Białoruś według A. Łukaszenki – Respublika.lt

– Jeśli stan zdrowia A. Łukaszenko nadal się pogarsza, kto mógłby go zastąpić?


– Ponieważ przywódca Białorusi jeszcze nie wyjechał, analiza sytuacji byłaby bardziej teoretyczna, ale można ją rozważyć. Na sytuację będzie miało wpływ kilka czynników, a ewentualne zmiany będą silnie uzależnione od aktorów działających na scenie politycznej. Jeśli A. Łukaszenka odejdzie, musi odejść także najbliższe mu środowisko polityków. Chyba, że ​​wyznaczy bezpośredniego następcę lub najbliższe otoczenie spróbuje przejąć władzę, ale to oznaczałoby naruszenie Konstytucji i istniejącego „demokratycznego” porządku.

Kolejny moment to działająca za granicą opozycja ze Swiatłaną Cichanouską na pierwszym planie. Dopiero tutaj pojawia się pytanie – jakie mają wpływy w kraju i jak byliby przyjęci po powrocie na Białoruś?

Trzecim ważnym czynnikiem jest białoruski pułk Kastusisa Kalinauskasa walczący na Ukrainie. Jak by się zachował, gdyby kraj został bez przywódcy – zignorowałby to, czy wykorzystałby sytuację do zneutralizowania rosyjskich wpływów na Białorusi?

Czwartym graczem jest prezydent Rosji Władimir Putin, czy można powiedzieć kolektyw Putina, który jest w poważnym nastroju, ponieważ wycofanie się Białorusi z Rosji zasadniczo burzy ideę rosyjskiego imperium.

Myślę, że o ogólnej sytuacji zadecyduje to, w jaki sposób i do czego ci zawodnicy będą dążyć w przypadku odejścia A. Łukaszenki. Ci pierwsi najprawdopodobniej dążyliby do utrzymania status quo. Działająca za granicą opozycja będzie prawdopodobnie starała się zachować niepodległość Białorusi i będzie starała się nie tylko zatrzeć ślady najbliższego otoczenia obecnego lidera, ale także jego polityki. Trudno coś powiedzieć o żołnierzach pułku K. Kalinauskasa, bo oni jeszcze walczą, więc do końca czynnych walk powinni pozostać na froncie.

Ważne jest również, aby wiedzieć, jakie stosunki rozwiną się między opozycją krajową i zagraniczną. Ponadto należy przypomnieć, że przed ostatnimi wyborami prezydenckimi mąż S. Cichanouskiej i inni kandydaci byli związani z Moskwą. Nawet obecna liderka opozycji obiecywała wówczas, że po dojściu do władzy będzie dążyła do utrzymania dobrych, bliskich relacji z Rosją, a jej wypowiedzi w sprawie Krymu też budziły wątpliwości. Wydawało mi się to złe. Przecież nie bez powodu jeszcze kilka lat temu mówiono, że być może jest to projekt pośredni, ale z Moskwy. Na początku nie było to zbyt prozachodnie. Teraz nastawienie chyba się zmieniło, ale nie jest wykluczone, że S. Cichanouskaja stara się utrzymać status quo z Rosją po przejęciu władzy.

A W. Putin, biorąc pod uwagę, że Rosjanie utknęli na Ukrainie, prawdopodobnie próbowałby wciągnąć białoruskie siły zbrojne do wojny. Tym bardziej, że w obecnej sytuacji Białoruś doskonale zdaje sobie sprawę, że bez ekonomicznej pomocy Kremla trudno byłoby jej się obejść. Z drugiej strony Białorusini są potrzebni także Moskwie, która nie ma już przyjaciół w regionie. Dla niej to kwestia przetrwania.

I wciąż mamy czarnego konia – Chińczyka. Nie jest jasne, jakie są obecnie stosunki między Mińskiem a Pekinem, ale Chińczycy z pewnością mają własne interesy w regionie i nie sądzę, by łatwo zrezygnowali ze swoich stanowisk.

Na to, co wydarzy się dalej, będzie miała wpływ wzajemna rotacja wspomnianych graczy. Na przykład, jeśli prozachodni pułk K. Kalinauskasa zjednoczy się z działającą na Białorusi opozycją, która jest zdeterminowana do użycia siły zbrojnej, kraj mógłby zwrócić się na Zachód i skoncentrować się na NATO i UE.

Chciałoby się sądzić, że jej przebieg nie byłby tak krwawy jak na Ukrainie, ale nie bez powodu Ukraińcy, a nawet przedstawiciele rosyjskiej opozycji mówią o ewentualnej restauracji odpowiednika dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jest to próba powiedzenia, że ​​ludy, które tu żyły, łączyły wspólne interesy i zjednoczyły się w stawianiu oporu wspólnym zagrożeniom. Kiedy Białorusini zwrócą się na zachód, mogą rozsądnie liczyć na pomoc Ukraińców, Litwinów i Polaków. Gdyby do ich aspiracji przyłączyła się opozycja z zagranicy, taka koalicja z pewnością przeciwstawiłaby się W. Putinowi.

Osobną kwestią są obecne struktury władzy na Białorusi. Od tego, czy pozostaną lojalni wobec obecnego reżimu, czy dołączą do opozycji, czy też staną po stronie Moskwy, też wiele będzie zależeć. Tym bardziej, że jest bardzo wątpliwe, czy Rosja może teraz otworzyć kolejny front i spróbować siłowo wejść na Białoruś. Najprawdopodobniej Kreml próbowałby manipulować sytuacją w inny sposób.

W tym przypadku istotna stałaby się również kwestia wsparcia Zachodu. Jeśli Białorusini postanowią działać jak Ukraińcy i spróbują wyprzeć Rosjan, trzeba ich wesprzeć. Ukraina otrzymuje wielomiliardowe wsparcie, więc może przeciwstawić się Rosji, ale czy Białoruś otrzyma takie samo wsparcie, czy UE i NATO pomogą, jeśli nie zbrojeniowo, to przynajmniej gospodarczo? Nawet my powinniśmy wznowić komunikację kolejową, zezwolić na eksport nawozów potasowych i podjąć inne działania, aby gospodarka naszych sąsiadów mogła się ożywić, a oni mogli przetrwać. Byłoby wspaniale, gdyby Kijów i Mińsk zostały przyjęte do NATO i UE. Wtedy granice by się otworzyły, napięcia opadły i łatwiej byłoby zneutralizować zagrożenia ze strony Rosji.

Przypomnę, że w momencie rozpadu ZSRR największym niebezpieczeństwem dla nas był zamęt, który rozpoczął się w Rosji, co doprowadziło do migracji. Wtedy stawialiśmy opór, ale jeśli teraz Rosja zacznie się kruszyć, to jest prawdopodobne, że różne frakcje rozpoczną walkę o władzę i powstanie taki diabeł, że wszystkim sąsiadom będzie ciężko. W tym przypadku zjednoczenie z Białorusinami i Ukraińcami ułatwiłoby złagodzenie negatywnych skutków dezintegracji.

Z drugiej strony, jeśli zachodni kolektyw zdecyduje się nie nieść pomocy Białorusi, projekt ten pójdzie w zapomnienie i pozostanie tylko współczucie pozostawionym przez Rosję Białorusinom.

– Co czekałoby samą Białoruś w przypadku odejścia A. Łukaszenka?

– W tym przypadku samoświadomość samych Białorusinów stałaby się istotnym czynnikiem. Dużo z nimi rozmawiałem i słyszałem trzy różne odpowiedzi na pytanie – dlaczego jesteś Białorusinem? Niektórzy mówili, że uważają się za Białorusinów tylko dlatego, że urodzili się w tym kraju, ale równie dobrze mogliby być Rosjanami. Dla tych ludzi, których łączy tylko terytorium, nie ma znaczenia, gdzie mieszkają.

Druga odpowiedź dotyczyła języka i religii, ale wydawała się podobna. Na Białorusi mieszkają prawosławni, katolicy i unitarianie. Przedstawiciele dwóch ostatnich wyznań twierdzili, że są Białorusinami, ponieważ nie są prosowiańscy. Trzecia grupa uważała się za Białorusinów, ponieważ mówią po białorusku i nie są prosowiańscy.

Druga i trzecia grupa uważają się za Białorusinów, ponieważ postrzegają siebie jako naród, choć w różnym stopniu. Po odejściu prezydenta na dalsze losy kraju wpływ będzie miało to, które z tych trzech ugrupowań będzie najbardziej aktywne.

Dla porównania, w czasie wojny ukraińskiej stało się jasne, że część miejscowych Rosjan, którzy uważali się za Rosjan i nie mówili po ukraińsku, nie była w nastroju do zaakceptowania Rosji i jej porządku. Nastąpiła przemiana tożsamościowa i stali się oni prawdziwymi patriotami Ukrainy. Jeśli przed wojną około trzydziestu procent ludności południowego wschodu popierało Rosję, to po inwazji zmniejszyła się o dwie trzecie.

Mamy też litewskich Rosjan na Litwie, którzy są lojalni wobec swojej ojczyzny, Litwy, i rosyjskich Rosjan, którzy są bardziej akceptowalni nie dla swojej ojczyzny, ale dla imperialnej Moskwy Putina i jej pozycji.

Nie ulega wątpliwości, że na Białorusi są też Rosjanie, którzy poparliby ponowne zjednoczenie z Rosją.

Nie będę jednak próbował przewidywać, jak się sprawy potoczą, powtórzę tylko, że wiele zadecyduje wsparcie Zachodu. Jeśli uzyska poparcie, nawet sceptycy prawdopodobnie zwrócą się ku Zachodowi. Dlatego bardzo ważne jest pokazanie wprost i jasno, że w przypadku oderwania się od Moskwy Mińsk nie zostanie pozostawiony sam sobie.

– Jaki wpływ miałyby te zmiany na sytuację w całym regionie?

– Przypominam, że istnieje bezpieczeństwo krótkoterminowe i długoterminowe. Gdyby na Białorusi wybuchły niepokoje, musielibyśmy pilnie zdecydować, co zaakceptować, a czego nie. Kto może przenieść się na Litwę, kto nie. Aby otworzyć granice dla Białorusinów, tak jak otworzyliśmy je dla Ukraińców, aby wpuścić ludzi z wyraźnie prorosyjskich regionów lub trzymać ich z daleka. Gdybyśmy zdecydowali się pomóc, nasze obecne krótkoterminowe bezpieczeństwo zostałoby znacznie zmniejszone, ponieważ zaczęłyby się różne zakłócenia, dodatkowe obciążenia i obciążenia zostałyby nałożone na konstrukcje zabezpieczające.

Z drugiej strony, poprzednie fale migracji ukraińskich zjednoczyły naród litewski, więc chciałoby się wierzyć, że zjednoczą się także w przypadku Białorusinów. Tym bardziej, że taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny: W. Putin nie chce wyzwolić Ukraińców, więc na pewno nie wyzwoli też Białorusinów, więc może być krew także w sąsiednim kraju. Dokładniej, może, jeśli opozycja krajowa lub zagraniczna spróbuje przejąć władzę. Wręcz przeciwnie, gdyby interweniowała opozycja, Moskwa z łatwością strawiłaby Mińsk, ale byłby to cios dla naszego długoterminowego bezpieczeństwa, bo wzmocniłby rosyjski imperializm.

Dopóki w Rosji żywa jest stara imperialna postawa, że ​​bezpieczeństwo imperium polega na ekspansji – przesuwaniu granic jak najdalej od centrum – będzie ona próbowała się rozszerzać.

Wzmocniona Rosja nadal stwarzałaby zagrożenie, więc w naszym interesie byłoby, aby Białoruś zwróciła się ku Zachodowi. Taki krok pozwoliłby wyobrazić sobie utworzenie silnej koalicji Europy Środkowo-Wschodniej, w skład której oprócz Białorusi weszłyby także Litwa, Polska, Ukraina, Łotwa, Estonia, Słowacja i Czechy. A gdyby Bułgaria i Rumunia dołączyły później, koalicja mogłaby z łatwością dorównać „starej” Europie pod względem wpływów.

Wschód dodałby UE nowej krwi, wniósłby nowe idee, Zachód zagwarantowałby wsparcie technologiczne i ochronę wartości demokratycznych. To jest dokładnie to, czego potrzeba z perspektywy długoterminowego bezpieczeństwa, więc o wszystkim zadecyduje kierunek, w jakim pójdzie Mińsk iz kim zdecyduje się współpracować.

Dena Huxleye

„Ekstremalny gracz. Popkulturowy ninja. Nie mogę pisać w rękawicach bokserskich. Bacon maven. Namiętny badacz sieci. Nieprzepraszający introwertyk.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *