To nie byle jaki pociąg, ale pociąg z Charkowa wiozący śmiertelnie chore dzieci. Dzieci te wymagają opieki paliatywnej, a opieka nad nieuleczalnie chorym dzieckiem w czasie wojny jest szczególnie trudna i bolesna.
Małe i kruche ciała kołyszą się w ramionach matek, gdy są przenoszone z wagonu do autobusu. Niektóre są przekazywane z rąk do rąk przez lekarzy i pielęgniarki.
Zdrowie innych jest tak kruche, że potrzebują specjalnego transportu, po prostu nie da się ich przetransportować. W Polsce, do której chore dzieci nie mają tak dobrego dostępu – na pewno lekarze mają nadzieję, że uchronią je tutaj przed emocjonalnym i fizycznym bólem, którym wypełnia się ich życie. Przynajmniej na chwilę, przynajmniej przed wyjazdem.
Stan zdrowia jednego z dzieci jest na tyle słaby, że lekarze na granicy nie wiedzą, czy przeżyje podróż do jednego z hospicjów w Polsce.
Wszystkie te dzieci zostały ewakuowane z charkowskiego hospicjum, było to najlepsze hospicjum na Ukrainie, dzieci mają tam bardzo dobrą opiekę.
Dziś jest to jedno z najczęściej bombardowanych miast Ukrainy przez wojska rosyjskie. Szkoły, firmy i szpitale, a także kościoły i rezydencje są po prostu zrównane z ziemią.
Przez kilka dni lekarze i specjaliści opieki paliatywnej nie opuszczali dzieci i dzwonili zrozpaczeni rodzice dzieci leżących w hospicjum.
Były też prośby od tych, którzy chcieli pomocy, aby pomogli przenieść swoje ciężko chore dzieci w bezpieczniejsze miejsca. Przerwy w dostawie prądu oznaczały również, że dzieci mogły umrzeć z powodu braku tlenu lub lekarstw.
Tylko ci, którzy nie mogli uciec, mogli pomóc, ten wagon z 12 dziećmi był wagonem smutku, ale i nadziei. Nie jest jasne, ile dzieci i ich rodziców nie otrzymało pomocy w Charkowie.
źródło: tv3.lt
„Ewangelista kulinarny. Miłośnik podróży. Namiętny gracz. Certyfikowany pisarz. Fan popkultury”.