Decyzja Polski to nie koniec: powiedział, jaki radykalny krok może podjąć Warszawa

Warszawa ogłosiła, że ​​zaprzestanie dostaw broni do Kijowa i skupi się teraz bardziej na jego obronie. Eksperci uważają, że październikowe wybory parlamentarne w Polsce stworzyły warunki, aby wewnętrzne perypetie polityczne zepchnęły politykę zagraniczną na dalszy plan. Ich zdaniem, choć wypowiedź Polaków jest dramatyczna, nie zmienia się ich orientacja geopolityczna i podejście do zagrożeń. Gorączka wyborcza może jednak skłonić Polaków do podjęcia jeszcze bardziej drastycznych kroków, co będzie miało znacznie bardziej bolesne konsekwencje niż obecna decyzja o wstrzymaniu dostaw broni.

Mantas Martišius, profesor i ekspert ds. komunikacji na Uniwersytecie Wileńskim (VU), powiedział, że o decyzji Polski zadecydowały perypetie w polityce wewnętrznej naszego sąsiada.

„W Polsce trwa kampania wyborcza. Jak w przypadku każdych wyborów, zobaczymy, że w Stanach Zjednoczonych, gdzie odbędą się wybory prezydenckie, stopniowo agenda wewnętrzna zacznie dominować nad agendą polityki zagranicznej. Co więcej, to „ dbajmy o siebie, o swoich ludzi, o swoją obronę, nie marnujmy pieniędzy” – pojawia się.

W perspektywie krótkoterminowej jest to próba obecnych władz Polski, aby powiedzieć wyborcom, że słyszymy i rozumiemy i że teraz postaramy się włożyć więcej wysiłku w obronę Polski, a nie Ukrainy” – powiedział Martišius w portalu informacyjnym tv3. Jest to talk-show publicystyczny „Dienos pjūvis”.

Musimy być gotowi na większy dramat

Ekspert wojskowy i major rezerwy Darius Antanaitis twierdzi, że nie jest prawdą, że Warszawa podjęła taką decyzję nagle.

„Polacy od dawna zmierzają w tym kierunku. Począwszy od różnych zakupów, porzucenia broni NATO i zakupu broni południowokoreańskiej, która jako jedyna koreańska jest w użyciu na świecie. Poza tym wychodząc od przyjaźni z Niemcami, potem dramatyczny rozwód, potem przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi, brak wyboru Trumpa i znowu dramatyczny rozwód. Duży skok. Nie będę mówił o tym, co „oni mieli na myśli, ale o tym, co zrobili. I powiedzieli, że nie będzie nie będzie już broni. I o to chodzi” – uczył D. Antanaitis.

Według eksperta wojskowego największym problemem nie jest to, że Polska nie będzie już dostarczać broni Ukrainie, gdyż nie należy do głównych dostawców broni.

„Problem polega na tym, że jeśli zdecydują się na zakaz tranzytu broni przez terytorium Polski lub zamknięcie baz logistycznych na terytorium Polski. Tu byłby dramat” – stwierdził.

Nawet jeśli polskie władze nie mówią o takich scenariuszach, D. Antanaitis uważa, że ​​na ten najgorszy scenariusz też trzeba się przygotować.

„Kiedy jesz dziwne potrawy, musisz być przygotowany na to, że coś stanie się z Twoim żołądkiem”. To była bardzo dziwna wypowiedź, więc trzeba być gotowym na wszystko” – powiedział major rezerwy.

Wcale się nie odwróci

Jednak zdaniem Martišiusa ta polska decyzja nie zmienia radykalnie postrzegania przez sąsiada rosyjskiego zagrożenia i wyzwań geopolitycznych stojących przed naszym regionem.

„Rozumieją, że oni, Ukraina i cała Europa, jadą na tej samej łodzi. Całkowite odwrócenie się od nas nie zadziała, nawet jeśli tego chcemy. Jeśli się odwrócimy i Ukraina upadnie, następnym przystankiem będzie Warszawa. A oni z pewnością sami tego nie będą chcieli” – wyjaśnił docent z VU.

