Ten rok obfituje w przyjemne zmiany dla twórcy inicjatyw społecznych, Indrei Stonkuvien. Wiosną słynna kobieta kupiła wiejską posiadłość nad morzem ze swoją ukochaną tłumaczką Vidą Bareikis, a później oświadczyła się sobie.
Idea oazy spokoju blisko morza i jak najdalej od miejskiego zgiełku kiełkowała już od kilku lat. Znalezienie miejsca, w którym można mieć prywatność i być blisko akwenu, nie było łatwe. Para, która była zainteresowana więcej niż jednym projektem i budową, nie przestawała się zawieść. Po długich poszukiwaniach podczas spaceru brzegiem morza, on i Vida niespodziewanie znaleźli swoją wymarzoną posiadłość. Po przebrnięciu przez wydmy para znalazła autentyczny wiejski dom, który spełnił wszystkie ich oczekiwania, ale musieli pracować przez cały rok, aby właściciel zgodził się sprzedać posiadłość.
„Poznaliśmy Elenyte, dowiedzieliśmy się jakie wino lubi, jaki ser jada, po tygodniu świetnie się bawiliśmy, ale na koniec rozmowy powiedziała: dzieci, wiedzcie, że będę nie sprzedawać farmy. Oczywiście łatwo mnie urazić, Dobryi myślę dobrze, ale mówię, jeśli myślisz o sprzedaży, chcemy być pierwsi na liście”, powie Indrė we wtorek wieczorem, o 20:00, w programie LNK „Bus visko”.
Para pożegnała się serdecznie, przytuliła i rok później klucze mieli już w dłoniach. Pierwszego maja oficjalnymi właścicielami gospodarstwa zostali V. Bareikis i I. Stonkuvienė. Indre spędza całe lato z dala od miejskiego zgiełku i próbuje okiełznać wiejskie życie, ale początki nie są łatwe. W pierwszym miesiącu słynna kobieta poczuła się jak w reality show „Survival”.
„Vido jest łatwiejszy, jest jak Tarzan, dorastał na wsi i wszystko jest dla mnie niezwykłe. Pierwsza noc w chacie przypomina dziką przyrodę Afryki. Gaśniesz światło i całe życie się zaczyna, słyszysz chodzą wszelkiego rodzaju chrząszcze, to komar, to mysz” – podzieli się swoimi wrażeniami Indrė, wspominając, jak trudno było okiełznać życie na wiejskiej farmie.
Podobnie jak wielu znanych ludzi, prywatność jest dla Indrey ważna. Chociaż większość codziennych chwil dzieli w mediach społecznościowych, są też chwile, które zachowuje dla siebie. Bez wątpienia czarno-białi wyznawcy otrzymywali niekończące się pytania o miejsce pobytu ich posiadłości, ale para postanowiła nie ujawniać lokalizacji. Ale nawet jeśli ukryli farmę przed wścibskimi oczami, byli tacy, którzy ich znaleźli. Znana kobieta nie będzie ukrywać, że raz była nawet śledzona.
„Śledzono mnie z Połągi na farmę, aby dowiedzieć się, gdzie się osiedliliśmy” – wyznaje znana kobieta i ujawnia, że po tym, jak fani poznali dokładny adres, zaczęli udostępniać sobie dane kontaktowe na portalach społecznościowych.
„Ewangelista kulinarny. Miłośnik podróży. Namiętny gracz. Certyfikowany pisarz. Fan popkultury”.