Kapitan Polski, który jednym mostem przekroczył dwie ślepe ściany: jesteśmy Kopciuszkiem mistrzostw

Dla Lukasa Doncica, Giannisa Antetokounmpo czy Nikoli Jokica potrójny dubel na Mistrzostwach Europy pozostaje tylko aspiracją. Kogo nie ugryzła seria poprzedników z poprzednich pokoleń: od Arvydasa Sabonisa po Dirka Nowitzkisa.

W 1993 i 1995 osiągnęły to dwie chorwackie legendy: Stojko Vranković i Tony Kukočius.

W 2017 roku na tę zaszczytną pozycję niespodziewanie wszedł mało znany Rumun Andrei Mandache: w meczu z Czarnogórą obrońca zdobył 14 punktów, 10 zbiórek i 12 asyst.

Ale ten mecz nie doprowadził do niczego dla jego drużyny, a Rumunia, po przegranej, pozostała na przedostatnim miejscu w mistrzostwach.

Nazwisko pani Ponitki powinno utkwić znacznie głębiej w pamięci.

Z 26 punktami, 16 zbiórkami, 10 asystami i 41 asystami 29-letni napastnik rozwiał nadzieje Słowenii na obronę tytułu mistrzowskiego w ćwierćfinale.

„To pierwszy potrójny dublet w moim życiu, nie spodziewałem się, że osiągnę go w Mistrzostwach Europy. Ale teraz mam w głowie scenariusz meczu, aby spróbować zrozumieć, dlaczego tak szybko straciliśmy rozum. Zapytaj ja jutro jak się czuję – może wszystko będzie już na swoim miejscu, a przy takiej okazji będę się czuł tak, jak powinienem – powiedział pan Ponitka, który po zakończeniu meczu wciąż był zagubiony w obfitości wydarzeń 90:87.

Polacy z napisem wstępnym po prostu zmiażdżyli armię Luki Doncica w pierwszej połowie meczu, prowadząc 23 punktami.

Stracili wszelkie prowadzenie, które zbudowali w trzeciej kwarcie, chociaż w ostatnich 10 minutach udało im się posłać Słowenię do drugiego nokautu.

„Byłem trochę zaskoczony w pierwszej połowie naszego meczu. Mieliśmy 20 punktów przewagi nad broniącymi tytułu mistrzami, co nigdy wcześniej nie miało miejsca w tym turnieju. Zaczęli naciskać na nas w trzeciej kwarcie – spodziewaliśmy się tego, ale może moglibyśmy Nie straciliśmy tak szybko inicjatywy, ale trzeba pamiętać, że nigdy wcześniej nie byliśmy w takich sytuacjach, bo rzadko gramy w ćwierćfinale, więc wszystko jest zrozumiałe.

Nie mogliśmy się uspokoić i grać naszymi kombinacjami. Powiedziałem AJ Slaughter na boisku, że musimy po prostu uzbroić się w cierpliwość, ponieważ Słoweńcy nie będą w stanie grać tak agresywnie w pozostałych dwóch połowach, prędzej czy później będziemy mieli szansę na decydujący cios. I taka okazja nadarzyła się w ostatniej kwarcie – przypomniał kapitan klubu, który obecnie nie ma reprezentacji, który opuścił Sankt Petersburg „Zenit” (Rosja) zeszłej wiosny z powodu wojny na Ukrainie.

– To szaleństwo myśleć, że tak zniszczymy Słowenię w pół meczu. Jeszcze bardziej niesamowite było opanowanie, jakie okazaliśmy, gdy Słoweńcy nas złapali.

Ale to nie przypadek. Mam nadzieję, że wszyscy krytycy znikną z koszykówki, ponieważ ich zamknęliśmy. Mam nadzieję, że to zwycięstwo zjednoczy polskie środowisko koszykarskie i pozwoli nam pozostać na podobnym poziomie przez długi czas – powiedział Igor Miličičius, trener chorwackich zwycięzców.

Jego zespół naprawdę ma powód, by latać po niebie. Polska nie znalazła się w czwórce najlepszych drużyn mistrzostw Europy od 1971 roku, kiedy turniej odbywał się także w Niemczech.

Nawet w ćwierćfinale Polacy grali ostatnio przed tym w 1997 roku.

To prawda, że ​​na ostatnich mistrzostwach świata, gdzie pojawili się po 52-letniej przerwie, drużyna wyszła już silna, zajmując ósme miejsce.

Jednak niewiele osób w Polsce sądziło, że tym razem uda się przynajmniej powtórzyć coś podobnego, nie mówiąc już o kolejnym kroku naprzód.

To prawda, że ​​w środę rodaków na trybunach Mercedes-Benz Arena wsparła garstka polskich kibiców, a koszykarze liczą, że wraz ze zbliżającym się weekendem jeszcze więcej z nich przekroczy granicę.

„Dla nas to zwycięstwo znaczy wszystko i trudno zdecydować się dla całego kraju. Koszykówka nie jest w Polsce zbyt popularna, ale może to się niedługo zmieni. Przecież to już tydzień temu mówiłem, że każdy turniej ma swojego Kopciuszka , i oto jesteśmy – jesteśmy Kopciuszkiem tych mistrzostw” – powiedział Ponitka.

Teraz jego zespół musiał spojrzeć jeszcze dalej w przeszłość. Polska nie zdobyła medalu na Mistrzostwach Europy od zdobycia brązu w 1967 roku, więc będą musieli spróbować wykorzystać tę niespodziewaną okazję.

W półfinale Polacy zmierzą się z Francją, która pokonała Włochy 93-85 po dogrywce w pierwszym ćwierćfinale w środę.

Drugim duetem w półfinale będzie Hiszpania i Niemcy. Walka o miejsce w finale odbędzie się w piątek.

Przypominamy, że w 1/8 finału Słoweńcy pokonali Belgów 88:72, a Polacy wyeliminowali Ukraińców 94:86.

Surowo zabrania się wykorzystywania jakichkolwiek informacji opublikowanych przez DELFI na innych stronach internetowych, w mediach lub w innych miejscach lub rozpowszechniania naszych materiałów w jakiejkolwiek formie bez zgody, a po uzyskaniu zgody konieczne jest podanie DELFI jako źródła.

Edwin Claye

„Praktykujący Twitter. Profesjonalny introwertyk. Hardkorowy znawca jedzenia. Miłośnik sieci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *