Kražia masakra czy Kražia „masakra”? – Respublika.lt

Rozmowa o masakrach Kražia – z dr de Šiauliai. Dangirus Mačiuliu, starszy pracownik naukowy Litewskiego Instytutu Historycznego.

– Co skłoniło pana i pana kolegę do poruszenia tematu masakr w Kražii?

– Naszym zdaniem wydarzenie masakry w Krazii bardzo dobrze ilustruje politykę rządu carskiego na tym terenie w XIX wieku, w okresie cesarstwa. Z drugiej strony bardzo dobrze ilustruje rozwój fenomenu pamięci. Tym bardziej, że wydarzenie odbiło się szerokim echem na całym świecie.

Bardzo interesujące było przyjrzenie się samej anatomii buntu: co motywowało ludzi do oporu, jakie są główne czynniki, bodźce, jak rozwija się opór, jak dojrzałe jest społeczeństwo?, ogólnie, co oznacza determinacja do oporu.

– Co skłoniło Kražiasów do sprzeciwu wobec zamknięcia kościoła?

– Krazi nie byli pierwszymi, którzy stawiali opór. Wiemy, że na długo przedtem podobne wydarzenia miały miejsce w tej samej dzielnicy Kelmė, kiedy wierzący stawiali opór Tytuvėnai. I wtedy im się udało.

Następnie znamy przypadek Kęstaičiai – cerkwi w Kęstaičiai nie udało się obronić. Wydarzenia w Kęstaiciach nie odbiły się tak szerokim echem, choć myślę, że wtedy wieść się rozeszła.

Zamknięcie Kraji nie było procesem jednodniowym, trwało kilka lat. Próbowano ratować cerkiew: pisano petycje, apelowano do cara. Ludzie mieli oczekiwania – oczekiwali życzliwości od monarchy.

Cesarstwo i rząd tamtych czasów nie były monolityczne, jak sobie wyobrażano.

– Od kiedy zacząłeś używać terminu „Kražių skerdynės”?

– Zaraz po imprezie. Samo wydarzenie jest opisywane jako coś przerażającego, a w miarę jak wieść się rozchodzi, liczba ofiar wzrasta. Niektórzy piszą, że były setki zgonów, aby podkreślić brutalność historii.

– Dlaczego proponuje Pan umieścić „masakrę” w Kražiai w cudzysłowie?

– Myślę, że termin „masakra” powinien być użyty w trybie warunkowym. Wolałbym nazwać to historią obrony kościoła w Kražiai.

Ale masakra już się narzuciła jako pewien obraz, utrwaliła się w naszej zbiorowej pamięci jako bardzo wyraźny epizod historyczny.

– Według twoich badań, jaka jest szacunkowa liczba ofiar masakr w Kražii?

– Sprawa ofiar jest bardzo skomplikowana, wciąż pozostają pewne wątpliwości. Istnieje jednak bardzo duże prawdopodobieństwo, że tej nocy, podczas samych wydarzeń, nie było ofiar. Ale jest prawdopodobne, że byli ludzie, którzy zmarli z powodu ran, ran po pewnym czasie.

W zebranych wspomnieniach można znaleźć rzeczy sprzeczne. Jedna osoba powiedziała, że ​​może nawet pokazać doły, w których zakopano ofiary, a inna wyjaśniła, że ​​doły te nigdy nie były zakopane.

– Czy książka zmieni dane encyklopedyczne, że 9 osób zginęło, około 50 zostało rannych, 330 zostało przesłuchanych, 71 zostało aresztowanych w masakrach w Krazii?

– Chyba tak. Kolega przeprowadził bardzo szczegółowe śledztwo, przejrzał księgi zgonów okolicznych parafii. Jest to jednak pytanie, na które nigdy nie uzyskamy pełnej odpowiedzi, ponieważ kilka ofiar wspomnianych we współczesnych źródłach nie zostało jednoznacznie nazwanych, więc nie ma możliwości weryfikacji.

Z drugiej strony istnieją pewne doświadczenia traumatyczne, które na ogół są bardzo trudne do analizy. W okresie międzywojennym Antanas Rimkus, zbierając dane i pisząc wspomnienia, zauważył, że są tematy, których, gdyby zapytał uczestników, nie zrozumiałby, np. znęcanie się nad kobietami przez Kozaków. Nie ulega wątpliwości, że były ofiary – okaleczone, ranne, a później zmarłe z powodu odniesionych ran.

– Jakie przyczyny sprawiły, że wieść o Krajisach rozeszła się tak szeroko, od Ameryki po Japonię?

– Myślę, że jest kilka powodów. Stworzono wdzięczne warunki. Po powstaniu 1863 r. ówczesne społeczeństwo pogodziło się z sytuacją, że trzeba żyć z carskim imperium, bo nie ma sensu stawiać oporu. I nagle pojawiają się ludzie, którzy są zdeterminowani, by walczyć o swoje prawa.

Znów wiemy, że w tym czasie Polska nie była w całości częścią Imperium Rosyjskiego, część należała do Austro-Węgier, a polska prasa tam działała. Pierwsze książki, broszury, można powiedzieć, pojawiają się niemal natychmiast, są wydawane właśnie na terytorium Polski, która wówczas należała do Austro-Węgier.

