Czytelniczka „Delfi” Laura podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat poniedziałkowego koncertu „Rammstein” w Vingios Park i jego organizatorów.
„Podczas koncertu byłem rozczarowany organizacją koncertu i nieprzestrzeganiem zasad stworzonych przez organizatorów. W przesłanej przed imprezą informacji informowano, że plecaki większe niż A4 nie będą wpuszczane na imprezę. Nie t zmierzyć rozmiar mojego plecaka, ponieważ wyglądało na to, że nie powinien przekraczać limitu rozmiaru.
Jednak przy wejściu nieprzyjemnie komunikatywny ochroniarz poinformował mnie, że nie zostanę wpuszczony na koncert, ponieważ plecak jest nieco większy niż dozwolony i nie wie, co z nim zrobić. Nie jestem z Wilna, więc nie miałem czasu spakować rzeczy w domu i wrócić do domu. Na szczęście inni pracownicy wydarzenia powiedzieli, że jest pomieszczenie do przechowywania, w którym mogę przechowywać mój plecak. Musiałem iść około 30 minut, aż dotarłem do jedynego miejsca do przechowywania rzeczy w całym parku Wingi (swoją drogą, prawie nie było znaków wskazujących kierunek, gdzie iść i gdzie coś znaleźć).
Kiedy w końcu dotarłem do przechowalni, byłem niemile zaskoczony, że cena za wynajem komórki lokatorskiej wynosiła 25 euro! To niewiele taniej niż koszulki Rammstein, które w czasie imprezy kosztowały 35 euro za sztukę. Przy szafkach zaczęły się już gromadzić osoby chcące założyć plecaki, ale tak jak ja nie mogły zapłacić za wypożyczenie szafki kodem QR. Inną alternatywą dla płacenia za tę niedrogą usługę było czekanie w milowej kolejce na żywo w kasie, a tym samym prawdopodobnie przegapienie koncertu. Krótko mówiąc, nie tak, po raz 10 udało mi się zapłacić te 25 euro, aby mieć możliwość pozostawienia plecaka podczas koncertu dzięki zepsutemu kodowi QR.
Niezadowolony, ale z ulgą, że przynajmniej zdążyłem na koncert, skierowałem się do drzwi, a kiedy wszedłem do sali koncertowej, byłem jeszcze bardziej zaskoczony – po okolicy chodzili ludzie z torbami na zakupy. dużo większe plecy niż moje, na pewno tam nie było jednego lub dwóch z nich. Zrobiłem nawet kilka zdjęć na wypadek, gdyby potrzebny był dowód.
Pytanie więc do organizatorów brzmiałoby: na jakiej podstawie wybrano plecaki, które mogą wejść na teren koncertu, a które nie? Bo był taki obraz, który zdecydowanie nie był zgodny z rozmiarem i zawartością plecaków. Jedynym większym przedmiotem w jego plecaku była kurtka, ale strażnik nawet nie raczył zajrzeć do środka. Możliwe, że kontrola rozmiaru plecaka została pominięta, gdy wszystkie dostępne szafki do wypożyczenia były zapełnione – były one dostępne tylko w jednym miejscu w parku Vingis iz pewnością nie wystarczyło na wszystkie plecaki wysokich osób widziane podczas imprezy.
Dlaczego więc organizatorzy wydarzenia nie zastosowali się do tak surowych zasad, zezwalając niektórym większym plecakom, innym nie, i zmuszając niektórych do zapłacenia „kary” w wysokości 25 euro? I dlaczego koszt przechowywania rzeczy był tak wysoki? Zwykle umieszczenie rzeczy w jednym miejscu nie kosztuje więcej niż kilka dolarów.
Z powodu tego nieprzyjemnego doświadczenia, kiedy jednych obowiązują jedne zasady, a innych inne, poczułem się oszukany, nie mogłem w pełni cieszyć się koncertem, widząc wokół siebie ludzi z dużymi plecami, którzy jakimś cudem dostali się na teren koncertu . Nie będę nawet pisać o niesamowicie długich kolejkach po rekwizyty Rammsteina, drinki, brudne toalety i wyjścia po imprezie, bo już wcześniej widziałam, jak ludzie na to narzekają – powiedziała Laura.
Czytelniczka Krista zwróciła uwagę na inny problem: „Chcę podzielić się informacjami na temat barów, które były otwarte podczas koncertu Rammstein”. Najpierw podczas koncertu sprzedawano piwo Wolf Engelman. Przez tego dostawcę wielu barmanów zrezygnowało z pracy, bo nie chcą kojarzyć swojej nazwy z tą firmą (z przyczyn wszystkim znanych). Nie mam wątpliwości, że inna firma mogła zorganizować tego typu koncert, bo już to zrobiła.
Po drugie: za piwo obowiązywała jednorazowa tara w wysokości 3 euro, którą można było zwrócić przy wyjściu z sali koncertowej. Mieliśmy jednak do czynienia z nieuczciwym handlem.
Niektóre bary miały martwe czytniki kart (nie pomyślałem o tym wcześniej). Musiałem zapłacić gotówką i zmierzyć się z różnymi cenami: 4 piwa + kaucja za kontener kosztowały 30 euro. Wtedy nalano już 2 piwa do szklanek dostępnych za 12 euro, a jeszcze później – za 16 euro. Chociaż koncert był imponujący i na bardzo wysokim poziomie, niestety nie można tego powiedzieć o barach.”
Delfi skontaktowała się z organizatorami koncertu w sprawie tych dwóch listów. Jak tylko otrzymamy ich uwagi, artykuł zostanie ukończony.
Co więcej, o zaskoczeniu opinii publicznej ceną wody pisał już „Delfi” – artykuł znajdziecie tutaj. https://www.delfi.lt/verslas/verslas/rammstein-gerbejus-nuvyle-organizatorii-viesu-vandens-stoteliu-buteliukas-uz-3-eurus-93445235
Według Live Nation Lietuva, organizatora imprezy, ze względów bezpieczeństwa stacje z bezpłatną wodą zostały zamknięte.
„Stacje z wodą znajdują się w wewnętrznej części parku dedykowanej wydarzeniu, dlatego zostały zamknięte ze względów bezpieczeństwa (aby uniknąć ewentualnych szkód). Kolejki w barach nie wynikały z braku internetu, ale z powodu dużą liczbę zamówień” – powiedział Aleksandras Karablikovas, szef Live Nation Lietuva.
Firma organizująca wydarzenie zajmuje drugie miejsce pod względem wysokości wynagrodzeń wypłacanych swoim pracownikom. Średnia pensja 5 pracowników Live Nation Lietuva wyniosła 44 369 euro przed opodatkowaniem w jednym miesiącu i 2616 euro w lutym.
„Praktykujący Twitter. Profesjonalny introwertyk. Hardkorowy znawca jedzenia. Miłośnik sieci.