– Łotewski parlament zwołał nadzwyczajną sesję ze względu na rosnące ceny energii elektrycznej i zwołał wczoraj posiedzenie. Nasz Sejm nie widzi potrzeby wyboru, nawet część opozycji mówi, że nie warto przerywać wyjazdu sejmowego, bo wszystko ma być w rękach rządu. Czy jednak Seimas mógłby pilnie odwołać przyjęte wiosną poprawki, które powstrzymują rozwój elektrowni słonecznych po osiągnięciu limitu 2 gigawatów? – „Vakaro žinios” zapytał Valiaus ĘŽUOLOS.
– Politycy nie powinni być osądzani po słowach, ale po czynach. Liberalni konserwatyści są teraz u władzy. Mają wszystkie narzędzia do obniżania cen energii elektrycznej. Masz rząd, który musi odrobić swoją pracę domową, może zebrać podpisy i zwołać specjalną sesję w ciągu dnia, aby zmienić wszystko, co należy zrobić. Wszystko jest w ich rękach. Nic jednak nie zrobią, bo ich celem jest, aby Litgrid otrzymywał miliony euro nieprzewidzianych dochodów, bo okazało się, że im większa różnica między cenami prądu na Litwie iw Szwecji, tym większa opłacalność sieci transportowej. operatorów obu krajów – Litgrid otrzymał 128 mln. euro. Dzięki tym wszystkim nieprzejrzystym algorytmom połowa wszystkich pieniędzy z handlu przez naszych użytkowników została zabrana przez Szwedów. W ciągu zaledwie sześciu miesięcy przekazaliśmy 128 milionów euro! I tylko tak zwany dochód z zatłoczenia, na dodatek do wszystkiego innego.
Jeśli chodzi o elektrownie słoneczne – ewidentnie skorumpowane prawo. Bo wszyscy rozumiemy: im więcej prądu wyprodukujemy na Litwie, tym będzie taniej.
Ale nie sądzę, że coś zmienimy, bo za tym wszystkim kryją się wszelkiego rodzaju „Litgrid” z ich własnymi ludźmi, lobbystami energetyki wiatrowej, którym dano zielone światło. Problem polega jednak na tym, że budowa elektrowni wiatrowych zajmuje bardzo dużo czasu, a elektrownie słoneczne mogą nagle budować i działać. Kiedy wiosną uchwalono poprawki dotyczące energii słonecznej, minister energetyki powiedział, że ekspansja będzie ograniczona, gdy zostanie osiągnięty poziom 2 gigawatów. Zapytałem recepcję, ile jest ich teraz. Powiedział, że 1,96 gigawata. Innymi słowy, gdy tylko ustawa została uchwalona, rozwój energetyki słonecznej został zatrzymany i dopuszczono jedynie elektryczność wytwarzaną we własnym zakresie.
– Państwo obiecuje wydać około 700 mln na zrekompensowanie wzrostu cen gazu i energii elektrycznej. euro. Czy nie byłoby rozsądniej zainwestować tę kolosalną sumę w produkcję tańszej energii elektrycznej i ewentualnie pozwolić nam ją produkować samodzielnie?
– Byłoby to oczywiście bardziej logiczne, bo po kilku miesiącach prąd byłby znacznie tańszy i nie byłaby potrzebna żadna rekompensata. Zwłaszcza, że fundusz UE RRF (Odbudowa Gospodarcza i Odporność) ma ponad 2 miliardy. euro, a rząd nie był w stanie wykorzystać nawet jednej trzeciej z nich, choć fundusz jest przeznaczony na takie cele. Rząd woli jednak pożyczać drogo, wycofywać się z budżetu i nie korzystać z europejskich pieniędzy (nie wiadomo dlaczego), co szkodzi państwu.
– Może rządzący nie są zainteresowani obniżaniem cen i dlatego ogromne pozaplanowane dochody nie mają wpływu na budżet?