Komunikacja już działa całkiem dobrze, wiadomości są nadawane na całym świecie przez telegraf. W Ameryce jest społeczność litewska – wieści rozchodzą się tu bardzo szeroko. Brutalna przemoc zdawała się potwierdzać obraz Rosji jako potęgi, która nie liczy na środki, jest całkowicie niecywilizowana.

– W prasie międzywojennej można też znaleźć wersję, że masakry krazijskie to „czysto powstanie chłopów żemuckich przeciwko Rosjanom”.

– W okresie międzywojennym rozpoczyna się bardzo ciekawy proces, w którym ujawniają się starania tych, którzy identyfikują się jako Żemaici, którzy podkreślają żemaicką tożsamość. Tożsamość żmudzka była często kojarzona nie tylko z lokalnym życiem, ale także z bardzo szczególnym żemuckim charakterem, nacechowanym uporem, stanowczością i determinacją w obronie swoich wartości.

Obrońcy cerkwi w Krazii, którzy nie wpadli w panikę, stanęli na wysokości zadania, wydawali się sztandarem prawdziwych Żmudzi. Na przykład w okresie międzywojennym w Raseiniai odbywa się odsłonięcie pomnika „Żemaicjusza” (ma inną nazwę, ale wszyscy nazywają go „Żemaicjuszem”). Sołtys powiatu rosejńskiego (wówczas Kražiai należały do ​​powiatu rosejńskiego) dba o to, aby w uroczystościach uczestniczyli zwolennicy Kościoła w Kražiai, którzy są ucieleśnieniem prawdziwego ludu Žemaiţi.

Znak tożsamości Samów odradza się później, po przywróceniu niepodległości, kiedy pojawia się ruch kulturowy ludu Samów.

– Cofnijmy się do roku 1893. A jaki był wkład własny duchowieństwa w obronę kraziańskiego kościoła?

– W okresie międzywojennym dość było krytyki, zwłaszcza w narracji nacjonalistycznej, że duchowieństwo katolickie nie stanęło po stronie ludu i nie broniło Kościoła.

Z drugiej strony były dwa momenty. Chwileczkę: duchowieństwo wspierało tę walkę w miarę możliwości pokojowo, legalnymi środkami prawnymi, ale nie popierało nocnych czuwań, czuwania, konfrontacji. Istnieje obawa, że ​​doprowadzi to do fali represji, że dojdzie do jeszcze większych represji.

– Czy udało się panu odnaleźć potomków uczestników masakry w Krazii?

– Tak, zadziałało. Z biegiem czasu wspomnienia znacznie wyblakły, od tamtych wydarzeń minęło kilka pokoleń. Powszechnie uważa się, że żywa pamięć trwa około 100 lat, po czym naturalnie zanika.

W czasach sowieckich w Kražiai odbyła się wyprawa folklorystyczna, spisano folklor. Uczestnicy nie zbierali specjalnie opowieści o „rzezi w Kražiai”, ale po prostu prosili ludzi, aby opowiedzieli coś ciekawego – niezwykłe wydarzenie. Potem opowiedziano wiele historii o „rzezi w Kražiai”, w opowieściach było bardzo mało rozbieżności faktycznych. . Od tamtych wydarzeń minęło około 80 lat.

Rozmawiając z Kraziskimi w bardziej szacownym wieku niejeden pamiętał, że w czasach sowieckich rozmawiali o „masakrach w Kraži”, ale był to spisek, o którym ludzie nie chcieli mówić. ale ze względu na roztropność wynikającą z powojennych represji, inwigilacji ideologicznej uznaliśmy, że lepiej o tym nie mówić.

– W jaki sposób pamięć o masakrach w Kražiai jest obecnie przechowywana w Kražiai?

– Teraz sytuacja jest dobra, chociaż Kražiasowi nie powiodło się z przechowywaniem pamięci. W okresie międzywojennym zaczęto gromadzić kolekcję „Kražiai skerdynyi”, utworzono muzeum, gromadzono nie tylko przedmioty związane z Kražiai, ale także szaty liturgiczne, sztukę sakralną. Kolekcja spłonęła w pierwszych dniach II wojny światowej. Wojna.

Po wojnie z inicjatywy miejscowych historyków podjęto kolejną próbę zebrania różnych pamiątek związanych z tym wydarzeniem, ale część kolekcji, jak rozumiem, została splądrowana, a część zniszczona. Pastor Kražiai ustawił w kościele małą wystawę poświęconą „rzezi w Kražiai”.

– W przyszłym roku minie 130 lat od masakry w Kražii, czy to wydarzenie jest nadal aktualne?

– To ważne dla lokalnej społeczności. Wydarzenie to odnajdziemy w podręcznikach jako przykład brutalnej polityki Imperium Rosyjskiego, próby konsolidacji ortodoksji poprzez ograniczanie praw katolików. Dla wierzących to heroizm, lekcja obrony swojej katolickiej tożsamości.

Widzimy nawet wyraźną chęć kanonizacji obrońców kościoła w Krazii, którzy zginęliby w obronie kościoła. Jest to historia męczeństwa wiary.

Aiken Duartep

"Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *