Zainspirowany historią rodziny
Reżyser T. Laucius powiedział w tym tygodniu ARTimai, że pomysł nakręcenia filmu o sądzie kościelnym przyszedł mu do głowy, gdy spotkał się z taką sytuacją w swojej rodzinie.
„Moi rodzice są rozwiedzeni od może 26 lat, ale pewnego razu, kiedy przyjechałam odwiedzić mamę, powiedziała mi, że znowu rozwiodłam się z ojcem. Pierwsza myśl była taka: co, dlaczego? A potem wyjaśniła, że istnieje taka kościelna trybunał, że tata ma nową żonę i chce się ożenić. To było dla mnie za dużo informacji w dwadzieścia sekund, pomyślałem, co to za instytucja – tak się dowiedziałem. Powiedziano mi, że jest taka instytucja, gdzie , jeśli chcesz wziąć drugi ślub w kościele, musisz paradoksalnie wybrać te drogi „piekła i rozwodu przez sąd kościelny” – powiedział.
Zeznał, że tego samego dnia zdał sobie sprawę, że chce zrobić z tego film – nie o swoich rodzicach, ale o samej sytuacji. „Od razu zdecydowałem, że to nie będzie film o moich rodzicach, ale pewne pomysły pozostały. Na przykład przychodzisz i dwa razy starszy ksiądz pyta cię o szczegóły, jeśli chcesz wrócić. To jest wyjątkowe. Ale jeśli to była opowieść o moich rodzicach, za mało byłoby konfliktów – są potrzebni, a moi rodzice dobrze się dogadują, więc automatycznie trzeba było włączyć inne osoby. i jakoś było może za blisko” – powiedział T. Laucius. .
Producentka filmowa Klementina Remeikaitė, która pracowała także z T. Lauciusem przy filmach krótkometrażowych „Rodzina” i „Gyvatė”, przyznała, że początkowo myślała, że stworzenie pełnometrażowej komedii będzie dość trudne.
„Filmy Tito są zawsze bardzo zabawne, więc nie byłem zbyt zaskoczony, słysząc tę historię, ale może to był tylko pomysł, jak należy to zrobić. W filmie krótkometrażowym można trochę pobawić się fabułą. , to może się szybko skończyć, aw filmie fabularnym, aby wszystko było tak zabawne przez cały czas lub chociaż trochę, aby zachować tę ciągłość, myślałem, że to jest w porządku, może być dość trudne. Ale wydaje mi się, że wszystko potoczyło się naprawdę dobrze w końcu – powiedziała.
Wysłuchano opinii księży
Twórcy filmu podkreślają, że nie chcą nabijać się z kościoła. „Kiedy jeszcze przedstawialiśmy pomysł na film, jednym z naszych głównych kryteriów było nie karykaturowanie kościoła, nie robienie filmu tylko o nim. Bardziej chodzi o te komiczne sytuacje, które spotykamy w różnych instytucjach, nie tylko religijnych, ale ogólnie państwo, służby zdrowia – wszędzie jest coś absurdalnego, komicznego, biurokratycznego, gdzie wydaje się, że wszystko mogłoby być prostsze, ale są systemy, jest coś politycznego i jest tak, że człowiek musi się dostosować do tego” – powiedziała K. Remeikaitė.
Jednak T. Laucius postanowił skonsultować się z kościołem przed przystąpieniem do pracy na poważnie. „Kiedy zacząłem badać ten sąd kościelny, pierwszą rzeczą, z której zdałem sobie sprawę, było to, że wciąż muszę iść do tego sądu kościelnego i ich zapytać. To był taki pierwszy chrzest tutaj, że musiałem stanąć twarzą w twarz, wstać i powiedzieć Robię ten film. Pamiętam, jak napisałem do nich pierwszy e-mail i zastanawiałem się, jak się tutaj zgłosić? Napisałem chwałę Jezusowi Chrystusowi, a oni napisali cześć. Więc myślę, że dobrze, nie ma potrzeby tak lizać” – zaśmiał się jak wspominał.
„Potem poszedłem tam, byłem bardzo przestraszony, ale przyjęli mnie bardzo prosto, spojrzeli na plan filmu, który miałem, powiedzieli, że to możliwe, to zrobione, ale hej, oto film. W końcu to powiedział nie był filmem antychrześcijańskim – wszystko było w porządku. To było dla mnie jak pierwsza komunia – uśmiecha się T. Laucius.
„Ale tak naprawdę nie chodziło o to, by śmiać się z religii czy kościoła – po prostu zachęcam tych, którzy mogą się bać, aby poszli i upewnili się, że nie śmieją się z kościoła, ale z sytuacji” – powiedział.
Zapraszamy do obejrzenia całego wywiadu z T. Lauciusem i K. Remeikaite, w których opowiadają też o tym, jak reagują na tych, którzy dewaluują litewskie kino, jak udało im się współpracować z najsłynniejszymi litewskimi gwiazdami i jak to się stało, że scenariusz film kupiła polska firma produkcyjna, w programie „ARTimai”, której post znajdziecie na górze artykułu.
„Ewangelista kulinarny. Miłośnik podróży. Namiętny gracz. Certyfikowany pisarz. Fan popkultury”.