We wsi działały cztery pasieki – jedna profesjonalna i trzy amatorskie. Specjalna komisja ustaliła, że w nocy z soboty na niedzielę wszystkie pszczoły we wsi zdechły „w agonii” – było ich około 5 milionów.
„Nigdy nie widziałam tak masowej śmierci pszczół” – mówi wiejska pszczelarka Anna Apolinarska.
Weterynarz, który od wielu lat zajmuje się hodowlą pszczół, był zdumiony, gdy po raz pierwszy zetknął się z tak niezwykłym zjawiskiem. Pszczelarz zawodowy Piotr Mały miał 46 uli. Utrzymywał ul przez 10 lat. W każdym ulu było od 50 do 60 000 osobników. pszczoły
A. Apolinarska zadzwoniła do niego i powiedziała, że zdechły mu wszystkie pszczoły. Kiedy pan Maly udał się do swojej pasieki, ujrzał ten sam złowieszczy widok.
Weterynarz, który przybył na miejsce wypadku, powiedział, że pszczoły mogły zostać otrute lub umrzeć przypadkowo. Pszczelarze wraz z weterynarzem przeczesywali okoliczne pola i szukali przyczyn śmierci pszczół, nie jest jednak jasne, co było przyczyną ich masowej śmierci.
Maly powiedział, że być może ktoś przypadkowo rozlał gdzieś słodką, toksyczną ciecz, bo trudno uwierzyć, że w październiku pszczoły zostały zatrute przez rośliny.
Tą katastrofą niepokoją się także rolnicy, bo bez ciężko pracujących pszczół przyszłoroczne zbiory mogłyby być bardzo słabe.
„Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Przyjazny adwokat piwa. Generalny organizator. Fanatyk popkultury.”