Tym razem była to wycieczka średniodystansowa, podczas której chodziło o poznanie dziedzictwa przemysłowego znajdującego się w Ostrawie, na Morawsko-Śląsku, w Czechach.
W podróży zawsze są pewne znaki, które tylko doświadczeni podróżnicy uczą się czytać. Wiem, że spotkanie małżeństwa podczas podróży to dobry znak szczęścia, a jeśli ugryzie cię ptak, to także dobry znak, jak mówią ludzie. Jednak spotkanie z prezydentem swojego kraju na początku wyprawy, uścisk dłoni i zdobycie autografu – uważam, że to wyjątkowy znak rozpoczęcia wyprawy.
Podczas lotu do Warszawy pierwsza dama Litwy wraz z żoną leciała na spotkanie przywódców państw NATO w Madrycie, więc zbiegło się, że lecimy tym samym samolotem. Piękna stewardesa LOT Polish Airilnes, poproszona o przekazanie pamiętnika podróży prezydentowi, wahała się, czy uzyskać wpis, o który chciała, ale kiedy wyjaśniłem sytuację, w której podróżowałem w dżungli z Panem Prezydentem, zgodziła się.
Lot do Warszawy jest dość krótki, ale czekanie okazało się długie. Kiedy samolot wylądował, uśmiechnięta stewardesa przyszła z moim dziennikiem podróży w dłoniach, a ja zrozumiałem z jej twarzy, że otrzymałem kolejny ważny wpis do epickiej mojej jaźni – dokument podróżniczy.
Ostrawa to trzecie co do wielkości miasto w Czechach, położone na granicy ze Słowacją i Polską, około 80 km od Katowic. Do tego miasta nie ma bezpośredniego lotu, więc z Warszawy do Ostrawy trzeba lecieć innym samolotem.
Miasto leży u zbiegu trzech rzek: Odry, Opawy i Ostrawicy. Nazwa miasta pochodzi od ostatniego. W czasach rzymskich przez Ostrawę przebiegały szlaki handlowe, a nawet Szlak Bursztynowy, który łączył Wschód z krajami bałtyckimi. Miasto zostało założone w XIII wieku, ale rozkwitło podczas rewolucji przemysłowej w XVIII wieku, kiedy odkryto tu i wydobywano węgiel.
Poznanie miasta Ostrawy zaczyna się od wzgórza Ema, które zostało sztucznie wypełnione przez wydobycie węgla w kopalniach. Wzgórze wznosi się nad poziom morza około 300 m. Przedstawicielka „CzechTourism” na Litwę i Łotwę, pani Marta Grzesiak, opowiada nam po litewsku o osobliwościach tej formacji geologicznej.
„Kiedy górnictwo zostało zatrzymane, postanowiono pozostawić te wzgórza w ich naturalnym przebiegu, więc są one porośnięte drzewami i wyglądają jak rodzaj kopca”. W głębi ziemi wciąż zachodzi reakcja chemiczna, więc u szczytu, niczym wulkaniczny fumarol, dymi niebieskawy dym, przypominający odwieczne procesy zachodzące w przyrodzie. Tutaj ziemia jest o kilka stopni cieplejsza, więc powierzchnia gruntu jest jak w tropikach – przyroda jest tu niezwykle bujna”.
Pani Marta bardzo chciała studiować dziennikarstwo, ale los potoczył się tak, że ukończyła bałtystykę na Uniwersytecie Warszawskim, odbyła staż w Wilnie, a także mówi i czyta po litewsku i łotewsku. Wgląd Marty w język litewski jest niesamowity, ze wszystkimi niuansami… „Spójrz, 'widły’, jaki piękny widok”, mówi nasza przewodniczka jako prawdziwa kobieta z Wilna, wielu Litwinów zna polski, ale odwrotność jest rzadkością.
W czasach rzymskich przez Ostrawę przebiegały szlaki handlowe, a nawet Szlak Bursztynowy, który łączył Wschód z krajami bałtyckimi.
Z Nowego Ratusza w Ostrawie wszędzie widać wieże górnicze, kominy i inne urządzenia górnicze, kopce ziemi i żużla wokół miasta. Górujący w oddali zamek ostrawski spadł w wyniku tej działalności człowieka nawet o 16 metrów.
„Landek park” to muzeum górnicze z możliwością zejścia do szybu, kolejną kopalnią dostępną dla zwiedzających jest „Dul Michal”, studnia i oczywiście najsłynniejszy dawny zakład metalurgiczny w Dolnych Witkowicach, gdzie wydobywano węgiel i koksowano wykonane właśnie tam, a następnie topione i wydobywane surówka.
