Trochę zaskakujące jest to, że rodacy pracują
Centrum meldunkowe dla Ukraińców w Alytusie zaczęło działać dopiero po rozpoczęciu wojny na Ukrainie wywołanej przez Rosję – pod koniec lutego. Początkowo mieścił się w Domu Kultury, a na początku maja został przeniesiony do Domu Dziecka I Alytus i stał się jedynym ośrodkiem rejestracji uchodźców wojennych na Litwie.
Wkrótce Olena Pozdniakova z Irpinė rozpoczęła pracę w Ukraińskim Centrum Rejestracji, które zostało przeniesione do nowej siedziby, jako pracownik Wydziału Służby Departamentu Policji Litewskiej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. A w listopadzie Ludmiła Stupak z Mikołajowa była tu również zatrudniona jako specjalista w tym samym wydziale policji.
„Ukraińcy, którzy przyjeżdżają do ośrodka, są trochę zdziwieni, że tu pracujemy. I oczywiście cieszą się, że od razu po przyjeździe do ośrodka mogą mówić po ukraińsku. Pomagamy im w różnych sprawach na Litwie i jak Proszę zrozumieć, wielu uchodźców wojennych czuje się dobrze w naszym ośrodku” – powiedziały Olena i Ludmiła.
Sama Olena po raz pierwszy uciekła do Turcji od czasu wojny w Irpinie. Przyjechała do Alytus po spotkaniu z litewskimi przyjaciółmi, którzy znaleźli jej tu mieszkanie do wynajęcia, a wkrótce zaproponowano jej pracę w ukraińskim centrum meldunkowym.
Dziś Olena nie może powiedzieć na pewno, czy po zakończeniu wojny wróci na Ukrainę: „Bardzo chcę, żeby to się jak najszybciej skończyło, żeby ludzie mogli znowu normalnie żyć. Wciąż dużo myślę o tym, że lubię Litwę bardzo, piękna przyroda, dobrzy ludzie, mam z nimi wiele wspólnego”.
Ludmiła i jej syn przybyli z Mikołajowa do Alytus przez przyjaciół. Ta kobieta musiała uciekać przed wojną na Litwie, osiedlić się najpierw w Polsce, potem wrócić na Ukrainę do chorych rodziców, potem z powrotem do Polski, a potem na Litwę.
Jego jedyną myślą jest powrót do rodzinnego kraju po zakończeniu wojny. Tam przebywali bliscy, szkoła syna, w której on, mieszkający teraz z matką w Alytusie, uczy się zdalnie.
„Zgadzam się z Oleną, jest nam naprawdę dobrze na Litwie iw Alytusie, ludzie są przyjaźni i pomocni, ja też wynajmuję mieszkanie. Ale chcemy jak najszybciej wrócić do naszego kraju, gdzie wszystko po nas zostało” – mówi Ludmiła.
„Infrastruktura jest zepsuta, są ciągłe strzelaniny, wybuchy”
Choć po południu 15 grudnia przyjęcie ukraińskiego centrum meldunkowego w Alytusie powitała atmosfera zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia – udekorowane choinką, odświętne bukiety na stołach, siostry z obwodu chersońskiego z dziećmi, które zostały w pokoju, opowiadając o swoim życiu na ogarniętej wojną Ukrainie, rozwiała podekscytowane oczekiwanie na wakacje.
Melena Sitkovič z córką Kseniją i siostrą Tatjaną Antonową z synem Aleksandarem właśnie przyjechały do ośrodka, zakwaterowane w pokoju dla uchodźców wojennych przybywających ze zwierzętami, bo Melena przywiozła też szczeniaka Lunę, przygotowywała jedzenie.
Kiedy zobaczyła reporterów, pospieszyła, by opowiedzieć o swojej niezbyt udanej podróży z Chersoniu: „Jechaliśmy samochodem, zepsuł się pod Trokami, wynajęliśmy taksówkę i dotarliśmy do Olity. Ale i tak nie jest tak źle, jak jest tutaj. Infrastruktura jest zepsuta, są ciągłe strzelaniny i wybuchy.
Mąż Meleny, Andrijes, wyprowadził kobiety tylko z ogarniętej wojną Ukrainy, został w tyle, bo nie chciał opuszczać gospodarstwa, gdzie jest dużo zwierząt i trzeba o nie dbać. „Jednak wojna musi się skończyć, trzeba będzie jakoś żyć, ktoś musiał zostać, żeby prowadzić gospodarstwo. Jest nasz dom, wszyscy krewni. Jest nam teraz bardzo ciężko psychicznie” – pocieszała się Melena, prawie płacząc.
Obie kobiety mają już mieszkanie znalezione dzięki infolinii dla Ukraińców „Razem Silni” w dzielnicy Szawele, Kuršėnai. Melena i Tatjana powiedziały, że bez względu na to, gdzie mieszkają, najważniejsze jest to, aby był spokój, aby one i ich dzieci nie słyszały wybuchów.
Czasami zdarzają się bardzo poważne przypadki
Neringa Zablackienė, która najpierw pracowała jako wolontariuszka Litewskiego Czerwonego Krzyża, a teraz pracuje tutaj jako pracownik Ukraińskiego Centrum Rejestracji, opiekuje się Ukraińcami z problemami zdrowotnymi, osobami niepełnosprawnymi, starszymi Ukraińcami, przyjeżdżającymi rodzinami wielodzietnymi, samotnymi matkami z dzieci.
Kobieta pamięta niejeden bardzo trudny przypadek: „Ludzie uciekający przed wojną niosą ze sobą swoje kłopoty. W obcym kraju potrzebują znacznie więcej pomocy niż ludzie zdrowi”.
N. Zablackienė opowiedziała o Ukraince z niepełnosprawnym dzieckiem, mieszkającej w miejscowości Simne w powiecie olickim, która stale potrzebuje pomocy medycznej. Musi więc zorganizować transport do placówek medycznych oraz zapewnić matce wsparcie psychologiczne. Aby dziecko mogło choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości, za pośrednictwem stowarzyszenia autyzmu „Dzieci Deszczu” zorganizowano dla niego wyjazd nad Bałtyk.
„Albo inna sprawa. Mieszkająca w Alytus ukraińska rodzina z dwójką dzieci, z których jedno jest całkowicie niewidome i chore na raka, potrzebuje stałej pomocy organizacji osób niewidomych i niedowidzących, aby dziecko umiało poruszać się w „przestrzeni”. Psychicznie załamana jest także matka dziecka. Tak, to ważne, żeby uchodźcy wojenni z Ukrainy otrzymywali od nas jedzenie, ubrania i buty, ale są też inne rzeczy, które są bardzo bolesne i być może nie dla wszystkich zrozumiałe” – wspominał pracownik Czerwonego Krzyża.
Obojętne poparcie Alytisha dla Ukraińców
Centrum meldunkowe dla Ukraińców ma specjalne pomieszczenie, w którym mogą wybrać ubrania, buty, naczynia. Wiele z nich zostało tu przywiezionych z filii „Tiko Tiks” Alytus Regionalnego Centrum Gospodarki Odpadami, gdzie mieszkańcy przywożą nieużywane przedmioty, a mieszkańcy Alytus przywożą je także do samego centrum.
Po południu 15 grudnia Vidas Mažeika, mieszkaniec stolicy Dzukii, spotkał się tutaj i pokazał zupełnie nową męską marynarkę, dodając nowy męski sweter. „Słyszałam, że brakuje tu ciepłych ubrań, miałam zupełnie nie noszoną kurtkę, znalazłam porządny sweter, pomyślałam, że muszę go wziąć” – opowiadała mieszkanka Aly.
Rzeczywiście, jak powiedzieli wolontariusze i pracownicy litewskiego Czerwonego Krzyża, uchodźcom wojennym brakuje teraz szczególnie ciepłych butów, kurtek, garnków i patelni. Te ostatnie sprzęty są często zabierane przez Ukraińców do mieszkania, które znaleźli, bo ich tam nie ma.
Wizyta w ośrodku, w pokoju darowanych przedmiotów, pokazała niewielki wybór innych sprzętów. Tylko kilka talerzy, małych filiżanek, kilka innych nieistotnych przyborów. Darius Moraza, przedstawiciel Litewskiego Czerwonego Krzyża, przedstawił dostępne możliwości.
Jednak mimo braku niektórych przedmiotów Alicjanie nadal pozostają obojętni na wsparcie Ukraińców. Według Giedrė Lazareviča, osoby odpowiedzialnej za ochronę danych osobowych administracji miejskiej Alytus, którą spotkałem tego dnia w punkcie rejestracji, ponadto przedstawiciele gminy stale pracują w tym centrum, podczas kilkudniowej kampanii W ramach darowizny śpiworów ogłoszonej przez Litewski Czerwony Krzyż mieszkańcy Alytus przywieźli do centrum około 150 śpiworów: „To naprawdę dużo, podczas gdy inne miasta większe od Alytus zebrały znacznie mniej. Śpiwory przyjadą na Ukrainę. „
Saulius Valansevičius, przedstawiciel organizacji „Save the Children”, który zaprosił nas do sali zabaw dla dzieci ustawionej w centrum rejestracji, twierdził, że nawet niektórzy mieszkańcy Alicii nie mają takich urządzeń do gier i tak wielu zabawek: „Zabawki kupili biznesmeni, podarowali ludzie z Alicii, ja z domu, przywiozłem coś dla bliskich. Pozwalamy nawet dzieciom Ukraińców wyjeżdżających z ośrodka je odebrać”.
Okropności wojny na Ukrainie wypędzają jego lud z ojczyzny, ale nie gaszą nadziei na powrót, a dopóki ta nadzieja nie ma się spełnić, ratuje go życzliwość i zrozumienie, z jakimi okazali się mieszkańcy Alyty.
Melena i jej siostra Tatiana z Chersoniu, które spotkaliśmy tego dnia w punkcie meldunkowym, opuściły nas i poprosiły o gorące podziękowania za pomoc udzieloną naszemu krajowi i Alytusowi: „Może nawet czasami nie rozumiecie, jak bardzo wasza pomoc znaczy dla nas”.
Od początku działalności Centrum Rejestracji Ukraińców w Alytusie odwiedziło je ponad 10 000 osób. uchodźcy wojenni, z których prawie 5000 zostało tymczasowo zakwaterowanych na okres do 72 godzin. Obecnie w stolicy Dzukii mieszka prawie 800 Ukraińców.
„Ekstremalny gracz. Popkulturowy ninja. Nie mogę pisać w rękawicach bokserskich. Bacon maven. Namiętny badacz sieci. Nieprzepraszający introwertyk.”