O nienagannej reputacji instytucji na jej stronie internetowej świadczą różnorodne artykuły w czasopismach i pozytywne recenzje w Internecie. Niestety rzeczywistość jest zupełnie inna: June Jonigk, która opuściła Wielką Brytanię, aby udać się do kliniki w Polsce, opowiada swoją historię – podaje Daily Mail.
Kobieta przeszła plastyczną korekcję ściany brzucha, po czym przez ponad miesiące musiała żyć z dziurą w brzuchu. Chciała także powiększyć piersi, ale gdy odmówiła, jej piersi zmniejszono o dwa rozmiary.
Odważając się złożyć skargę i zwrócić się o pomoc lekarską, kobieta zdała sobie sprawę, że klinice nigdy nie zależało na jej zdrowiu.
54-letnia Brytyjka twierdzi, że doznała bolesnej kontuzji, przez którą wstydzi się swojego ciała i wymaga operacji korekcyjnej.
„Teraz, gdy widzę, co naprawdę kryje się za sztuczkami marketingowymi firmy, czuję się jak głupiec”. Nigdy więcej nie zaufam takim klinikom. Moje ciało było zniekształcone, ciężko to widzieć na co dzień. Nadal nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy są możliwe. Nikt nie reguluje ich działalności” – skarży się brytyjska ofiara.
„Decyzja na operację plastyczną za granicą to duże ryzyko. Taktyka sprzedażowa firm jest na tyle skuteczna, że ludzie ufają kwalifikacjom swoich specjalistów, chociaż w rzeczywistości nie da się tego w żaden sposób zweryfikować” – tłumaczy Migelis Marceris, były dyrektor brytyjskiego Stowarzyszenie Chirurgów Plastycznych.
Nawet gdy po korekcji ściany jamy brzusznej z rany zaczął sączyć się płyn, kobieta nie przestała wierzyć w polskich lekarzy. W klinice powiedziano jej, że to normalne, że nie potrzebuje profesjonalnej pomocy – uważa Brytyjka. A później wrócił na drugą operację. Jednak zaplanowany na styczeń lifting piersi zakończył się jeszcze bardziej tragicznie: przeszła redukcję piersi.
Wygląda na to, że konsultacja w sprawie zabiegów odbyła się dopiero dzień przed operacją w Polsce, kiedy lekarz za pośrednictwem tłumacza wyjaśnił Brytyjczykowi, co będzie wykonywane i jakie jest ryzyko. Kobieta zarejestrowała się na operację online, przesyłając chirurgowi swoje zdjęcia pocztą.
Kobieta zdecydowała się na korekcję ściany brzucha o 2810 funtów (11 000 246 funtów) po operacji opaski żołądkowej przeprowadzonej w 2011 roku – schudła 30 kilogramów.
„Byłam bardzo szczęśliwa, że schudłam, ale nadmiar skóry był jeszcze gorszy niż tłuszcz, nie mogłam na siebie patrzeć. W Wielkiej Brytanii zabieg jest bardzo drogi, więc zaczęłam się nad tym zastanawiać. „Cudzoziemiec – tak odkryłam Tajna operacja. Myślałam, że wszystko będzie dobrze” – mówi Brytyjka.
W styczniu 2012 roku kobieta uiściła właścicielowi kliniki opłatę rejestracyjną w wysokości 850 funtów (3401 litów), która pokryła koszty podróży i zakwaterowania. Brytyjczyk przybył do Wrocławia 22 sierpnia. Następnie zapłacił 1960 funtów (7844 funtów) za operację zaplanowaną dwa dni później.
„Zabieg przebiegł pomyślnie. Dopiero po zdjęciu opatrunku w domu zauważyłam, że w okolicach szwów pojawiło się sporo strupów. Po trzech tygodniach opadł i otworzyła się dziura. Rosł i rósł aż doszedł do średnicy monety 50-centowej” – wyjaśnia oszukany Brytyjczyk.
Kobieta była bardzo zaniepokojona, zdjęcia rany przesłali tłumacze kliniki – to oni w większości kontaktowali się z nią, ale tłumacz zapewniał ją, że nie ma się czym martwić.
„Tak reaguje mój organizm na założenie szwów. Kazali dezynfekować, a nie oddawać moczu. Rana goiła się trzy miesiące, ale nadal jest mokra” – narzeka Brytyjka.
Miesiąc po rekonstrukcji ściany brzucha kobieta zapłaciła 850 funtów (3401 funtów) za zaplanowaną na grudzień operację podniesienia piersi. Pomimo problemów, które pojawiły się już po pierwszej operacji, Brytyjka nie chciała przerywać. Po przybyciu do Polski w grudniu kobieta była zszokowana tym, co usłyszała od chirurga.
