Niektórzy Rosjanie już popierają inwazję na kraje bałtyckie: to terytorium, którego nikt nie potrzebuje

Na wschodzie już nawet jedna trzecia Rosjan popiera inwazję na kraje bałtyckie. Danilas Orainas, młody Rosjanin, zadaje na ulicy Rosjanom prowokacyjne pytania. Na przykład, gdyby w Polsce i krajach bałtyckich rozpoczęto specjalną operację wojskową. Istnieją różne odpowiedzi, donosi LNK.

„Nie w Polsce, tak w krajach bałtyckich, ponieważ jest to najwyraźniej terytorium, którego nikt nie potrzebuje. Polska jest za duża” – powiedział zapytany Rosjanin.

Z ankiety przeprowadzonej przez Rosyjski Instytut Badań i Analiz Konfliktów, przeprowadzonej przez Delfi.lt, wynika, że ​​jedna trzecia Rosjan myśli tak samo jak ten człowiek. Jednoznaczne przesłanki do ataku na kraje bałtyckie widzi 12 proc. osób, z którymi przeprowadzono wywiady. 22 procent twierdzi, że jest ich więcej, 29 procent. – nie więcej i 17 proc. – absolutnie tak nie jest.

Rosja zaatakowała Ukrainę ponad rok temu, a niedługo potem – w maju ubiegłego roku Sejm przyjął strategię przygotowania obywateli do cywilnego oporu. Komitet Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (NSGK) pytał, jak radzi sobie Ministerstwo Obrony Narodowej i inne instytucje. Okazało się, że kierowane przez samych konserwatystów ministerstwo wciąż przygotowuje plan wdrożenia strategii.

Pełny raport LNK znajduje się w filmie:


„Musimy bardzo otwarcie przyznać, że do tej pory nie podpisaliśmy planu i być może jest to jedna z refleksji, jak udaje się zaangażować nie tylko system obrony narodowej, ale też inne instytucje” – powiedział wiceminister. Obrony Narodowej. Zilvinas Tomkus.

Departament Obrony Narodowej podaje, że w ciągu roku około 3000 osób uczestniczyło w kursach ruchu oporu bez broni. ludzie. Podobnie wielu mieszka w Ariogala. W wileńskiej dzielnicy Šeškinė jest dziesięć razy więcej mieszkańców.

„Wszystko trzeba wbić kijem w głowę, ale nie mamy jeszcze żadnych wyników. Poza kilkoma z tych dokumentów nie mamy prawie nic” – narzekał sygnatariusz Saulius Pečeliūnas.

Sondaże pokazują, że co drugi Litwin nie wiedziałby, jak zachować się w przypadku wojny. Prezes NSGK przyznaje, że nie wiedziałby, gdzie się stawić, ale dodaje, że znalazłby coś wspólnego z klubem piłkarskim „Pietų-4”.

Wszystko trzeba wbić w głowę kijem, ale nie mamy jeszcze żadnych wyników.

„Różne grupy byłyby w naszym zasięgu wzroku. Jest to jednak zasada woluntaryzmu” – podkreślił Laurynas Kasčiūnas.

L. Kasčiūnas zamierza zaproponować, aby w celu uzyskania pozwolenia na broń obowiązkowe było odbycie kursu cywilnego oporu. Ma nadzieję, że w ten sposób zachęci do tego procesu, ale nie jest w stanie powiedzieć, ile osób wybrałoby tę drogę w ciągu roku.

„3 tysiące rocznie to za mało. 30, 100 tysięcy w rok – co osiągnąć”, L. Kasčiūnas nazwał cele, do których należy dążyć.

Niektórzy konserwatyści proponują wyznaczenie terminu.

„Trzeba myśleć dzisiaj, że za dwa lata będzie wojna. Jeśli chodzi o ducha państwa, sprawy posuną się do przodu”, powiedział o tym terminie członek NSGK Valdas Rakutis.

Mówi się, że te dwa lata nie są przygotowane przez dane wywiadowcze. To punkt wyjścia.

Były dowódca sił lądowych USA w Europie, generał rezerwy Ben Hodges powiedział, że Litwie nie spieszy się ze zwiększeniem oporu społecznego, który w Finlandii jest prawdopodobnie nawet o 5%. Mieszkańcy Litwy nie przygotowali swoich domów na najgorszy scenariusz, z wyjątkiem ekstremalnych mrozów.

Minister obrony narodowej Arvydas Anušauskas odrzucił krytykę B. Hodgesa. To nie była krytyka, ale pytania.

Aiken Duartep

"Namiętny zwolennik alkoholu. Przez całe życie ninja bekonu. Certyfikowany entuzjasta muzyki. Fanatyk sieci. Odkrywca. Nieuleczalny praktyk twittera."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *