Litwini są jeszcze ostrzejsi. Minister Kreivys twierdzi, że jest to akt terroryzmu państwowego, a Anušauskas uczy, że niszczenie infrastruktury przynosi korzyści tylko samemu Gazpromowi. Przedstawiciele rządu twierdzą, że litewski terminal skroplonego gazu ziemnego mógłby stać się celem rosyjskim, dlatego konieczne jest wzmocnienie jego bezpieczeństwa.
„Przez co najmniej tydzień”, mówią duńscy urzędnicy, rosyjski gaz będzie płynął do Bałtyku z uszkodzonych przez wybuchy gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2.
„Wylatuje dużo gazu. To kilka milionów metrów sześciennych na godzinę”, mówi Kristoffer Bottzauw, dyrektor Duńskiej Agencji Energetycznej.
A to nie tylko gaz, ale i miliony euro. Jednak premier Szwecji powiedział wczoraj, po pilnych konsultacjach z przywódcami NATO, że wybuchy gazociągu nie były przypadkiem, a celowym atakiem na krytyczną infrastrukturę energetyczną.
„Mamy informacje ze Szwecji i informacje z Danii, które prowadzą nas do wniosku, że jest to prawdopodobnie celowy czyn. Prawdopodobnie jest to akt sabotażu” – powiedziała szwedzka premier Magdalena Anderson.
Litwa jest jeszcze bardziej kategoryczna – patrzy na Rosję.
„Do rurociągów na dnie Bałtyku można dostać się tylko za pomocą instrumentów publicznych. W tym sensie takich aktów terrorystycznych nie mogą dopuszczać się osoby fizyczne” – tłumaczy minister energetyki Dainius Kreivys.
A Polska mówi, że to kolejny akt Wojny Hybrydowej przeciwko Zachodowi, z którą Kreml, jak to przystało, zwiększa napięcia.
„Czas tych trzech wybuchów jest bardzo istotny. Rosja straciła kontrolę nad walkami na Ukrainie. Ponadto rozpoczęły działalność nowe „Baltijos dujotiekis”. A jeśli był to akt sabotażu, oznacza to, że próbują zastraszyć Kraje nadbałtyckie – powiedział minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau.
Kreml określa stawiane mu zarzuty jako absurdalne.
„Udostępnianie takich wersji jest dość przewidywalne i głupie. Powtarzam raz jeszcze – głupie i bezsensowne. To dla nas duży problem, bo po pierwsze obie nitki Nord Stream2 są wypełnione gazem. Wszystkie systemy są gotowe do pracy i ten gaz jest bardzo drogie” – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Jednak sama Rosja, teraz narzekająca na utratę cennego gazu, latem celowo spalała miliony metrów sześciennych gazu, którego nie sprzedawała do Europy. Co więcej, zdaniem duńskich ekspertów wojskowych, V. Putin, wydając być może rozkaz zniszczenia swoich gazociągów wybuchami, stara się pokazać, że ten sam los może spotkać gazociąg, który rozpoczął kursowanie wczoraj przez Bałtyk ze Skandynawii, eliminując Zależność Polski od rosyjskiego gazu.
„Baltic Gas Pipeline” jest budowany w tym samym miejscu co „Nord Stream”. A to nasuwa pytanie: jeśli ktoś sabotuje rosyjskie rurociągi w pobliżu Bornholmu, czy coś podobnego nie może stać się również z nowym rurociągiem?”, mówi analityk wojskowy Ander Puch Nielsen.
To prawda, minister obrony narodowej Litwy twierdzi, że wybuchy w gazociągu Nord Stream są najkorzystniejsze dla samej Rosji. I to nie tylko dlatego, że potem cena benzyny natychmiast zaczęła rosnąć. Wszak po drastycznym zmniejszeniu ilości gazu dostarczanego do Europy Rosji groziły ogromne kary.
„Jest jasne, dla kogo to jest dobre. Jest to przydatne przede wszystkim dla samego Gazpromu. A kto jest konkretnie odpowiedzialny i jak to zostało przeprowadzone, myślę, że śledztwo pokaże” – powiedział minister obrony narodowej Arvydas Anušauskas.
Co więcej, eksperci energetyczni są przekonani, że Kreml będzie próbował naciskać na Zachód, aby przynajmniej zniósł część sankcji, gdyż wielokrotnie tłumaczył, że nie może z ich powodu naprawić swoich gazociągów.
Gazprom zapowiadał wcześniej, że na razie ma związane ręce, ponieważ z powodu zachodnich sankcji nie może przeprowadzić naprawy rurociągu. Więc teraz Rosja oddaje piłkę z powrotem w ręce Zachodu: jeśli chcesz naprawić rurociąg, musisz złagodzić sankcje” – mówi Johannes Peters, analityk z Uniwersytetu w Kilonii.
Jednak po wybuchach w rosyjskich gazociągach pojawiają się również obawy o bezpieczeństwo obiektów strategicznych, takich jak np. litewski terminal gazu skroplonego „Niepodległość” czy inne.
„Kiedy wybuchła wojna podjęliśmy kroki, aby wzmocnić ochronę naszych połączeń ze Szwecją i Polską, a także ochronę terminalu. Teraz pojawiło się pytanie, czy je wzmacniać i chronić bardziej. Moim zdaniem ta potrzeba istnieje”, mówi Kreivys.
I wydaje się, że prowokacji nie zabraknie. Norwegia, która jest obecnie największym dostawcą gazu w Europie, już pospieszyła z zaostrzeniem bezpieczeństwa w swoich obiektach naftowych po zobaczeniu niezidentyfikowanych dronów w pobliżu platform wiertniczych. Bruksela również na to reaguje.
„Oczywiste jest, że jakiekolwiek celowe zakłócanie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do przyjęcia i spotka się z ostrą i jednomyślną reakcją” – powiedział komisarz europejski Valdis Dombrovskis.
Nawiasem mówiąc, niemiecka publikacja „Spiegel” donosi, że Centralna Agencja Wywiadowcza Stanów Zjednoczonych kilka tygodni temu ostrzegała Europę przed możliwym sabotażem przeciwko gazociągom na Bałtyku.
„Ewangelista kulinarny. Miłośnik podróży. Namiętny gracz. Certyfikowany pisarz. Fan popkultury”.