„Powiedział, że wyjmie sutki i włoży je z powrotem. Bardzo się bałam, ale zapłaciłam już, więc nie mogłam odmówić – wyjaśnia kobieta.
Następnego dnia, tuż przed operacją, zabieg odwołano – u pacjentki wzrosło ciśnienie. Chirurg kazał mi wziąć leki i wrócić za dwa tygodnie. Wróciła, mimo że nie otrzymała zwrotu pieniędzy za odwołaną operację. Musiałem zapłacić ponownie.
„Po operacji byłam dość spokojna, bo wiedziałam, czego się spodziewać. „Ale kiedy się obudziłam, spojrzałam w dół i pomyślałam: «O mój Boże», moje sutki wyglądały na strasznie wysokie” – mówi kobieta.
„Kiedy pierwszy raz po operacji zobaczyłam swoje piersi, byłam przerażona: miały bardzo dziwny kształt, były płaskie. W środku nic nie zostało, a spodziewałam się piersi idealnych, jak na zdjęciach. Opowiadałam o swoim niepokoju , ale zapewnili mnie, że po wyzdrowieniu wszystko będzie dobrze” – wspomina pacjentka.
Kobieta skontaktowała się z działem opieki nad pacjentami Secret Surgery i wyraziła swoje obawy. Firma zapewniała, że jest za wcześnie na zmartwienia. Tak naprawdę z każdym tygodniem piersi wyglądały coraz bardziej okropnie.
Brytyjka nieustannie bombardowała klinikę zdjęciami swoich piersi, powtarzając, że wynik jest dobry, że tak powinno być. Niezadowolona pani Jonigk zwróciła się do chirurga plastycznego Shivrama Singha, który stwierdził, że wynik przypomina mu bardziej zmniejszenie piersi niż jej podniesienie.
Polska klinika nadal twierdzi, że była to operacja podniesienia piersi. Tajna Chirurgia została szybko zablokowana przez J. Jonigka na jego koncie na Facebooku. Kobieta skontaktowała się ze swoim przełożonym i zapytała, dlaczego tak się stało. W zamian otrzymała list z pogróżkami od matki menadżera, w którym obiecała zabić swoje dzieci.
Kiedy Brytyjka poprosiła o zwrot poniesionych wydatków, zaproponowano jej zaledwie 400 funtów (1600 litrów) – i to tylko w zamian za obietnicę nie komunikowania się z mediami. Rozczarowany pacjent nie będzie milczał.
Odpowiedź na tajną operację
„Secret Surgery” zaprzecza oskarżeniom Brytyjki, wypiera się jakiejkolwiek odpowiedzialności i twierdzi, że umownie była zobowiązana jedynie do zadbania o podróż i interweniowania w organizacji opieki szpitalnej. Zapytana o odwołaną operację przedstawicielka kliniki odpowiedziała, że ani szpital, ani „Tajna Chirurgia” nie są w stanie przewidzieć „stanu zdrowia pacjenta”.
Podobno chirurgia plastyczna piersi nie ma nic wspólnego z tajną operacją, nie ma umowy. Wszelkie reklamacje należy kierować do specjalistów, którzy wykonali operację.
Kompetencje pielęgniarek
Pielęgniarki pracujące w klinice „Tajna Chirurgia” mówią po angielsku na tyle słabo, że menadżerowie firmy rozważają możliwość udzielenia im pomocy: będą mogli porozumiewać się z pacjentami za pomocą specjalnych kart. Pacjenci zostaną poproszeni o po prostu okazanie prawidłowej karty: na przykład chcę iść do toalety lub zadzwonić do lekarza.
Z nowych danych Brytyjskiego Stowarzyszenia Chirurgów Plastycznych wynika, że ryzyko zabiegów kosmetycznych wykonywanych za granicą jest nawet o 60% wyższe. Zwykle dzieje się tak na skutek złej opieki pooperacyjnej lub po prostu źle wykonanych zabiegów. Co roku zwabione spadającymi cenami z samej Wielkiej Brytanii ponad 25 000 osób wraca za granicę. ludzie.
Marcer przyznaje, że w Wielkiej Brytanii praktycznie nikt nie monitoruje pracy klinik kosmetycznych. Uregulowanie sytuacji za granicą jest jeszcze trudniejsze. Powikłania występują w jednym przypadku na 25. Po powrocie za granicę sytuacja staje się jeszcze smutniejsza.
„Ekstremalny gracz. Popkulturowy ninja. Nie mogę pisać w rękawicach bokserskich. Bacon maven. Namiętny badacz sieci. Nieprzepraszający introwertyk.”