– W jakim duchu Związek Litewskich Więźniów Politycznych i Deportowanych wita 14 czerwca – Dzień Żałoby i Nadziei, upamiętniający masowe deportacje Litwinów rozpoczęte w 1941 roku?
– Przede wszystkim dbamy o to, aby ten dzień był obchodzony. Staramy się organizować obchody tego dnia we wszystkich naszych oddziałach i u siebie lub po prostu uczestniczyć w imprezach organizowanych przez innych. Mamy zaproszenie do Sejmu. Jednak nie jest tak łatwo przyjechać ze wszystkich części Litwy, podczas gdy średnia wieku większości naszych zesłańców, byłych sympatyków, wynosi ponad 80 lat. Ograniczymy się zatem do tego, aby wszyscy w swoim mieście uczestniczyli w wydarzeniach i upamiętnili tak boleśnie pamiętny dzień.
Potrzebujemy tych spotkań i tych upamiętnień. Żyjemy w tym samym stanie umysłu, co wcześniej. Daty wszystkich deportacji są wyryte w pamięci. Wszyscy pamiętają ten horror, tę nędzę, tę stratę, jesteśmy jakby naznaczeni tym losem.
– Ustawa o desowietyzacji przestrzeni publicznej weszła w życie 1 maja. Co Ty o nim myślisz?
– Prawo jest potrzebne, ale uważam, że jest zbyt miękkie. Samo burzenie pomników z sowiecką symboliką, zmiana nazw ulic – to nie jest cel, który byśmy sobie życzyli.
– Co przegapiłeś? Podaj nazwiska osób odpowiedzialnych za deportacje?
– Bardzo nam umknęło to, że ludzie, którzy byli zdrajcami, agentami, którzy wygnali i zabili, zostali oficjalnie nazwani. To było nie tylko moje marzenie, ale wszystkich wygnańców i pozostaje marzeniem.
Pracownicy KGB, ich poplecznicy i współpracownicy powinni zostać oficjalnie zdemaskowani. A Partię Komunistyczną należy uznać za organizację przestępczą. Teraz mówią, że to staromodne, że niczego to nie zmieni. Rozumiem, komuniści też byli organizatorami Sąjūdis, większość z nich bardzo chciała i walczyła o niepodległość Litwy, ale ludzie, którzy pomogli Sowietom, nie są jeszcze znani.
Widzieliście, jak źle potoczyły się sprawy z prezydentem Gitanem Nausėdą. Gdyby powiedział – chcę jechać do Niemiec i wstąpić do partii, wszyscy byliby spokojni. Teraz ta sytuacja stała się nieco tajemnicza. Wszyscy prezydenci z wyjątkiem Valdasa Adamkasa byli komunistami. Kto ich potępił? Osoba. Ale nazwiska tych komunistów powinny być znane. Członkowie naszego związku jednoznacznie opowiadają się na wszystkich naszych spotkaniach, spotkaniach i prywatnych rozmowach o uznanie partii komunistycznej za organizację przestępczą.
Komuniści nie potrzebowali żadnych represji i nie muszą ich w żaden sposób wymuszać ani karać, ale trzeba ich nazwać – koniec. Chociaż my wygnańcy nigdy nie wybaczymy i nie możemy wybaczyć tym, którzy przewozili nas w zwierzęcych wagonach, maltretowali, zniszczyli nasz naród, ale nikt nie chce zemsty – po prostu ich nazwijmy.
– Od wielu lat mówi się, że państwowa emerytura w wysokości 60 euro lub więcej przyznawana deportowanemu wydaje się dla wielu parodią. Może się zwiększył?
– Okresowo wzrastał. Ale ten wzrost jest tak nieznaczny, że człowiek tak naprawdę nie odczuwa wzrostu o kilka euro. Najbardziej bolesne jest to, że jesteśmy wpisani w tę samą linię prawa, co ci, którzy nas wygnali. Jak to możliwe, pytasz? Jesteśmy odbiorcami emerytur państwowych, a byli milicjanci, wojskowi, naukowcy i strażacy również otrzymują emerytury państwowe zgodnie z prawem. Dlatego stoimy w jednej linii z milicjantami, innymi „zasłużonymi” na czas, którzy organizowali deportacje.
– Nasi zesłańcy, w porównaniu do Estonii, Polski, otrzymują prawie trzykrotnie niższą emeryturę państwową. Na przykład w Estonii deportowanym płaci się ponad 200 euro. Jak się z tym czujesz?
– Można tylko pozazdrościć. Nie dla pieniędzy. Ta państwowa emerytura jest jakby wyrazem szacunku dla zesłańców, rodzajem przeprosin, uznaniem, że człowiek cierpiał. I stracił praktycznie wszystko – najbliższych, majątek, zdrowie. Bo nawet dzisiaj ci zesłańcy, którzy powrócili na Litwę w latach 1959-1960, nigdy nie wyzdrowiali.
Przecież ci, którzy wrócili na Litwę będąc jeszcze zdolni do pracy, nie mogli znaleźć pracy, choć niektórzy też ją ukończyli – „wrogom ludu” trudno było znaleźć pracę, musieli tylko pracować na nisko płatnych zawodach. emerytura jest obecnie minimalna. A więc emerytura zesłańcza, mówią ci, że te pieniądze to na pewno pomocna dłoń, pomoc dla człowieka. Ale ten dodatek naprawdę nie jest świetny. Jeśli chodzi o kraje sąsiednie, to oczywiście podejście do tego wszystkiego jest zupełnie inne. Więcej szacunku.
– Więźniowie polityczni i zesłańcy zawsze byli najbardziej lojalnym elektoratem Partii Konserwatywnej. Jakie są nastroje teraz, kiedy w Sejmie, mimo większości opinii publicznej, forsowana jest ustawa o homoseksualnych związkach cywilnych, legalizacja narkotyków, nie mówiąc już o kulawej propozycji konserwatywnego prezydium rozwiązania Sejmu?
– Naprawdę się z tym nie zgadzamy. Nie mogłem znaleźć ani jednego oddziału naszego związku, który popierałby zarówno legalizację miękkich narkotyków, jak i ustawę o związkach cywilnych osób tej samej płci. Dlaczego nie pozwalamy tym parom adoptować dzieci? Zdaniem deportowanych należy odstąpić od tego prawa. Albo ujmując to inaczej – tylko poprzez zalegalizowanie podziału majątku między tymi parami.
A mówiąc o perypetiach ostatnich dni w związku z inicjatywą konserwatystów rozwiązania Sejmu, myślę, że przez kontrole tych wybranych urzędników pękła wielka bańka. W praktyce rząd mógłby łatwo i szybko rozwiązać ten problem – uchwalić nowelizację ustawy lub ustawę, aby radni otrzymywali wynagrodzenie, jak w każdej pracy. I nie byłoby miejsca na jakąkolwiek nieprzezroczystość. Ale rząd potknął się o tak mały kamyczek, że chciał się rozsypać. Myślę, że powinieneś się zatrzymać i iść dalej.
„Ekstremalny gracz. Popkulturowy ninja. Nie mogę pisać w rękawicach bokserskich. Bacon maven. Namiętny badacz sieci. Nieprzepraszający introwertyk.”