– Mianowicie dlatego, że im wyższy koszt energii elektrycznej, tym więcej podatków będziemy pobierać, spekulanci zarobią jeszcze więcej, a wszyscy producenci energii elektrycznej, którzy dzięki wiedzy w kręgach rządowych zdążyli już wejść do systemu i zbudowali elektrownie, będzie miał ogromną cenę. Ale zapłacą za to my wszyscy, konsumenci. Rząd zubaża wszystkich konsumentów tylko po to, by wzbogacić garstkę biznesmenów i zarobić więcej w budżecie. A najważniejsze jest to, że teraz nie trzeba już kupować prądu na giełdzie, gdzie kosztuje nieludzko z powodu nieprzejrzystych rzeczy. Dlaczego więc różni spekulanci mogą tanio kupować bezpośrednio od producentów, a Ignitis kupuje przez giełdę?
– Innymi słowy, nie ma wytycznych, które nakazywałyby kupować na giełdzie?
– To prawdziwa korupcja, kiedy wolno ci nie robić czegoś, co nie jest dobre, ale robisz to celowo, tylko po to, żeby za to zapłacić więcej.
– Dlaczego więc niektórzy politycy obwiniają rząd o to, że nie zwrócił się do Komisji Europejskiej o zmianę algorytmu giełdy Nord Pool, a eurokomisarz Virginijus Sinkevičius mówi: jeśli algorytm giełdy Nord Pool nie zostanie zmieniony, możemy przejść na na polskiej giełdzie? Przecież taka rozmowa jest bezsensowna, jeśli możemy, w celu uniknięcia ogromnych marż, zawierać bezpośrednie kontrakty z dużymi producentami i omijać giełdy.
– Możemy, ale z powodów, o których już wspomniałem, władzom nie warto. Możemy kupować poprzez kontrakty bezpośrednie i przez inną giełdę, jeśli ta nie jest odpowiednia. Przypomnę tragikomiczną sytuację, w której w zeszłym tygodniu zaoferowano 90% energii elektrycznej po 20 centów za kilowatogodzinę i 10% – 2 euro za sztukę. Cała energia elektryczna została zakupiona za 2 euro. Dlaczego nie możemy zachowywać się jak Hiszpania? Najpierw kupuje wszystkie najtańsze ilości, a jeśli to nie wystarcza, zleca podwykonawstwo lub kupuje brakującą część osobno. W przypadku Litwy wyglądałoby to tak: „Ignitis” kupuje najtańsze, kupuje kolejnego od poszczególnych dostawców lub łączy moce na Litwie. I żadne prawo międzynarodowe tego nie zabrania. Nasi eksperci ds. energii znają dzienne zużycie energii elektrycznej. Znając potrzebę, nietrudno od razu zamówić najtańszą energię elektryczną, a potem uruchomić elektrownie rezerwowe, żeby produkowały tyle, ile jej brakuje? Pamiętasz, co powiedzieli w zeszłym tygodniu, kiedy cena na giełdzie wynosiła 4 euro za kilowatogodzinę za całą godzinę. Nie kupiłeś tej godziny na giełdzie – uruchom elektrownię Kruonis.
– Zwłaszcza, że ten Sejm zatwierdził dobry rok temu pomysł rządu, aby państwo kupiło 4 baterie (50 MW każda) za łącznie 100 mln. kwota w euro. Twierdzono, że są one konieczne, aby można je było „uruchomić” w razie wypadku lub rosyjskiego ataku, a dostawy energii elektrycznej były nieprzerwane. To samo zapewniłaby elektrownia wodna Kruonis, ale jej „uruchomienie” zajęłoby około dziesięciu minut…
– Nasuwa się pytanie, gdzie są baterie, gdzie są setki milionów. Nikt nic nie mówi.
– W audycji zwróciłeś uwagę, że Ignitis, jako dostawca publiczny, dostarczał konsumentom prąd za 17 centów, teraz za 24 centy, a jako niezależny dostawca oferuje najwyższą cenę ze wszystkich – ponad 50 centów. Jak wytłumaczyłbyś ten paradoks?
– Schemat jest dość przejrzysty. Teraz Ignitis jest również niezależnym sprzedawcą, kontrolującym około 70% rynku. Oferuje najwyższą cenę na rynku, ponieważ (rozmawiałem z ich konsultantami) ludzie nie ufają innym spekulantom. Po co obniżać cenę, jeśli konsumenci nadal wybierają Ciebie?
Ale polityka powinna być zupełnie inna. Minister finansów, któremu podlega „Ignitis”, powinien zadzwonić do liderów „Ignitis” i powiedzieć im: założyłeś niezależną spółkę-córkę UAB, nie wolno ci podnosić cen i pracować z 1%. margines bycia bezpiecznikiem całego tzw. niezależnego rynku. A teraz – oto znaczniki. I nie mamy pojęcia, dokąd trafiają te pieniądze. Nie zdziwiłbym się, gdyby wymyślono też programy – prąd kupimy od znajomych, którzy prowadzą farmy wiatrowe za 30 centów zamiast 10.
– Powiedziałeś, że jeśli odwołamy liberalizację rynku dla uczestników drugiego etapu, ceny 24 centów wrócą wszystkim. Jak to możliwe, skoro energia elektryczna jest sprzedawana na giełdzie kilka razy drożej?
– Jeszcze niedawno ten publiczny dostawca „Ignitis”, kiedy cena została uregulowana, sprzedawał prąd za 17 groszy, pół roku później – za 24 grosze. A co „Ignitis” zbankrutowało? Nie. Oto rzeczywista cena energii elektrycznej. Gdybyśmy przywrócili ludzi do dostaw publicznych, nie byłoby potrzeby rekompensat, ceny prądu mogą być wspierane przez wewnętrzne zasoby Ignitis, Litgrid i innych firm energetycznych, które realizują ogromne zyski.
Kiedy w zeszłym sezonie „chłopi” byli u władzy, co zrobiliśmy? Do frakcji przyszli „elektrycy” i powiedzieli, że chcą podnieść cenę. Kiedyś odpowiadaliśmy, że trzeba generować niewielki zysk, aby utrzymać niskie ceny, wykorzystując wewnętrzne zasoby, szukając okazji do tańszego zakupu. W tym przypadku „Ignitis” byłby zainteresowany kupowaniem taniej, bezpośrednio lub nawet produkcją samodzielnie, bo musiałby przetrwać na tym, co ustaliło państwo. A teraz nie warto próbować.
Premier mówi, że odłóżmy, ale tylko trzeci etap liberalizacji. Ale to nie jest możliwe. Ponieważ część społeczeństwa, przymusowo zepchnięta w stronę niezależnych dostawców, pozostanie „pchnięta nożem”. Co sprawia, że jedna część jest gorsza od drugiej? Dlatego być może po raz czwarty będę składał poprawki, aby niezależny dostawca nie był przymuszany siłą, aby ci, którzy go nie wybrali, nie wchodzili w gwarantowaną dostawę, gdy prąd jest dostarczany z 25% dopłatą. A ci, którzy nie wybrali niezależnego dostawcy, pozostaliby w zaopatrzeniu publicznym za 24 centy. Inni również musieliby oferować niższe ceny, aby być konkurencyjnymi.
– Rządzący mówią filozoficznie, że inflacja przekraczająca 20 proc. nie jest tragedią, ale z jakiegoś powodu milczą, że poważnie obniżyła emerytury, różne świadczenia, depozyty i pieniądze prywatnych funduszy emerytalnych absolutnie się amortyzują.
– Politycy spalą ludziom pieniądze. Ale oczywiście nie zwracają na to uwagi, bo nie przyznają się, że krzywdzą ludzi swoją niekompetencją, a może celowymi działaniami.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”