23 sierpnia Litwa, Łotwa i Estonia obchodzą Bałtycki Dzień Drogi. Można go także wspomnieć jako dzień pierwszego wiecu na rzecz odzyskania niepodległości w 1987 roku. Bo tego dnia funkcjonariusze KGB w zaułkach wileńskiej starówki bawili się, bijąc jego uczestników.
Wtedy właśnie odbył się wiec, na który nawet „studenci” w „godzinach politycznych” systemu edukacyjnego ZSRR namawiali (naciskali), aby nie chodzić. Część z pomysłu, część nadesłana przez służby, a część z ciekawości. Prawdą jest, że część obecnych władz, zdeterminowana do oligopolu laurów i aureoli odzyskania niepodległości, a także media działające w terenie, przyznają później, że dowiedzieli się o tym, wówczas jeszcze niebezpiecznym (Sąjūdis będzie powstały później) wychodzi „z prasy”. Radziecki. „Tiesos”, „Komjaunimo Tiesos”, „Lietuvos pionieraus”, ewentualnie „Genio” itp. – nie było innego.
I tak tego dnia w Wilnie pod pomnikiem Adama Mickiewicza zebrali się odważni ludzie. Trudno dziś powiedzieć, czy było ich więcej, czy ci, którzy za nimi poszli, czy też reprezentowali przechodniów. Realius namierzył uczestników. Prawie zabili siostrę Nijolė Sadūnaitė, którą – jak sama powiedziała autorce tych słów – uratowali ludzie wyskakujący z samochodu na rosyjskich rejestracjach. Bo mężczyźni nie rozumieli wtedy, dlaczego ludzie w cywilnych ubraniach kopali kobietę w brzuch i żebra.
Siostra Nijolė do dziś powtarzałaby, że nie czuje nienawiści do Rosjanina jako osoby. Naprawdę tak myślę. Ale tutaj jest system, system, który wychował, który wychował takie stworzenia, czuję nawet raczej nienawiść. To zimna i wyrachowana pogarda.
Aby nie być zbyt subiektywnym, załączam rozpowszechnianą publicznie informację prasową. Nie poprawiane z jednego cytatu do drugiego
„W miarę jak Europa obchodzi 84. rocznicę paktu Ribbentrop-Mołotow, rosyjskie media kontynuują wysiłki na rzecz rehabilitacji tego traktatu. Według Debunk.org prawie dwie trzecie artykułów znalezionych w mediach kremlowskich na ten temat przychylnie przedstawiało podpisany dokument w przededniu II wojny światowej.
Pakt Ribbentrop-Mołotow, pakt o nieagresji pomiędzy Związkiem Radzieckim a nazistowskimi Niemcami, który podzielił Europę Wschodnią na rosyjską i niemiecką strefę wpływów i dał zielone światło agresji przeciwko Polsce, jest znany na Zachodzie jako ostatni zwiastun II wojny światowej.
Tymczasem wysiłki na rzecz rehabilitacji zarówno samego traktatu, jak i przywódców ZSRR, którzy go podpisali, są widoczne w Rosji od dobrych dwóch dekad. w 2019 roku Przyjęta przez Parlament Europejski uchwała, która podkreśla równą rolę nazistowskich Niemiec i Związku Radzieckiego w wybuchu II wojny światowej i potępia ich zbrodnie przeciwko ludzkości, znacznie zintensyfikowała wysiłki prokremlowskich mediów na rzecz publicznej obrony ich wersja historii. A w 2022 r. Rozpoczęta w lutym totalna agresja na Ukrainę dodała nowe argumenty przemawiające za tym, dlaczego Stalin i Putin słusznie atakują swoich sąsiadów.
Centrum analizy dezinformacji Debunk.org przeprowadziło badanie, jak i w jakim kontekście pakt Ribbentrop-Mołotow był prezentowany w 2023 roku w prokremlowskich mediach. Spośród 227 jednostek treści opublikowanych od początku roku 137 z nich odnosiło się do Porozumienia w kontekście pozytywnym lub pozytywnie neutralnym. Głównym przekazywanym przesłaniem jest to, że pakt Ribbentrop-Mołotow nie różnił się od ówczesnego kontekstu prawnego i od traktatów innych krajów europejskich z nazistowskimi Niemcami.
