Mówiliśmy już o kopalni srebra, w której ludzie pracowali w prawie ślepej ciemności. Proponujemy dodać ją również do swojego planu podróży po Górnym Śląsku.
Zamek Bobolici
Pierwszym odwiedzonym zamkiem, który postawił poprzeczkę bardzo wysoko, były Bobolici. Zamek należy do rodziny Jana Laseckich, który przewodniczył zwiedzaniu i na własny koszt podjął się odrestaurowania budowli według średniowiecznych metod.
„Budowę zamku rozpoczęto w 1350 r., a zakończono w 1352 r. Odbudowa zajęła nam 15 lat, więc byli wtedy szybsi – uśmiecha się J. Laseckis. – Celem zamku była obrona zachodnich granic Polski przed Czechami ataki.
Kiedy zaczynaliśmy prace, zamek był w dość złym stanie – w każdej chwili mógł się zawalić, bo mury były coraz słabsze. Dzięki ciężkiej pracy udało nam się wzmocnić mury i przywrócić zamek do jego obecnego piękna. Wprawdzie początkowym pomysłem było zachowanie zamku ze środków prywatnych, a następnie przekazanie go rządowi polskiemu, ale to go nie interesowało”.
J. Laseckis wyjaśnia, że zamek nie jest duży, więc sam nie wytrzymałby długiego oblężenia, ale jego głównym celem była ochrona murów – gdy wróg się zbliżał, wysyłano sygnał dymem do Krakowa.
„Celem zamku było spowolnienie wroga, odwrócenie jego uwagi i oczekiwanie na przybycie wojska” – wyjaśnia J. Laseckis.
Zamek Bobolici stoi na wzgórzu, skąd widać pobliski Zamek Mirovo. Jak mówi J. Laseckis, to jedyne dwa zamki na świecie tak blisko siebie.
„Ekstremalny gracz. Popkulturowy ninja. Nie mogę pisać w rękawicach bokserskich. Bacon maven. Namiętny badacz sieci. Nieprzepraszający introwertyk.”