Polska policja aresztowała we wtorek na krótko posłankę opozycji, naruszając jej immunitet parlamentarny, po tym, jak przerwała ona przemówienie wyborcze premiera Mateusza Morawieckiego.
Krytycy prawicowego rządu Morawieckiego potępili zachowanie policji, nazywając je przykładem pogorszenia praworządności.
Kinga Gajewska przerwała przemówienie Morawieckiego w podwarszawskim Otwocku, mówiąc przez megafon.
TVN24 podała, że obok występu Morawieckiego zorganizowali własny wiec lokalni politycy opozycji.
Pani Gajewska zwróciła się do zebranych z informacją o aferze wizowej z udziałem części pracowników konsularnych, którzy rzekomo brali łapówki za wydawanie wiz dla Afrykanów i Azjatów.
Rządząca w Polsce partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) starała się bagatelizować skandal. Ubiega się o bezprecedensową trzecią kadencję z rzędu.
Wybory w Polsce zaplanowano na 15 października.
Marcin Kierwinskis, sekretarz generalny sojuszu wyborczego Koalicji Obywatelskiej, do którego należy 33-letnia K. Gajewska, potępił jej zatrzymanie.
„To są białoruskie standardy” – stwierdził Kierwinskis. „Policja aresztowała ją, mimo że powtarzała, że jest posłanką”.
Policja wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że funkcjonariusze nie wiedzieli, że jest ona prawniczką.
Na nagraniu opublikowanym przez głównego lidera opozycji Donalda Tuska widać, jak policja wsadza Gajewską do furgonetki, mimo że funkcjonariusze powiedzieli jej, że jest posłanką.
„Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera.”