Koncert miał być powrotem piosenkarza – trzy tygodnie temu L. Capaldi odwołał trzy koncerty, bo „chciał odpocząć i odzyskać siły po problemach zdrowotnych”.
Choć publiczność przyjęła wokalistę bardzo ciepło, jego głos szybko zaczął się zmieniać.
„Glastonbury, bardzo mi przykro. Jestem zła na siebie” – przeprosiła piosenkarka.
Fani wyrazili swoje poparcie dla artysty – chcieli, żeby wiedział, że nie ma tu nic strasznego i wspierają go. Warto zauważyć, że takiej atmosfery wsparcia i bezpieczeństwa na festiwalu można tylko pozazdrościć. Pod koniec programu L. Capaldi poczuł, że może powinien na jakiś czas odciąć się od życia publicznego i naładować akumulatory.
„Czuję się, jakbym drugi raz w ciągu kilku tygodni wpadł do dziury. Najprawdopodobniej w tym roku będziemy się widywać znacznie rzadziej, a może nawet dłużej. Kiedy wrócę, mam nadzieję, że nadal będę interesujący”, powiedział L. Capaldi.
Kiedy grupa wykonała utwór „Someone You Love”, wokalista praktycznie przez cały czas milczał, publiczność śpiewała razem z nim. Nagrywanie wideo można zobaczyć TUTAJ.
„Zawsze o tym marzyłem. Jeśli nie będę musiał przechodzić przez to ponownie w moim życiu, będę wiedział, że jeszcze raz to zrobiłem” – powiedział szczęśliwy piosenkarz, żegnając się.
Capaldi odważnie wypowiadał się publicznie o swoich zmaganiach z lękiem i wyzwaniach związanych z ciężarem popularności. W zeszłym roku zdiagnozowano u niego zespół Tourette’a, a niedawno wypuścił film na Netflix o swoich zmaganiach ze zdrowiem psychicznym.
„Kiedy mam atak paniki, czuję, że tracę zmysły, tracę kontakt z rzeczywistością. Nie mogę oddychać. Nie czuję, że oddycham powietrzem. zawroty głowy. Wygląda na to, że coś dzieje się w środku. Pot się leje. Wiem, że już taki jestem i nic nie zrobisz” – powiedziała piosenkarka.
„Ekstremalny gracz. Popkulturowy ninja. Nie mogę pisać w rękawicach bokserskich. Bacon maven. Namiętny badacz sieci. Nieprzepraszający introwertyk.”