Analityk: Przyczyną konfliktu między Polską a Ukrainą nie jest zboże, ale wybory

Zdjęcie: Judita Grigelytė (VŽ).

W ostatnich dniach polski rząd zmienił retorykę w kwestii ukraińskiej. Kraj udzielający do tej pory stałej pomocy wojskowej i humanitarnej ogłosił, że nie będzie już dostarczał broni, od przyszłego roku odmówi przydziałów uchodźcom wojennym i nie pozwoli ukraińskiemu zbożu.

Chodzi o to, że Ukraina powinna być wdzięczna za wsparcie Polski. Nie można błędnie interpretować słów polskiego prezydenta. Andrzej Duda porównał Ukrainę do tonącego człowieka, który ryzykuje zabranie ze sobą ratowników na dno – pisze BBC. Moskwa wykorzystała tę uwagę.

Kijów jest wściekły, ale polskie fale radiowe i media społecznościowe są obecnie pełne retoryki antywyborczej, czasem z niemal szokującym tonem złości. Wybory legislacyjne odbędą się w przyszłym miesiącu. W sondażach prowadzi rządząca w Polsce partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS), ale nie znacząco, a większość komentatorów twierdzi, że jest jeszcze zbyt wiele do rozstrzygnięcia.

W walce o głosy wyborców PiS pozycjonuje się jako najzagorzalszy obrońca interesów Polski. Zatem przedefiniowanie sposobu, w jaki pomaga Ukrainie, to tylko jedna z kart, którymi gra obok innych populistycznych żądań, takich jak migracja.

Piotr Lukaševičius, przedstawiciel grupy analitycznej Polityka Insight, wyjaśnia: „Nie chodzi o zboże, ani o broń. To nastroje konserwatywnych wyborców są głównym problemem PiS i muszą to wykorzystać.

Mimo to wydaje się, że obie strony starają się zapobiec eskalacji wojny na słowa w pełnowymiarowy kryzys. W Warszawie poparcie dla Ukrainy pozostaje silne.

Wybierz firmy i tematy, które Cię interesują – poinformujemy Cię w osobistym biuletynie, gdy tylko pojawią się one w „Verslo žinia”, „Sodra”, „Registrų centura” itp. w źródłach.