Premier Ingrida Šimonytė twierdzi, że obowiązujące w Polsce ograniczenia prawne „nie przewidują obowiązku” wysyłania żołnierzy za granicę nawet w czasie wojny, co obowiązywałoby także w przypadku ataku na sąsiednią Litwę.
„Jestem świadomy pewnych ograniczeń prawnych, które faktycznie istnieją w RP. To nie jest decyzja polityczna na każdym szczeblu czy coś w tym rodzaju. Istnieją bardzo wyraźne ograniczenia prawne i moim zdaniem jest to kwestia, z którą należy się zmierzyć omawiane na wszystkich szczeblach” – powiedział premier w piątek w programie „Demesio center” TV3.
„Prawo nie przewiduje takiego obowiązku” – dodała zapytana, czy Polska posiada ustawodawstwo, które ograniczałoby możliwość rozmieszczenia wojsk na Litwie nawet w przypadku ataku na sąsiada i sojusznika z NATO.
Prawo nie przewiduje takiego obowiązku.
Minister Obrony Narodowej powiedział w sobotę BNS, że nie może komentować tej wypowiedzi, ale przyznał, że „nie wszystko się zgadza” w tych sformułowaniach.
„W dziedzinie obronności jest to kwestia, której nie możemy komentować. Nie wszystko się zgadza, ale po prostu nie komentujemy” – powiedział BNS A. Anusauskas.
Dainius Žalimas, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i kandydat Partii Wolności w wyborach prezydenckich, uważa, że wypowiedź premiera jest „niezbyt odpowiedzialna” i ma niewiele wspólnego z prawem.
Według niego ustawa regulująca użycie polskich sił zbrojnych za granicą stanowi, że siły zbrojne państwa „mogą być użyte poza granicami kraju na mocy decyzji właściwego organu organizacji międzynarodowej, której Rzeczpospolita Polska jest członkiem, instytucją Unii Europejskiej”. Unii, jak również na zaproszenie lub zgodę państwa przyjmującego. »
„Gdzie są „jasne i legalne” ograniczenia? Właśnie rozpatrzono dla nas dwa ważne powody: decyzję Rady Północnoatlantyckiej i wniosek Litwy. A obowiązek ten przewiduje art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, który swoją drogą stanowi, że zaatakowanemu krajowi NATO należy udzielić pomocy zaatakowanemu państwu NATO, zarówno indywidualnie, jak i z innymi sojusznikami” – napisał na Facebooku D. Žalimas.
Ben Hodges, były dowódca sił lądowych USA, który uczestniczył w zeszłym tygodniu w Wileńskim Forum Bezpieczeństwa, podkreślił, że pomimo Artykułu 5 NATO, który przewiduje obronę zbiorową, państwa NATO powinny być przygotowane do samoobrony w przypadku katastrofy. potencjalnego ataku Rosji, gdyż może minąć dwa tygodnie, zanim siły NATO przybędą na miejsce zdarzenia.
Artykuł piąty NATO stanowi, że atak zbrojny dokonany przez jednego lub więcej z nich będzie uważany za atak przeciwko wszystkim.
„Jeśli Rosja zaatakuje kraj NATO, dotarcie posiłków na Litwę może zająć nawet dwa tygodnie. Musimy więc pomyśleć o ogólnej obronie. Czy Litwini są przygotowani na najgorszy scenariusz, dwa tygodnie przed przybyciem posiłków. Powiedziałbym bądźcie gotowi co najmniej dwa tygodnie przed przybyciem posiłków” – powiedział Hodges, który jest obecnie głównym konsultantem NATO ds. logistyki.
Jedną z najważniejszych kwestii w kontekście obronności Litwy i Polski jest ochrona około 100-kilometrowego odcinka granicy oddzielającego oba kraje – tzw. Korytarza Suwalskiego. Odcinek ten graniczy od zachodu z Obwodem Kaliningradzkim, od wschodu z Białorusią i w przypadku wojny jego zajęcie zamknęłoby lądową drogę sojuszników NATO do państw bałtyckich.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”