– Dwie piąte radykalnych nacjonalistów i bezwzględna większość konserwatystów w Parlamencie Europejskim głosowało za uznaniem Rosji za państwowego sponsora terroryzmu. Może czas obalić mit, że wszyscy europejscy nacjonaliści to vatnicy?
– Wielu europejskich nacjonalistów nigdy nie było vatnikami. Po prostu ludzie zrównali swoją walkę z europejską centralizacją na obszarach, gdzie żaden traktat akcesyjny nie przewidywał rezygnacji z ich suwerenności, ze sprzeciwem wobec deklarowania przez kierownictwo Unii antykremlowskich stanowisk. Rosja skutecznie wykorzystała tę opozycję, przedstawiając tych przeciwników jako swoich zwolenników. Ale jak widzimy teraz, gdy sprawa została wyjaśniona, wielu z nich lepiej strzelać do putinistów.
– Cóż, prawdę mówiąc, były też inne głosy, np. przedstawiciele Francuskiego Związku Narodowego (dawnego Frontu Narodowego), którzy głosowali przeciw.
– Nikt nie zaprzeczy, że przez ostatnie dwadzieścia lat europejscy politycy żywili się przy stole Władimira Putina. Tak jak komuniści francuscy i włoscy, ich gazety i ich związki były wspierane przez Kreml w okresie Związku Radzieckiego, tak tradycja ta trwa nadal, tylko wtedy, gdy osłabionych komunistów wspierają inne siły. Nic nowego. To wspaniale, że już wiemy, kto jest kim.
– Ciekawe, że za taką uchwałą głosował nawet Waldemaras Tomaszewski, którego uważano za przywódcę Vatnik. Czy Andrius Tapinas przeprosi za takie etykiety?
– A. Tapinas ledwo zdaje sobie sprawę, że ludzie, którzy mają inne zdanie niż on, nie są więc ani antywatniccy, ani antylitewscy, ani antypolscy. Próby plucia na każdego, kto nie bawi się z jego drużyną, to główna cecha działań tej osoby.
– No, ale za naszych czasów widzieliśmy V.Tomaševskisa biegnącego z pasami Georgija, więc co się zmieniło?
– Bombardowanie Ukrainy, cierpienie ludzi, mordowanie dzieci, gwałty na kobietach nie mogą nikogo pozostawić obojętnym. Trudno powiedzieć, co dzieje się w sercu W. Tomaszewskiego, ale chyba zdaje sobie sprawę, że nie będzie już mógł być przywódcą Polaków na Litwie i jednocześnie prorosyjskim. Polacy litewscy brali udział we wszystkich powstaniach przeciwko Moskwie razem z Litwinami, razem z Litwinami napadli na Moskwę w XVI wieku i im dalej idą, tym bardziej to pamiętają. Ogromny wpływ ma na to również polityka matki Polski, która jest w tej kwestii całkowicie jednoznaczna. Dokąd zatem W. Tomaszewski powinien udać się ze swoją taśmą?
Wielu niegdyś prorosyjskich ludzi, podobnie jak wielu Ukraińców, nie mogło uwierzyć, że rozpoczną się działania wojenne, a kiedy już się rozpoczną, będą barbarzyńskie. Że będą takie zbrodnie wojenne na ludziach, których Rosjanie właśnie nazywali braćmi. Tylko kompletni kretyni i kliniczni idioci się nie zmieniają. Jest więc całkiem możliwe, że W. Tomaszewski również się zmienił. Można się z tego tylko cieszyć.
– Stasys Jakeliūnas, kandydat na mera Wilna „Valstieči” wstrzymał się od tej uchwały, choć jego partyjny członek Bronis Ropė głosował „za”. Czy to oznacza, że „chłopi” delegują do rządzenia stolicą kogoś bez zdania, a może nawet ukrytego zwolennika Rosji?
– S. Jakeliūnas jest jednym z tych polityków, którzy dostrzegają nieznane nam niuanse. Te niuanse mogą mu się wydawać ważniejsze niż pytania przedstawione w surowej i bezpośredniej formie. Nie spieszyłbym się z potępieniem S. Jakeliūnasa, dopóki z nim nie porozmawiam i nie poznam jego motywów.
– Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii zablokował starania Szkocji o przeprowadzenie referendum niepodległościowego. Według niego takie referendum może ogłosić tylko parlament całego kraju. Czy po takiej decyzji jest jeszcze szansa, że Szkocja będzie wolna?
– Nie sądzę, żeby Szkocja była teraz wolna. Chodzi tu bardziej o ambicje historyczne niż kwestie dotyczące zdolności Szkotów do podejmowania decyzji dotyczących języka lub kultury. Główną linią podziału w stosunkach między Anglią a Szkocją jest członkostwo w Unii Europejskiej. To nie jest kwestia wolności, ale dobrobytu. Zrozumiem Szkotów w każdej decyzji, ale będę też przygotowany na szukanie obcych wpływów. Patrzę na to z perspektywy Litwy.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy silnej Wielkiej Brytanii. Jest potrzebny jako przeciwwaga dla rosyjskich wpływów we Francji i Niemczech. Więc z głębi serca powiedziałbym Szkotom: spójrzcie na polityków, którzy nawołują do referendum w sprawie niepodległości Szkocji. I czekaj.
– Turcja ogłosiła, że uderzyła w pół tysiąca celów związanych z Kurdami w Iraku i Syrii. Jednocześnie Iran rozpoczął działania przeciwko własnym Kurdom. Podzielony naród pod presją ze wszystkich stron?
– TAk. Szkoda Kurdów, ale dzisiaj nasz wspólny wróg gra ich kartą. Zarzut Recepa Tayyipa Erdoğana pod adresem Rosji, że nie rozwiązała ona omawianych kwestii, jest jedynie grzecznym stwierdzeniem, że kurdyjski terroryzm jest sprowokowany. W kontekście konfliktu między Rosją, Iranem, Koreą Północną i NATO kwestia kurdyjska nie powinna być rozpatrywana z punktu widzenia samostanowienia narodów.
– Ale czy jest coś dziwnego w tym, że zniewolone narody szukają sojuszników wśród możnych tego świata? My, walcząc o swoją wolność, również wybraliśmy mocarstwa zachodnie i byliśmy postrzegani przez Moskwę jako ich marionetki w dewaluacji dążeń niepodległościowych.
– Było to wówczas wygodne dla Rosji – dla Związku Radzieckiego – tak powiedzieć. W kontekście konfliktu Rosji i jej satelitów z NATO kwestia kurdyjska powinna zostać odłożona w czasie.
– W pewnym momencie Francja i niektórzy przywódcy niemieccy zaproponowali odłożenie sprawy Litwy także…
– Ci przywódcy byli w formie rosyjskiej tajnej agencji. Dzisiejszy konflikt różni się od zimnej wojny. Przybrał formę krwawego terroru. Dlatego takie zestawienie Kurdów z Litwą jest po prostu nie do przyjęcia. Kiedy dzieci są zabijane, a kobiety gwałcone, nie da się tego porównać.
– Ale kurdyjskie dzieci też są zabijane. Tylko dorośli?
– Dzieci kurdyjskie nie są zabijane dlatego, że w ich miejscu zamieszkania dochodzi do ludobójstwa. W niektórych przypadkach Kurdowie mają dość szeroką autonomię. Istnieją ekscesy związane z kurdyjską walką o państwo.
– Węgierski premier Viktor Orbán pojawił się na meczu piłki nożnej z mapą-chustą, na której ukraińskie Zakarpacie jest przedstawione jako część Węgier. Jak poważne to jest?
– To jest bardzo poważne. V. Orban jest demonstracyjnym agentem wpływu. Zawiązał szalik tak, aby była na nim widoczna karta. Jest to celowa próba zrekompensowania strat ekonomicznych poprzez powoływanie się na interesy nacjonalistyczne. Nie ma wątpliwości, że akcja ta jest skoordynowana z Rosją. Celem jest pobudzenie zarówno Rumunów, jak i Polaków, którzy też mogą mieć ambicje dotyczące niektórych terytoriów na Ukrainie. Celem jest rozerwanie Europy na strzępy. Mamy ogromne zadanie opanowania sytuacji.
Dlatego postacie takie jak V. Orban muszą być kontrolowane wszelkimi możliwymi środkami. Ponieważ krwi może być dużo. Węgrzy, Szkoci i Kurdowie muszą czekać na pojawienie się Ukrainy w Unii Europejskiej. Żadna zasada, żadne ziemskie źródło nie jest warte życia dziecka, które ginie.
– Jak poważna jest ukraińska informacja, że Rosja zorganizuje w styczniu nową mobilizację?
– Rosjanie nie mają innego wyjścia. Oczywiście, że będą. Oczywiście konflikt się rozprzestrzenia. W przeciwieństwie do niektórych innych komentatorów powiedziałbym, że konflikt się nie skończył i że Rosjanom nie brakuje rakiet. Dzisiejsza ciemna Ukraina jest tego przykładem. Jest zatem oczywiste, że Litwa również musi przygotować się do obrony. Tylko w ten sposób można uniknąć wojny na naszym terytorium. Szanse dla Ukraińców na wyparcie okupantów z ich ziem, w tym z Krymu, z pewnością istnieją. Są one jednak bardziej związane z prawdopodobieństwem konfliktu w Rosji.
Teraz zadanie nr. 1 – zachowanie i obrona dostępnych terytoriów. Dopiero wtedy można pomyśleć o kolejnym kroku. Aktywny atak to najlepszy sposób na zachowanie tego, co masz. Nie ma wątpliwości, że Rosji jeszcze długo wystarczy „mięsa armatniego”. Wszelkie pogłoski, że ten kraj już siedzi bez oparcia na lodzie, to myślenie życzeniowe. Wielu ludzi w Rosji nawet nie odczuło, że ich życie się zmieniło.
– Premier Armenii Nikol Paszynian mówi, że jest rozczarowany blokiem kierowanym przez Rosję, który był zbyt pasywny, by powstrzymać agresję Azerbejdżanu. Utrata kolejnego sojusznika?
– Kiedy do władzy doszedł N. Paszynian, Moskwa nie mogła spodziewać się niczego innego. Nawet po utracie terytoriów zachował swój elektorat. A co najważniejsze, zachował diasporę ormiańską, która ma ogromny wpływ na procesy zachodzące w Armenii. Ormianie bardzo dobrze pamiętają czasy, kiedy ich stosunki z Azerbejdżanem były doskonałe i pozwalały obu krajom na pomyślny rozwój. Ormianie zastanawiają się, czy kawałek ziemi zwany Karabachem jest naprawdę tak ważny, że trzeba za niego poświęcać życie.
– No cóż, w swoim czasie Litwini przelewali krew za takie „działki”, jak Wilno i Kłajpeda?
– Niezrównane rzeczy. Karabach nigdy nie był terytorium wyłącznie ormiańskim. Była to kraina zamieszkana przez dwa narody. Później, z pomocą Rosji, Armenia przejmuje Karabach i kilka innych okręgów, które nigdy do niego nie należały.
Wszystkie te terytoria zawsze były zarejestrowane przez Organizację Narodów Zjednoczonych jako terytoria Azerbejdżanu. Było to utrzymywane siłowo siedlisko konfliktu, przypominające Naddniestrze, na którym skorzystała tylko Rosja. Dlatego pokojowe rozwiązanie tego konfliktu wyrywa zęby rosyjskiemu wężowi.
Jest prawdopodobne, że osobą, która znajdzie takie rozwiązanie, będzie N. Pashinian. Armenia, jako bardzo stare państwo, bardziej odpowiada zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej niż Rosji.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”