„W czasie wyborów słyszymy jeszcze głośniejsze i bardziej brutalne wypowiedzi. Ale później zdamy sobie sprawę, że Ukraińcy walczą z Moskwą i o niepodległość Polski” – dodał.

Odnosząc się do wypowiedzi Polski – spokój Anušauskasa: sugeruje uspokojenie

Marszałek Sejmu Viktorija Čmilytė-Nielsen stwierdziła, że ​​decyzja Polski o zaprzestaniu dostaw broni na Ukrainę jest rozczarowująca. Przewodniczący Parlamentu ma nadzieję, że sytuacja zostanie rozwiązana dyplomatycznie. Minister obrony narodowej Arvydas Anušauskas stwierdził, że wypowiedź polskiego premiera jest wypaczona i wezwał do spokoju.

„Na takich wypowiedziach tylko jedna strona wygrywa: Rosja, która prowadzi brutalną wojnę z Ukrainą. Oczywiście jest to rozczarowujące. Mam nadzieję, że znajdziemy siłę, aby wszystkie strony się uspokoiły, znalazły rozwiązania dyplomatyczne i że ta sytuacja zostało rozwiązane” – powiedziała V. Čmilytė-Nielsen dziennikarzom zgromadzonym w czwartek w Sejmie.

Wiktoria Cmilytė-Nielsen

Anušauskas twierdzi, że wsparcie Polski dla Ukrainy nie słabnie, słowa premiera są wypaczone

Minister obrony narodowej Arvydas Anušauskas powiedział, że stanowisko Warszawy w sprawie wsparcia Ukrainy nie chwieje się, a media zniekształcają wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie wstrzymania dostaw broni do Kijowa.

„Nie będę komentował słów wyrwanych z kontekstu, zwłaszcza, że ​​brzmią zupełnie inaczej. Po drugie, spotkałem się wczoraj z ich ministrem obrony, właśnie rozmawialiśmy o wsparciu dla Ukrainy, formacie Ramstein, koalicjach, dostawach, to są zupełnie odwrotne rzeczy” – powiedział w czwartek dziennikarzom w Sejmie A. Anusauskas.

Stwierdził, że publiczne oświadczenia Morawieckiego są nieprawdziwe.

„Powtarzasz słowa wyrwane z kontekstu, a które są inne. Sam przeczytasz i odkryjesz, podałeś nawet inną odmianę” – powiedział minister.

Arvydas Anusauskas BNS Fot

A. Anušauskas podkreślił następnie dziennikarzom, że nieporozumienia nie mają związku ze wsparciem wojskowym, ale konkretnie z rozbieżnymi stanowiskami Warszawy i Kijowa w sprawie eksportu zbóż, a także z zaplanowanymi na połowę października wyborami do polskiego parlamentu.

„Poczekajcie, te problemy związane z rynkiem zbóż zostaną rozwiązane, inne też zostaną rozwiązane. Dlatego proponuję się bardziej uspokoić, spokojniej reagować na debatę toczącą się w Polsce. Przecież Polska kontekst ma charakter wyborczy i bardzo dobrze go rozumiemy” – powiedział litewski minister.

Polska ogłosiła w środę, że zaprzestanie dostaw broni na Ukrainę i skupi się na własnej obronie w obliczu podziału wśród sojuszników w kluczowym momencie walki Kijowa z rosyjską inwazją.

W związku z nasilaniem się konfliktu wokół eksportu zbóż z Ukrainy Polska wezwała ambasadora Ukrainy, aby zaprotestować przeciwko wypowiedziom prezydenta Wołodymyra Zełenskiego przed Narodami Zjednoczonymi.

Wołodymyr Zełenski (fot. SCANPIX)

Przywódca Ukrainy powiedział, że niektóre kraje udają, że wspierają jego kraj, który prowadzi kontrofensywę i dąży do odzyskania ziem okupowanych przez Rosję. Warszawa poczuła się urażona.

Polska jest jednym z najbardziej lojalnych zwolenników Ukrainy po rosyjskiej inwazji w lutym 2022 r. i jednym z głównych dostawców broni dla Kijowa.

Duża część broni wysyłanej przez Stany Zjednoczone i inne kraje na Ukrainę przechodzi przez Polskę, która graniczy z Ukrainą od zachodu.

Polska przyjęła także około miliona ukraińskich uchodźców i zapewnia im różną pomoc.

Napięcia między Warszawą a Kijowem wywołał wprowadzony przez Polskę zakaz importu ukraińskiego zboża, mający chronić polskich rolników.

W środę dziennikarze zapytali premiera Mateusza Morawieckiego, czy pomimo konfliktu jego kraj będzie nadal wspierał Kijów.

„Nie przekazujemy już broni Ukrainie, bo od tej pory uzbrajamy Polskę w nowocześniejszą broń” – odpowiedział Morawiecki.

Mateusz Morawieckis (Žygymantas Gedvila/fot. BNS)

Główny szlak transportu zboża

Inwazja Rosji na Ukrainę zamknęła przedwojenne szlaki żeglugowe na Morzu Czarnym, czyniąc z Unii Europejskiej główny szlak tranzytu i eksportu ukraińskiego zboża.

W maju UE zgodziła się ograniczyć import zboża do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji, aby chronić interesy rolników w tych krajach, którzy twierdzili, że import spowodował załamanie cen na ich rynkach.

Dzięki tym środkom produkty mogły być nadal przewożone tranzytem przez pięć krajów, których to dotyczy, jednak ich sprzedaż na rynkach lokalnych została zawieszona.

Jednak w piątek Komisja Europejska ogłosiła, że ​​znosi embargo na import, twierdząc, że zniknęły zakłócenia na rynku w pięciu państwach członkowskich graniczących z Ukrainą.

Polska, Węgry i Słowacja natychmiast ogłosiły, że nie zaakceptują tej decyzji.

W rozmowie z agencją informacyjną AFP przy ONZ minister spraw zagranicznych Francji Catherine Colonna stwierdziła, że ​​decyzja Polski o zakazie ukraińskiego zboża jest nieuzasadniona.

„To napięcie jest godne ubolewania” – stwierdziła Colonna w wywiadzie na marginesie Zgromadzenia Ogólnego ONZ.

Powołując się na badanie UE, Colonna stwierdziła, że ​​import zboża z Ukrainy nie zakłóci rynku ani nie zrujnuje europejskich rolników.

„Na rynku nie ma szoków, a niektórzy z naszych partnerów mogą mieć wewnętrzne względy polityczne, które niestety zmuszają ich do zajęcia takiego stanowiska, którego nikt nie uzasadnia” – powiedział minister.

Kwestia zboża jest szczególnie drażliwa w Polsce, gdzie w przyszłym miesiącu odbędą się wybory.

Obecny prawicowy rząd cieszy się silnym poparciem w regionach rolniczych.

„Jako pierwsi wiele zrobiliśmy dla Ukrainy, więc mamy nadzieję, że zrozumieją nasze interesy” – Morawiecki powiedział w środę Polsat News.

„Oczywiście bierzemy pod uwagę wszystkie ich problemy, ale dla nas najważniejszy jest interes naszych rolników” – dodał.

W odpowiedzi na ostrzeżenia Polski, Węgier i Słowacji Kijów zapowiedział złożenie skargi do Światowej Organizacji Handlu (WTO).

Morawiecki ostrzegł w środę, że Warszawa jest gotowa rozszerzyć ograniczenia w imporcie ukraińskich produktów rolnych, jeśli Kijów zaostrzy konflikt w związku z ukraińskim embargiem na zboże.

W oświadczeniu MSZ stwierdzono, że „naciskanie na Polskę na forach wielostronnych lub wysyłanie skarg do sądów międzynarodowych nie jest odpowiednią metodą rozwiązywania sporów między naszymi krajami”.

Kijów nalegał, aby Polska, która wezwała swojego ambasadora, „odłożyła emocje na bok”, a Warszawę wezwał do konstruktywnego rozwiązania kwestii zboża.

Dena Huxleye

„Ekstremalny gracz. Popkulturowy ninja. Nie mogę pisać w rękawicach bokserskich. Bacon maven. Namiętny badacz sieci. Nieprzepraszający introwertyk.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *