Cud gospodarczy Polski przyprawia o rumieńce nawet najstarszych członków UE. Jednak litewska minister finansów Ingrida Šimonytė nie jest zaskoczona porównaniem wzrostu gospodarczego Polski z sytuacją Litwy.
Minister żartobliwie nazywa wyróżnienie przyznawane naszym użytkownikom za pozytywne wskaźniki polskiej gospodarki i twierdzi, że porównując je ze wskaźnikami Polski, odpowiedzmy najpierw na kilka pytań.
„Znaczna dewaluacja złotego złagodziła warunki eksportu, natomiast import stał się droższy i popchnęła społeczeństwo do wyboru produkcji krajowej. Polska jest dużą, ale bardziej zamkniętą gospodarką niż Litwa, stąd „zewnętrzny szok popytowy”, z jakim borykały się kraje eksportujące w początkowo miał mniejszy wpływ na PKB niż na nas” – oznajmił Minister Finansów.
Według niej połączenie korzystniejszych warunków dla eksportu, uwarunkowanych dewaluacją waluty i większym spożyciem produkcji krajowej (ze względu na droższy import), przyniosło pozytywne rezultaty. Polska 2003-2008 Na Litwie nie kumulowały się takie nierównowagi jak na Litwie – ani na rynku nieruchomości, ani na rachunku bieżącym, więc nie było nagłej zmiany, nie było szoku kredytowego, jak to miało miejsce na Litwie.
„Czy dewaluacja waluty nie miała żadnych negatywnych skutków?” Oczywiście, że to spowodowało. Dług rośnie w wyniku dewaluacji. Jednak zadłużenie Polski w walutach obcych nie jest tak duże jak Litwy, więc wpływ nie był aż tak znaczący” – zauważył minister.
„Polityka prowadzona przez rząd ma także niewątpliwy wpływ na finanse publiczne, bo deficyt oznacza rosnące zadłużenie” – mówi I. Šimonytė, „Dlatego Polska, podobnie jak inne kraje, które pobudziły gospodarkę, będzie musiała pomyśleć o „strategii wyjścia”, zwłaszcza, że polska konstytucja określa 55-proc. limit zadłużenia PKB, którego nie można przekroczyć. Kolejnym palącym problemem, przed którym staną wszystkie kraje UE w 2010 roku, jest rosnące bezrobocie.
Zdaniem ministra, zastanawiając się nad naszą sytuacją i uporczywie porównując się z polskimi wskaźnikami, odpowiedzmy najpierw na kilka pytań: Czy w ostatnich latach doświadczyliśmy na Litwie zrównoważonego wzrostu, bez napędzania baniek spekulacyjnych? NIE.
„Czy gospodarki Litwy i Polski też są otwarte?” NIE. Czy nasze gospodarki są tej samej wielkości? NIE. Czy nasza polityka monetarna jest taka sama? NIE. Czy struktura naszego zadłużenia jest taka sama? NIE.
Czy można się dziwić, że te same okoliczności globalne (kryzys finansowy, osłabienie popytu zewnętrznego) miały zasadniczo odmienny wpływ zarówno na nasze gospodarki, jak i na naszą zdolność do podejmowania określonych decyzji lub tolerowania okoliczności, takich jak spadek kursu walutowego?
A przypisywanie naszym konsumentom pozytywnych wskaźników polskiej gospodarki jest może żartem możliwe, ale biorąc pod uwagę wielkość gospodarki, obserwowana na początku roku aktywność konsumencka na Litwie nie mogła mieć jedynie minimalnego wpływu” – stwierdził. Šimonytė powiedziała portalowi.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”