusza ukraińskiej wolności, gdyby Litwa, która zapewniała pokojowe schronienie dziesiątkom tysięcy ukraińskich uchodźców wojennych, była również spustoszona przez szerszy konflikt w Rosji? Agresor, reżim bandytów, państwo terrorystyczne – wszystko to prawda, ale opisy bardziej przemawiają do emocji. Prawdziwa pomoc polityczna wymagałaby, aby figury szachowe w tej dziedzinie były układane z chłodnym umysłem. Co wyraźnie stało się z decydentami kryzysu na Białorusi, Tajwanie, a teraz Karalaučiusem w rządzie Republiki Litewskiej.
3) Ale, mówią mi, to kwestia patriotyzmu, godności i suwerenności państwa! Gdybyśmy działali z taką pobłażliwością i ostrożnością, być może nie odważylibyśmy się przywrócić państwa 11 marca, ani nie obronilibyśmy się 13 stycznia! Jesteśmy odważnym narodem, Iwan nie powie nam liściastą „uszanką”, tranzyt przebiega przez nasze terytorium, LR i UE!
11 marca Zdjęcie pliku Elta.
13 stycznia Zdjęcie pliku Elta.
Odpowiadam. W latach przebudzenia walczyliśmy o przetrwanie jako naród. Warunkiem było odbudowanie własnego państwa narodowego. Dlatego uzasadnione, a nawet konieczne było podjęcie wielkiego ryzyka dla tego wspólnego celu. Uderzył głową w mur zgniłego już wówczas więzienia ZSRR, przed czołgami okupanta. W tamtych czasach zdrowe awanturnictwo było siłą opresyjną i wyzwalającą. Teraz, gdy mamy własne państwo, choć cierpimy na choroby korupcji i naśladownictwa demokracji, najważniejszym obowiązkiem odpowiedzialnych polityków jest zrobienie wszystkiego, co w ich mocy, abyśmy nie utracili naszego państwa. Nie stracilibyśmy nawet tych 180 dni, o których z niepokojem mówiła estońska premier Kaja Kalas (mówi się, że gdyby Rosja zajęła kraje bałtyckie, siły NATO sprowadziłyby je z powrotem w ciągu tej liczby dni zgodnie z planami, ale tak nie jest wiadomo, co by zostało z tych krajów i ich mieszkańców).
Pod względem wizualnym i emocjonalnym zadaniem mężów stanu i kobiet kochających swój naród jest maksymalne dbanie o to, aby nie powstały iskry, które mogłyby zamienić stare miasta Wilna czy Kowna w Mariupol nr 2. Dokładać wszelkich starań, aby ciała Litwinów dzieci, mężczyzn i kobiety nie są wyrzucane na ulice. Prawdziwy patriotyzm to zapewnienie jak największego bezpieczeństwa państwa i jego obywateli w obecnych niesprzyjających warunkach. Wsparcie rodzin rodzących i wychowujących dzieci. Polityka cen i godziwych płac. Kultura tożsamości narodowej, kultura duchowa, dostępna opieka zdrowotna.
Byłaby to czysta miłość do Ojczyzny ze strony klasy politycznej – dziś, odrzucając nawet ideę takich kierunków działania, dogodnie nazywa się to „populizmem”. Patriotyzm to tworzenie dokładnie takich warunków dla swojego kraju, a nie sekciarskiej terminologii przesiąkniętej mową o wartościach „europejskich”, „zrównoważonych”, „włączających”.
4) Oczywiście rosyjski atak nie potrzebuje prawdziwego powodu. Gdyby naprawdę chciała, stworzyłaby coś w rodzaju Mainili (wieś na przesmyku Karelii, którą Finowie „rozpuścili” w 1939 r.; tak ZSRR uzasadniał agresję na swoich sąsiadów na północy). oznaczają, że nasz rząd powinien dać tak dogodną wymówkę dla moskiewskiego despotyzmu – „Spójrz, światu, nieprzewidywalni Litwini głodują nasz „kaliningrad”!”
Nie ma znaczenia, że to nieprawda. W wojnie propagandowej to, co często (niestety) wpływa nie tylko na najwierniejsze odzwierciedlenie wydarzeń, ale na ilu ludzi, którzy nie wiedzą, nie pogrążają się w niej i mają wątpliwości, udaje się przekonać pożyteczną dla kogoś fikcją. inne centrum władzy. Całkowicie fikcyjne trailery na Litwie zmobilizowałyby całą światową opinię na rzecz naszego kraju. Nieudana próba uderzenia w nos syberyjskiego niedźwiedzia tranzytem króla – kto wie, czy zostanie to powszechnie wyjaśnione na korzyść Litwy.
To właśnie proponujecie, powiedzą mi zwolennicy rządzących decyzji, całowanie podeszw moskiewskich terrorystów, zabójców Bucza, kłanianie się groźbom?! O nie, kochaj się! Nie ma potrzeby przytulać się do niegodziwych ani powtarzać ich kłamstw. Wydaje się jednak, że ani Łotwie, ani Estonii, ani krajom Europy Środkowej nie oskarża się o schlebianie Rosjanom? I jakoś pozostają pryncypialne, godne i nakładają sankcje na Rosję – ale nie narzucają się w sytuacjach grożących wybuchem, jak nasza z Tajwanem czy teraz z tranzytem do Kraniaučiai. Gdzie jest sekret?
Czy wszyscy są głupi i konformiści? Czy nasza klasa polityczna nie jest jeszcze bardzo dojrzała? Zwracać większą uwagę na „wartości” swojego nowoczesnego dogmatyka niż na żywotne interesy państwa litewskiego?
Decyzja o ograniczeniu tranzytu z Rosji do Królestwa, uniemożliwiająca przez długi czas szpiegostwo rosyjskich niedźwiedzi, byłaby być może nadal zrozumiała, gdyby na Litwie stacjonowały trzy brygady NATO, a nasze główne miasta i obiekty strategiczne były chronione przed atakiem. granice i ochrona powietrza w przestrzeni są symboliczne, a korytarz suwalski jest bardzo wrażliwy, takie działania pachną skrajnie nieodpowiedzialnym awanturnictwem wobec mieszkańców jego kraju.
Amerykański system obrony powietrznej „Patriot”, fot. EPA-Elta.
Zakończę pokrewną refleksją na temat Pilėnai.
Profesor Vytautas Landsbergis przemówił do zgromadzenia z okazji święta narodowego: „Zamki!” Kontekst, jeśli dobrze zrozumiałem, był taki – lepiej palić się, umrzeć, jak załoga zamku Margiris, ale nie tracić tożsamości, nie kłaniać się wrogom.
Wzrasta poezja naszej powieści historycznej. W swoim czasie, na swoim miejscu, może wzbudzić uzasadniony opór. Obudzić szacunek narodu do samego siebie. Jednak prawdopodobnie nie potrzeba wiele rozumu, aby spalić siebie i/lub swój naród, stanowczym pochopnymi decyzjami. Wymagane byłyby zwiększone wysiłki aktywnych polityków w szczerej codziennej pracy nad ratowaniem swojego kraju i jego mieszkańców przed potencjalnymi zagrożeniami w postaci kryzysów politycznych i militarnych. Jak bronić życia Litwy.
Post na Facebooku autorstwa wielebnego Roberta Grigosa, 02/07/2022
„Ekstremalny gracz. Popkulturowy ninja. Nie mogę pisać w rękawicach bokserskich. Bacon maven. Namiętny badacz sieci. Nieprzepraszający introwertyk.”