Ilustrują to przemyślenia wyrażone w wywiadzie udzielonym przez ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa Pervijowi Kanalowi: „Na długo przed obecnymi wydarzeniami na Ukrainie nasi zachodni koledzy zaczęli dokładnie to robić na szczeblu oficjalnym, oskarżając także ZSRR i Hitlera. Pakt Ribbentrop-Mołotow miał być przyczyną wybuchu II wojny światowej. O tym, że rok temu Paryż i Londyn podpisały to samo z Adolfem Hitlerem, w ogóle się nie wspomina. Spisek monachijski i rola w nim Polski to temat tabu. »
„Z jednej strony wskazuje się, że Pakt Ribbentrop-Mołotow był umową zwyczajną, która w niczym nie różniła się od innych umów zawieranych wówczas przez rządy innych krajów. Z drugiej strony, choć początek wojna w Rosji zostaje oficjalnie przełożona na rok 1941, prokremlowskie media odwołują się do różnych wydarzeń, które miały doprowadzić do wybuchu wojny. Z traktatu niemiecko-polskiego z 1934 r. lub traktatu między Wielką Brytanią a Niemcami z 1935 r. aż do austriackiego Anschlussu, a nawet porozumień monachijskich oraz niemieckiej i polskiej agresji na Czechosłowację w 1938 roku” – wyjaśnia Algirdas Kazlauskas, analityk Debunk.org.
Jego zdaniem wszystko to ma na celu odwrócenie uwagi od faktu, że ZSRR był krajem agresorem, który aktywnie przyczynił się do wybuchu operacji wojskowych na dużą skalę. A to stoi w sprzeczności z mityczną historią ZSRR, zaatakowanego jako niewinna ofiara, broniącego się i pokonującego hitlerowskie Niemcy.
Aby wzmocnić narrację o ZSRR jako „niewinnej ofierze”, w przededniu rocznicy operacji Barbarossa rosyjska FSB opublikowała, a prokremlowskie media wyemitowały fragmenty zeznań niemieckiego nazistowskiego generała Ferdynanda Schoernera. Według niego „od momentu podpisania umowy [iš Vokietijos pusės] istniał świadomy i wyraźny zamiar nieprzestrzegania tej umowy”.
Dużo uwagi w mediach rosyjskich poświęcono także innej narracji odwołującej się do nieuchronności wojny pomiędzy ZSRR a Niemcami. Widocznie przewidując to, Stalin postąpił mądrze, dzieląc wraz z Hitlerem Polskę, kraje bałtyckie i Finlandię, zyskując w ten sposób czas na wchłonięcie nowego terytorium i przygotowanie się do niemieckiego ataku.
W toku śledztwa ustalono, że podobnym argumentem uzasadniano zakrojoną na szeroką skalę inwazję wojskową Putina na Ukrainę. Rosja Putina zastosowałaby zatem zwycięską taktykę II wojny światowej: przejęcia i wchłonięcia sąsiednich terytoriów, aby zyskać czas i przestrzeń na nieuniknioną wojnę z Zachodem.
„To, co jeszcze kilka lat temu mogli wykryć jedynie ci, którzy głęboko interesują się rosyjską polityką, dziś nieskrywana agresja i obietnice rozpoczęcia wojny z Zachodem stały się w rosyjskich mediach normą. Z jednej strony, choć taka uwertura może być szokujące, należy mieć na uwadze, że jest ono skierowane do krajowego odbiorcy i ma na celu stworzenie rzekomo pseudohistorycznego uzasadnienia dla dotychczasowej agresywnej polityki Kremla. Z drugiej strony gra w otwarte karty może świadczyć o desperacji Kremla. to, co Moskwa osiągnęła politycznie, to kłamstwa i dezinformacja. Jest prawdopodobne, że otwartość Rosji na jej plany nie przestraszy jej sąsiadów, ale zmusi ich do poważnego przygotowania się do przeciwstawienia się im” – stwierdził analityk Debunk.org.
Według A. Kazlauskasa negacja okupacji państw bałtyckich była tradycyjnie ważnym czynnikiem w rehabilitacji paktu Ribbentrop-Mołotow: „Szczególnie podkreślano kapitulację państw bałtyckich bez oddania strzału, jakby dla jasne, że ich wejście w szeregi ZSRR było dobrowolne. To po raz kolejny pokazuje, jak ważną rolę odegrali partyzanci biorący udział w Walce o Wolność, którzy swoją bronią udowodnili ciągłość państwa litewskiego i brak pojednania z okupacją rosyjską.
***
Ile terytorium, odpowiedz mi, potrzeba temu pasowi Kremla, ile potrzeba, aby potykać się i brutalnie rabować narody? Ilu Jonasa Žemaičiai-Vytautasa i Adolfa Ramanauskasa-Vanagisa potrzebujesz? Ilu Mannerheimów, Sadūnaičiai, Dudaev, żeby zrozumieli, że nie musimy być przez nikogo prowadzeni, że ich „wyzwolenie” nie jest pożądane? Czy Zełenski już wystarczy?
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Trasy Bałtyckiej wszystkim.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”