Historia fabryki jest długa i ciekawa, została założona przez Rudolfa von Habsburga, biskupa ołomunieckiego w 1829 roku, ale fabryka rozkwitła wraz z przejęciem przez Solomona Rotszylda. Za swoją działalność na tym polu otrzymał nawet tytuł barona od cesarza Austro-Węgier. Główną produkcją fabryki były tory kolejowe, niezbędne do rozwoju europejskiego systemu komunikacyjnego.
W czasie wojny okupujący tę ziemię Niemcy najpierw podporządkowali ją swojemu przemysłowi wojskowemu. Odlano czołgi, ciężką artylerię i inne produkty potrzebne do machiny wojennej. Po wojnie fabrykę znacjonalizowano i rozpoczęto modernizację sowieckiego modelu. w 1990 roku po zamknięciu kopalń los zakładu był niepewny. Wtedy postanowiono nie wyburzać wszystkiego, ale zamienić go w przestrzeń kulturalno-muzealną. Ostrawę nazywano stalowym sercem Czech.
Kiedy odwiedziliśmy wspomniany już kompleks Žemutinė Vitkovice, poczułem się jak w porcie kosmicznym – nie ma tu obojętnych ludzi, gigantyczne obiekty są niesamowite swoimi rozmiarami. W dawnej gazowni zainstalowano nowoczesne centrum informacji turystycznej, salę koncertową i inne pomieszczenia administracyjne dawnej fabryki. W Bolt Tower nad starym wielkim piecem znajduje się taras widokowy i kawiarnia. Można stamtąd podziwiać panoramę miasta przy filiżance kawy. Dla zwiedzających, którzy mają zawroty głowy, to prawdziwy test, całe terytorium odlewni można odkryć pod stopami przez kraty.
Poradnik wyjaśnia, jak działał ten metalurgiczny potwór. Vitkovice miały być wpisane na listę dziedzictwa UNESCO, ale taki pomysł nie odpowiadał właścicielom – nie mogli wiele zmienić, ponieważ utrzymanie takich obiektów jest szczególne, główna konstrukcja musi pozostać niezmieniona, więc ten pomysł nie został zrealizowany .
Dolne Vitkovice są teraz przekształcone w skansen i miejsce imprez kulturalnych. Odbywają się tu słynne ostrawskie imprezy muzyczne: „Beats for love” – współczesna muzyka taneczna oraz „Colors of Ostrava” – główny strumień festiwale muzyczne. Ponieważ za jeden dzień rozpocznie się tu pierwszy festiwal, wszędzie trwają prace przygotowawcze, budowane są sceny, pawilony kawiarniane, gry i inne atrakcje rozrywkowe. Festiwal przyciąga od 10 000 do 50 000 gości, którzy przyjeżdżają tu ze swoimi namiotami, a młodzież bawi się kilka dni z rzędu.
Innym bardzo oryginalnym obiektem dziedzictwa przemysłowego jest muzeum motoryzacji „Tatra” w Koprszywnicy, około 40 km od Ostrawy, które otworzyło swoje podwoje dla zwiedzających zaledwie rok temu.
Jest zbudowany obok działającej fabryki założonej w 1850 roku i jest Świetnie nowoczesny. Odwiedzający otrzymują tablety i skanując nimi kod QR mogą uzyskać wiele przydatnych informacji. Zaskakuje różnorodność produkcji Tatra, od motocykli po pociągi i pojazdy wojskowe. Ci, którzy nie chcą tabletu, mogą się bez niego obejść.
Interesowałem się głównie pojazdami sportowymi i ekspedycyjnymi. Jesteśmy w 1968r. wspólna wyprawa czechosłowackich studentów „Expedice Lambaréné” w Afryce, zwiedzanie grobu misjonarza, noblisty Alberta Schweitzera, czy podróż zespołu „Tatry” dookoła świata w 1986r. , listy, akcesoria uczestników wypraw, które ładnie pachną dalekimi podróżami.
Muzeum jest również atrakcyjne dla dzieci, które mogą siedzieć w samochodach, tupać stopami, podróżować z rodzicami lub jeździć samotnie po dużej przestrzeni. Istnieją nawet miniaturowe stemple Tatra do opon ciężarowych, które można ostemplować w swoim dzienniku podróży.
Zaskoczyło mnie zainteresowanie dziewczyn, koleżanek dziennikarzy, technologią, jedna z nich musiała nawet przez dwie godziny szukać w muzeum, wystawa motocykli historycznych tak jej się spodobała, że zaczęła robić wideo na żywo zgłoś się na jej telefon.
W muzeum można spędzić dobre pół dnia, ale dobrze zorganizowana wizyta zawsze wiąże się z dyscypliną i czekały na nas inne osobistości z Morawsko-Śląska.
„Ewangelista kulinarny. Miłośnik podróży. Namiętny gracz. Certyfikowany pisarz. Fan popkultury”.