Mechys Laurinkus. Obecna rzeczywistość przerosła wizje przyszłości Sąjūdisa

Prekursorzy ruchu nie stali się jeszcze postaciami literackimi, ale z czasem staną się nimi. Może ktoś stworzy musical. Wyobrażam sobie śpiewającego B. Genzela. Pamiętam czasy Sąjūdis, jak młode pokolenie działaczy Sąjūdis uczyło się śpiewać litewski hymn narodowy stworzony przez V. Kudirkę.

Nawiasem mówiąc, hymn śpiewany przy każdej okazji na zgromadzeniach Sąjūdi nie był już powszechny. Z różnymi perypetiami rozprzestrzeniała się także flaga niepodległej Litwy. Idea odzyskania niepodległości była żywa od początków Ruchu, ale wyrażana była z ostrożnością, czekając na odpowiedni moment. Dopóki „pierestrojka” nie zaczęła wspierać tego podejścia.

Z tej perspektywy Sąjūdis to wyjątkowy ruch po szponach imperium, choć zgniły. Rewolucja bez powstania zbrojnego. Oczywiście, jak to bywa w historii, po rewolucji następuje odbudowa, ale nie powiodła się ona w ramach ZSRR.

Oprócz zasadniczej funkcji odbudowy państwa, Sąjūdis wykonał jeszcze jedną wielką pracę – ożywił, niemal wskrzesił z martwych społeczeństwo litewskie. Nie tylko ja pamiętam atmosferę, która nagle ogarnęła cały kraj. Bez kłamstwa można powiedzieć, że Litwini w przededniu Sąjūdisu czekali tylko na powiew niepodległości.

Część ludności litewskiej otwarcie współpracowała z władzami okupacyjnymi, część przystosowała się, w tym ofiary stalinizmu, a znaczna część była całkowicie obojętna. Wydarzenia 1972 roku w Kownie poruszyły ludzi, ale nadal pozostały tylko epizodem w historii.

Nawet ci zgromadzeni pod pomnikiem A. Mickiewicza w Wilnie w 1987 r. spora część społeczeństwa „wyjrzała przez okno” i po cichu zastanawiała się: aha, co będzie dalej?

Na zjeździe ideowym ówczesnych pedagogów prominentny działacz PZPR cieszył się, że wydarzenia w Polsce i „Solidarności” nie mają wpływu na Litwę. Sąjūdis zmienił całe społeczeństwo litewskie w ciągu prawie sześciu miesięcy.

Pojawiło się to, co nazywamy obywatelstwem. To znaczy, bez którego państwo nie może się rozpocząć, żyć ani, w zależności od okoliczności, odrodzić się. Kiedy ludzie nauki, sztuki i po części polityki wyszli na scenę, by przemawiać w parku Vingios, widząc morze słuchaczy, jasno zrozumieli, że nie jesteśmy już grupą idealistów.

Duża część ludności (nie da się już teraz określić jej liczebności) już teraz nie tylko chciała zobaczyć niepodległą Litwę, ale też zastanawiała się, jak ona będzie wyglądać w przyszłości.

Nie mogłem znaleźć żadnych badań na ten temat. I były też różne propozycje poza Sąjūdis Seimas, jak zarządzać i co osiągnąć po uzyskaniu niepodległego państwa.

Jeszcze przed zjazdem w Sąjūdis powstał program, który jednak został odebrany przez społeczeństwo jako deklaracja ogólnych zasad.

W siedzibie Rady Sąjūdis Seimas, ul. 1, pojawiały się, głównie na piśmie, pomysły na reformy, jakie należy podjąć, gdy Litwa wkroczy na drogę do niepodległego państwa. Co ciekawe, na rok przed 11 marca pisarze nawet nie wątpili, że prędzej czy później taki pamiętny dzień nadejdzie.

Nie powiedziałbym, że to, co miałem do przeczytania, to folklor polityczny czy gospodarczy Sąjūdis.

Było kilka przemyślanych sugestii, ale niestety pozostały one w nielicznym archiwum. Niektórzy zainteresowani przyszłością państwa mówili, że konieczna jest odbudowa litewskiego modelu gospodarczego, ale rządzonego na zasadach demokratycznych.

Łatwo zgadnąć, jak pisali starzy ludzie. Eseje zza oceanu proponowały sposób amerykański, tuzin sugerował nawet „szwedzki socjalizm”. Nie widziałem nikogo, kto chciałby „ulepszonego” socjalizmu, który nadal istnieje w rzeczywistości.

Jeśli chodzi o reformy polityczne, wszyscy są zgodni: najważniejsza jest demokracja, ale przed tym – ścisła lustracja.

Utkwiły mi w pamięci dwa motywy z propozycji. Pochwalono koncepcję szkoły narodowej programu Sąjūdis. A nawet wskazywano, że to jedyna wartość przyszłych wymyślonych reform. W wielu różnych esejach pojawiało się ostrzeżenie, by w przyszłości unikać wszelkiego rodzaju związków.

Wtedy wydawało mi się, że nie ma się nad czym zastanawiać, przynajmniej w tym przypadku. Ani w trakcie przygotowywania programu Sąjūdis, ani w trakcie jego doskonalenia i późniejszej specyfikacji nie słyszeliśmy dyskusji o Wspólnocie Europejskiej czy NATO. Tematy te pojawiają się dopiero dziesięć lat później.

Ponieważ zbliżają się obchody powstania Sąjūdis, pytano mnie, jakie są jego ideały, wartości i teraźniejszość. Czy wszystko, na co liczyliśmy w tych dniach niepokojów społecznych, spełniło się?

Odpowiedź jest prosta: spełniła się wielka nadzieja i aspiracja – niepodległe państwo litewskie.

Po przystąpieniu do UE Litwa przekazała część swoich kompetencji państwowych strukturom europejskim. Trudno jeszcze powiedzieć, czy przyjdzie czas na dalsze delegowanie.

W UE toczy się wiele dyskusji na temat jej przyszłości i tego, jak ważna będzie dla państwowości jej członków. Byłbym przeciwny politycznej integracji UE.

Istnieje jednak wybór. Znany jest najbardziej uderzający przykład.

Nie warto nawet dyskutować o Litwie w strukturze NATO. Przyjechaliśmy w samą porę.

Wśród niezrealizowanych aspiracji Sąjūdich koncepcja szkoły narodowej nie została zrealizowana, a nawet została już zapomniana. Strategia edukacji i kultury jest obecnie jednym z największych problemów Litwy.

We wszystkich innych dziedzinach życia obecna rzeczywistość przerosła wizje przyszłości Sąjūdisa.

Ale w wolnym kraju jest takie narzędzie – dyskusja. A jeśli większości ludzi coś się nie podoba, sprzeciwiaj się. Zachowywać się kulturalnie, jak to miało miejsce w najbardziej aktywnych latach ruchu Sąjūdis.

Aiken Duartep

"Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *