Firmy uduszone cenami prądu zazdroszczą i zazdroszczą Polakom – nasz rząd nie robi im nic, by im pomóc

Dlaczego rząd litewski, widząc co się dzieje, nie sięga do firm, jakby celowo chciał je wciągnąć w otchłań? Przecież nic innego, jak firmy dają pracę ludziom, którzy wpychani w proces liberalizacji rynku energii elektrycznej, mimo wszystko otrzymywali rekompensatę z ceny prądu.

Menedżerowie biznesu kalkulują koszty produktów i monitorują, co dzieje się w Polsce. I w tym znacznie niższa cena energii elektrycznej wypycha firmy naszego kraju w czołówce konkurencji. Bo władze tego kraju zabrały i „odcięły” swój kraj od giełdy energii elektrycznej, a polskie firmy płacą połowę ceny prądu niż na Litwie.

Nasze firmy, które płacą ogromne sumy za prąd, starają się konsolidować. Obserwując ewolucję rynku energii elektrycznej, starają się przekonać władze do działania. W przeciwnym razie przedsiębiorstwa zostaną sparaliżowane nie tylko stagnacją gospodarczą, ale także recesją, a dla niektórych firm oznaczałoby to bankructwo.

Niespokojny i lewy

„Zazdroszczę moim polskim sąsiadom ich rządu białą zazdrością. Ponieważ nasz rząd wraz z Litgridem i ESO uczestniczy w ludobójstwie naszego narodu i naszej firmy” – powiedział Sigitas Leonavičius, prezes Izby Przemysłowo-Rzemieślniczej z Wilna, na czele firmy Traidenis.

Ma argumenty do takiego wniosku, które podkreślił podczas dyskusji zorganizowanej przez wszystkie regionalne izby handlowo-przemysłowe i rzemieślnicze działające na Litwie, która zgromadziła ponad stu biznesmenów z całej Litwy.

Podczas dyskusji liderzy biznesu dyskutowali o wpływie cen energii, które osiągnęły historyczne maksima, na litewskie firmy oraz o tym, jak to wszystko zagraża przedsiębiorstwom.

„Ostatnią skórkę naszego biznesu zdziera państwo, które nie chce zmieniać metodologii ustalania cen energii na giełdzie.

Nie przyczynia się to do obniżenia podatku od wartości dodanej (VAT), który dodaje kolejną piątą do ogromnych kosztów energii elektrycznej. Kuśnierz i zarządca sieci elektrycznej jest przedsiębiorstwem państwowym.

Wstydzę się takiego rządu, który nie kiwnie palcem, a firmy naszego kraju zazdrośnie śledzą Polskę i myślą o sprowadzeniu tam swojego biznesu” – S. Leonavičius nie szukał słów w kieszeni.

Według niego na rynku nie zaszły żadne wyjątkowe zmiany, które stały się przyczyną większego zużycia energii elektrycznej. Ale to zużycie nadal wzrosło o 20% w ciągu następnego roku, a stało się tak, ponieważ ludzie prowadzili kampanię na rzecz wymiany starych kotłów na paliwo stałe na inny sposób ogrzewania – elektryczne pompy ciepła.

„A wynik? Za prąd płacimy trzy razy więcej niż nasi sąsiedzi. Dlatego wojna rosyjskiego agresora na Ukrainie jest tylko przyczyną wzrostu cen – powiedział S. Leonavičius, prezes wileńskiego PPAR, zapraszając odpowiedzialnych polityków i całe środowisko biznesowe do publicznej debaty i domagając się znalezienia sposobów na subsydiować ceny energii. , które wzrosły z powodu ich negatywnych decyzji.

Prognozy nie są optymistyczne

Obserwując to, co dzieje się na rynku energii elektrycznej, Virgilijus Poderys, dyrektor Litewskiej Agencji Energetycznej, nie podziela optymistycznych obietnic. Generalnie nie jest to w jego mocy. Zamiast tego może przypomnieć sobie liczby, które wskazują, jakie były ceny energii elektrycznej przed rozpoczęciem procesu liberalizacji rynku, jesienią 2020 r., i jakie są teraz.

Generalnie w ciągu roku – od sierpnia ubiegłego roku do dziś cena hurtowa 1 MWh energii elektrycznej na giełdzie spadła z 80 euro do obecnych 600 euro – przed liberalizacją oscylowała w granicach 35-50 euro. Głównymi przyczynami jego wzrostu są dziesięciokrotny wzrost cen gazu w ciągu roku oraz brak tańszych surowców energetycznych.

A co stanie się w przyszłości? Według V.Podera, uczestnicy niemieckiej giełdy energii prognozują cenę 870 euro za megawatogodzinę w handlu kontraktami terminowymi w grudniu, 420 euro w Skandynawii. Oczekuje się, że ceny za czerwiec wyniosą odpowiednio 445 i 150 euro za MWh.

Czy wróci rolnictwo ekologiczne?

W ten sposób biznesmeni uwikłani w taką karuzelę cen prądu próbują jakoś się z tego wydostać. I robi to nawet poprzez odwoływanie się do doświadczeń starych, naturalnych gospodarstw.

„Dzięki ESO nie mamy możliwości sprawdzenia, czy możemy włączyć generator diesla i jednocześnie korzystać z elektrowni słonecznej” – powiedział Raimundas Grazys, dyrektor firmy Hoda produkującej wyroby z tworzyw sztucznych. – Wytwarzamy energię elektryczną na własne potrzeby, np. potrzebujemy 1000 KW energii na godzinę, a mając generatory o mocy 800 KW chcielibyśmy pozyskać brakującą ilość z sieci elektrycznej. Ale jak to zrobić, nie otrzymujemy odpowiedzi. A także czy dostaniemy pozwolenie na użycie paliwa o zerowej wartości w generatorze”.

To pytanie, na które V. Poderys nie ma jeszcze odpowiedzi, ale afirmację: „Nie wiem. Ale pomogę ci się dowiedzieć”.

Według R. Graziusa, teraz, gdy cena prądu na giełdzie oscyluje w okolicach 600 euro, generator diesla mógłby ją wyprodukować za połowę ceny.

A przecież, zdaniem biznesmena, to właśnie państwo zmusza ludzi do uprawiania rolnictwa na własne potrzeby. „Przez cztery miesiące na sąsiedniej Łotwie od firm nie pobierano podatków od komponentów elektroenergetycznych, dziś tego się nie robi, ale państwo nie dba o nasz biznes” – nie krył rozgoryczenia R. Grazys.

Z Polakami – konkurencja nie do pokonania

Gediminas Daukšys, dyrektor firmy produkującej mrożonki „Vētrija”, przypomniał, że pod koniec 2020 roku jedna megawatogodzina prądu kosztowała około 34 euro, w 2021 jej cena prawie się potroiła, a w sierpniu tego roku zwykle osiągała niewyobrażalne wysokości. W końcu było kilka okresów szczytu, kiedy megawatogodzina kosztowała na giełdzie 4000. euro.

„Jednak istotą metodologii są nie tylko wzrosty cen. Wiele firm z branży spożywczej, tak jak nasza, koncentruje się na eksporcie – konsumenci w Niemczech i Francji.

Naszymi głównymi konkurentami są polscy producenci. Polacy stosują tę samą metodologię do obliczania cen energii elektrycznej, ale ich energia elektryczna jest od 2 do 3 razy tańsza. A to oznacza, że ​​koszt naszej produkcji staje się niekonkurencyjny i każdego dnia tracimy naszych klientów.

Czy powinniśmy się poddać i poddać, czy też metodologia zawsze zostanie odwołana? Ponieważ kiedy koszt naszych produktów jest o 10-15% wyższy niż u naszych konkurentów, możliwości utrzymania się na rynku stają się coraz mniejsze” – powiedział G. Daukšys.

Według V.Podera na tym polega paradoks – Polacy po prostu „wycinają” swój kraj z modelu wspólnego rynku.

„Na Litwie, w Szwecji, Niemczech megawatogodzina kosztuje 600 euro, w Polsce w tym samym czasie – 300 euro.

Ze względu na zmianę modelu wiele krajów europejskich było już w zeszłym roku niespokojnych, Portugalczycy dogadywali się z Hiszpanami – tam prąd jest tani. Ale żeby model się zmienił, potrzebne jest wspólne europejskie rozwiązanie” – wspominał V. Poderys.

Tak więc, zdaniem G. Daukšiosa, jeśli Litwa ma najgorszy model, „wyeliminujmy” nasz kraj z tej fatalnej metodologii kalkulacji cen, bo każdy miesiąc może być ostatnim dla biznesu w takiej gorączce cenowej.

Według kierownika „Pienas LT” Mantasa Rudaitisa do produkcji mąki mlecznej zużywa się dużo gazu i energii elektrycznej.

„Mms, wyłączając koszty mleka jako surowca, koszt własny wzrósł od 10 do 15%. Energia elektryczna jest bardzo ważnym składnikiem, ale do tej pory nie znaleźliśmy sposobów na kontrolowanie tych kosztów – na ich zmniejszenie.

Już niedługo na dachu firmy pojawią się panele słoneczne, ale nie zaspokoją one 5%. całkowitego zapotrzebowania na energię elektryczną. Rozważamy możliwość zbudowania zdalnej elektrowni słonecznej, ale zajmie to dużo czasu” – powiedział Rudaitis.

Oczy kłopotów głodują

W tak napiętej sytuacji z worka wyskoczyło kolejne ukłucie. Według Romulados Stundžias, dyrektora energetycznego Utenos Vandenys, inteligentne liczniki energii elektrycznej nie zostały jeszcze zainstalowane w małych instalacjach tej firmy – na obszarach wiejskich. I bardzo by się przydały w oszczędzaniu kosztów energii elektrycznej – uczestnicząc w jej godzinowej wymianie. W tych drogocennych godzinach szczytu można by wtedy w ogóle nie korzystać z elektryczności.

„Ale nie widać prawdziwej pracy ESO” – powiedział R. Stundžia.

Leonas Šniras, szef firmy Skorpionas z Szawli, nie ma wątpliwości, że państwo mogłoby jej pomóc, gdyby zechciało.

„Teraz, w czasie kryzysu energetycznego, wystarczy polityczna wola obniżenia ceny przesyłu energii elektrycznej. Przecież w ten sposób zbiera się około 1 miliarda. euro. A VAT pobierany od energii elektrycznej wzrósł prawie dziesięciokrotnie. Gdzie to się kończy?

ESO i Ignitis są spółkami publicznymi, więc naturalnie pojawia się pytanie, dlaczego pomocna dłoń nie jest wyciągnięta do firmy, która właśnie zatrudnia prywatnych odbiorców energii elektrycznej, którzy otrzymują odszkodowanie” – powiedział L. Šniras.

Zelene Stidolphe

"Certyfikowany fan sieci. Przedsiębiorca. Entuzjasta muzyki. Introwertyk. Student. Zły pisarz."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *