Diabelski młyn kusi, by wstać w przystępnej cenie.

Moja rodzina i ja pomyśleliśmy: już ponad jeden letni dzień spędziliśmy w Połądze i Świętej, wypróbowaliśmy dzikie plaże Łotwy, czas zobaczyć, co mają do zaoferowania nasi polscy sąsiedzi.
Tak więc na początku lipca wybraliśmy się na pięć dni do kurortu tego kraju, Sopotu. Szybko zrozumieliśmy, dlaczego ten region przyciągnął Litwinów (i nie tylko) mieszkających na granicy z Polską, aby naładować akumulatory u polskich wybrzeży Bałtyku.

Po drodze – malownicze Mazury

Zaplanowaliśmy wycieczkę do Sopotu, a raczej Trójmiasta, które składa się z Gdańska, Sopotu i Gdyni (nawet idąc plażą trudno zrozumieć, czy jesteś jeszcze w Sopocie, czy już w Gdańsku), szukaliśmy za zakwaterowanie.
Wybraliśmy z kilku opcji i nie pomyliliśmy się. Nasz wynajęty piętrowy dom przy ulicy Gruenwaldzkiej z ogrodzonym podwórkiem, czterema miejscami parkingowymi, może trzysta metrów od plaży kosztuje dwadzieścia euro za osobę za dzień. Ani razu…

Elektroniczna wersja gazety może być czytana tylko przez zalogowanych i subskrybowanych użytkowników.

Jeśli jesteś naszym subskrybentem, zaloguj się za pomocą swoich danych uwierzytelniających, które otrzymałeś po dokonaniu płatności lub które zostały Ci przekazane przez wydawcę.