– Z Wilnem łączy cię szczególna więź – tu urodził się twój ojciec. Później, po zajęciu i wcieleniu Litwy do ZSRR, wyjechał do Polski i osiadł w Poznaniu. Jak się czujesz z możliwością przyjazdu do rodzinnego miasta ojca i dyrygowania Orkiestrą Litewskiej Filharmonii Narodowej?
– To dla mnie zaszczyt i przyjemność dyrygować Orkiestrą Filharmonii Narodowej Litwy. Cieszę się, że mogę podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z muzykami Litewskiej Narodowej Orkiestry Symfonicznej i czekam na wspaniały koncert. Przyjeżdżając do Wilna (będę tu gościć po raz drugi), czuję się wyjątkowo, bo to tutaj urodził się, ochrzcił i stawiał pierwsze kroki mój ojciec. Od 1929 pierwsze dziesięć lat spędził w Wilnie, stając się jakby częścią miasta, spacerując jego ulicami, oddychając jego powietrzem. Niestety zmarł bardzo wcześnie, więc niewiele wiem o dzieciństwie mojego ojca.
– Twoje zaplecze kulturowe i muzyczne jest niezwykle rozległe – od występów na starych i autentycznych instrumentach po muzykę rockową i jazzową. Ponadto pisałeś poezję, prozę, studiowałeś i komponowałeś. Dlaczego nadal poświęcałeś się dyrygowaniu?
– Wszystko, co robiłem w młodości (nawet jeśli nie zdawałem sobie z tego sprawy), to zdobywanie doświadczenia niezbędnego dla mojego celu w życiu, mojej misji. Uważam, że zdobyłem różne narzędzia i umiejętności niezbędne do zostania dyrygentem. Aby cokolwiek stworzyć, musimy najpierw stworzyć siebie. Praktyczna znajomość muzyki jazzowej i rockowej oraz granie w wielu zespołach muzyki dawnej pomogły mi lepiej zrozumieć i rozszyfrować repertuar symfoniczny. To samo mógłbym powiedzieć o studiowaniu kompozycji, pisaniu wierszy, zwiedzaniu wystaw, oglądaniu filmów, czytaniu książek. Zgadzam się ze słynnym powiedzeniem – „im więcej wiesz, tym bardziej zdajesz sobie sprawę, że nie wiesz”. Dyrygent musi uczyć się przez całe życie, aż do ostatniego dnia. To niekończący się proces.
– Za powodzenie koncertu często odpowiadają dyrygenci. Jaki wpływ i znaczenie mają dyrygenci na orkiestrę?
– Tak, dyrygenci są uznawani (choć nie zawsze zasłużeni) za powodzenie koncertu. Dzieje się tak zapewne dlatego, że interpretacja utworu jest swoistym przekładem z języka partytury (zrozumiałego dla dyrygenta) na język dźwięków (zrozumiały dla każdego). Daje to odpowiedzialność za zapewnienie poprawnego „przekładu”, właściwego przekazania słuchaczom muzycznych pomysłów. Nadrzędnym celem każdego dyrygenta jest zrozumienie kompozytora i służenie mu bez zniekształcania intencji kompozytora.
– Jakie osobowości były ważne i miały ogromny wpływ na kształtowanie się Pana sylwetki jako artysty i dyrygenta?
– Wyróżniłbym dwie grupy: osobowości grupy, którą znałem osobiście, a drugą składałyby się z osobowości, których nie miałem okazji poznać. Do pierwszej grupy zaliczyłbym moją pierwszą prawdziwą nauczycielkę, Jelizawietę Kudriawcewą, profesor Konserwatorium Leningradzkiego (obecnie St. Petersburg), a także takie postacie jak Feliks Rawdonik, Giennadij Rożdiestwienski i Arvo Pärt. Drugą grupę określałyby takie nazwiska jak Carlos Kleiber, Josef Brodsky, Igor Strawiński. Te osobowości przychodzą na myśl jako pierwsze.
– Jak opisałbyś program dzisiejszego wieczoru, który rozpocznie się „Anthem – 2001” Valentino Silvestrova?
– Osobiście znam kompozytorkę Valentinę Silvestrovą. Jego język muzyczny jest wyjątkowy i już głęboko zaznaczył się w historii muzyki. Moim zdaniem kompozytor ten należy do panteonu największych kompozytorów wszechczasów. Kompozycja Silvestrova „Anthem – 2001” jest jak symbol, preludium do całego koncertu, który ma nadejść. Jest to hymn na nowe tysiąclecie z nadzieją, że to tysiąclecie przyniesie nam wszystkim pokój i nadzieję. Myślę, że teraz bardzo ważne jest, aby zachować wiarę w świetlaną przyszłość dla ludzkości, ponieważ nawet po najciemniejszej nocy zawsze przychodzi wschód słońca. Po 24 lutego 2022 r. (rosyjska inwazja na Ukrainę – FD) wykonałem ten utwór na kilku moich koncertach. Moje stanowisko w sprawie wojny na Ukrainie jest bardzo jasne – nie ma uzasadnionych powodów do wojny, a życie ludzkie jest najwyższą wartością, dlatego stanowczo potępiam każdą wojnę, w tym wojnę wypowiedzianą przez rząd Rosji przeciwko Ukrainie.
Wracając do muzyki, polecam posłuchać jego symfonii nr. 4, 5, 7, 8, „Postludium” na fortepian i orkiestrę oraz „Requiem dla Larisy”.
– Symfonia e-moll Mieczysława Karłowicza, zwana też „renesansową”, charakteryzuje się bogactwem symboliki. Również ta kompozycja i jej autor są związani z Wilnem.
– Mieczysław Karłowicz urodził się na historycznej Litwie, która wówczas należała do Imperium Rosyjskiego. Symfonia op. 7 e-moll, zwany też „Odrodzeniem”, należy do pierwszego okresu jego twórczości. Zaczął ją tworzyć w 1899r. w Berlinie, a ukończył w 1902r. w Warszawie. Tę symfonię precyzyjnie oddawałoby łacińskie przysłowie: „Еx ungue leonem” (dosł. „po pazurach poznasz lwa”, czyli po pracy poznasz człowieka – FD). Niemieckie tłumaczenie tytułu to „Aufverstehung” (dosł. „Zmartwychwstanie”), ale ta praca nie ma konotacji religijnych. To raczej muzyczny portret duszy, opisujący pokonywanie najtrudniejszych prób Ciemności i drogę do Światła.
– Podczas naszej rozmowy dość często pojawiała się nazwa Wilno. Bardzo się cieszę, że Ty i 22 czerwca. Program wileńskiego festiwalu jest połączony wieloma głębokimi warstwami z tym wspaniałym miastem. Czego życzylibyście sobie z okazji 700-lecia Wilna, które obchodzimy w tym roku?
– Wilno ma 700 lat – to wspaniały, dojrzały wiek. Chciałbym, aby to urocze miasteczko nad brzegiem Néris było zawsze wolne, pamiętało o przeszłości i tworzyło świetlaną przyszłość, aby pozostało tak otwarte na wszystkich, którzy je podzielają. Niestety nie mówię po litewsku, ale pozwólcie, że zakończę kilkoma słowami w waszym języku – życzę innym 700 lat pokoju, mądrości i dobrej wiary! I niech tu zawsze będzie dobra muzyka!
Koncert Festiwalu Wileńskiego „Noc Świętojańska. LNSO, Lucas i Arthur Jussen, Andrzej Boreyko” odbędzie się w czwartek 22 czerwca o godz. W Wielkiej Sali Litewskiej Filharmonii Narodowej.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”