T. Eliošius jako pierwszy osiągnął symboliczną setkę – ZAWSZE

Klub piłkarski „Poniewież” – wielkie osiągnięcie symboliczne. Obrońca Tautvydas Eliošius, grający w drużynie czwarty sezon, został pierwszym piłkarzem, który rozegrał co najmniej 100 meczów w koszulce stolicy Auksztaitiji.

Przed meczem z Telszami menedżer klubu „Džiugu” Bronius Vaitiekūnas wręczył T. Eliošisowi symboliczną koszulkę z numerem 100. Ernestas Veliulis szybko zbliża się do symbolicznej setki – może ją osiągnąć w tym roku.

Z tej okazji portal fk-panevezys.lt szerzej omawiał z T. Eliošiusem nie tylko ten sezon, wielkie osiągnięcie, ale także poprzednie etapy pilnowania w innych klubach kraju.

– Jesteś z Ukmergė – miasta, z którego pochodzi wielu zwycięzców mistrzostw Litwy w piłce nożnej i do dziś znany piłkarz, ale od kilku lat żaden zawodnik nie mógł się ujawnić od czasu Ovidijus Verbickas. Jakie są powody ?

– Moim zdaniem brak konstrukcji. Jest „Spartak” z Wiłkomierza, który jest prowadzony przez kilkuosobowych entuzjastów. Dobrowolnie próbują coś zrobić. O ile rozmawiałem z menedżerem, Spartak wyznaczył sobie cele, aby przejść do Premier League przynajmniej za kilka lat.

Byłby to duży impuls, ponieważ nie ma graczy Ovid Verbick, którzy graliby w Lidze A lub Premier League, a gdyby grali, byłoby to bardzo epizodyczne. Ze względu na brak struktury futbol w Wiłkomierzu znajdował się w pewnego rodzaju stagnacji od dziesięciu lat lub dłużej. Dzieci uprawiają sport, ale nie ma miejsca dla tych grup – to jest główna i podstawowa rzecz.

Przyjrzyjmy się innym klubom, które mają kluby w Lidze A lub Premier League. Młodzi ludzie mogą pomóc im zrobić krok naprzód i przeciwstawić się czemuś. Na przykład „Banga” z Gargždai rozwija wielu lokalnych graczy – tutaj bardzo ważna rzecz.

– Czy Spartaki zapraszają Cię do zespołu pod koniec kariery, nie wyrywaj sobie zębów?

– Kiedy latem jest dzień wolny, wracam do mamy w Wiłkomierzu i jak mogę, zawsze chodzę na mecz Spartaka. Rozmawiam z lokalnymi graczami, znam ich od dzieciństwa, razem uprawialiśmy sport. Trenowałem przed wakacjami iw ich trakcie.

Tak, przez zęby pytano mnie, kiedy wrócę, czy powinienem przygotować koszulkę w przyszłym roku i tak dalej. Nie ukrywam, że być może kiedyś zagram w Spartacusie w przyszłości. Chciałbym również przyczynić się do rozwoju zespołu w moim rodzinnym mieście.

– Ty i twój brat Tadas nigdy nie spróbowaliście chleba legionisty w swojej karierze, chociaż było wiele okazji do gry w Pakruojis „Kruoja” i innych drużynach. Czy dobrowolnie poszedłeś w tym kierunku, czy też z innych powodów?

– Grając w Kruoję w 2014 roku nie miałem dużo szczęścia. Ostatni mecz sezonu nam nie przeszkadzał i skończyliśmy już na drugim miejscu, ale trener zapytał, kto może grać, a ja powiedziałem, że mogę i że zagram. W tej niefortunnej grze moja noga złamała się i długo się goiło.

Trener pojechał do Kazachstanu i dostałem propozycję zagrania tam, ale miałem kontrakt z Kruoją i stopa jeszcze się nie zagoiła – w styczniu nie mogłem chodzić całkowicie. Przygotowania już się rozpoczęły i zostałam zaproszona, ale nie mogłam chodzić. Zajęło mu to kilka sesji treningowych, a potem, jak powiedział, mógł się leczyć, ale nie było sensu jeździć w takim stanie.

Wtedy była taka katastrofa, a później były opcje, były oferty pójścia do polskiej Premier League, ale były ze znakami zapytania, wybrałem też opcje pewniejsze, gdzie jest mniej niepewności. Kiedy Kruoja zbankrutowała w 2015 roku byłam wolna, ale po okienku transferowym zagrałam kolejny mecz i nie mogłam zarejestrować się za granicą – rozmawiałam z trenerem z bułgarskiej Premier League, szczegóły zostały uzgodnione, więc nie było żadnych historii takie awarie.

– Wileński „Žalgiris” dość rzadko zaprasza litewskich graczy z innych klubów w kraju, ale udało się to osiągnąć. Dlaczego osiedlenie się tam nie zajęło więcej czasu?

– Wszystko się ułożyło, była duża konkurencja. Miałem szansę, ale może trener był bardziej pewny siebie z innymi zawodnikami. Myślę, że zabrakło mi też cierpliwości, żeby zapracować na swoje miejsce, ale byłem młodszy i bardziej chętny do gry. Postanowiłem nie czekać długo, porozmawiałem z liderami klubu i postanowiłem odejść.

Nie pamiętam tego okresu z żalem. Drużyna i trener byli na dobrym poziomie. Pamiętając te lata, zgromadziło się tam kilku naprawdę imponujących piłkarzy i nie można powiedzieć, że byłem skazany na zagładę – było wielu piłkarzy do zmierzenia.

– Przed przyjazdem do Poniewieża grałeś jeszcze w Jonavę. W 2017 grałeś bardzo dobrze, ale później rozegrałeś jeden ze swoich najnudniejszych sezonów. Jakie były powody?

– To był bardzo gorączkowy rok, wydawało się, że wszystko idzie dobrze, ale potem wyjechaliśmy. Skład z zeszłego sezonu z nazwy był bardzo dobry i przez cały projekt musieliśmy dostać się do pierwszej trójki lub zawalczyć o miejsce w europejskim turnieju. Wtedy inwestorzy i sponsorzy klubu bardzo ingerowali w sprzęt, grę, fotele trenerów.

Po sezonie 2017 Mindaugas Čepas został zastąpiony, przybył nowy trener – w klubie było dużo zamieszania, a siedziba trenerów i drużyna bardzo się zmieniły w trakcie sezonu. To był ciężki rok, słabo sobie radziliśmy. Szkoda, bo zespół był dobrze skompletowany i wszystko wyglądało obiecująco.

– Dołączyłeś do Panevėžio przed sezonem 2019. Czy trudno było wtedy przyjąć ofertę klubu i czego wtedy się spodziewałeś?

– Przyjęcie oferty nie było trudne, bo skontaktowano się ze mną zaraz po wygraniu przez Poniewieża Premier League. Paulius Janušauskas, który wtedy grał, jest moim bardzo dobrym przyjacielem, musiałem z nim dużo rozmawiać, powiedział, że klub stawia sobie wysokie cele na przyszłość i że jest to drużyna, która rośnie w siłę.

O tym, o czym wtedy rozmawialiśmy i jakie były strategie, że klub, który aspiruje do rozwoju i poprawy, ma prawie wszystko, co wydarzyło się do tej pory.

– Spodziewałeś się dłuższej gry w Poniewieżu i czy obliczałeś statystyki swoich meczów zbliżających się do stu?

– W głowie myślałem, że rozegrałem sporo meczów, ale jak dokładnie nie patrzyłem. Nigdy nie wiesz, jak długo będziesz, kiedy przyjedziesz, ale kiedy wszystko idzie dobrze w mieście i klubie, fakt, że chcesz zostać. To już czwarty sezon i ten czas bardzo szybko minął.

Cieszę się, że zespół zniknął. Kiedy przyjechaliśmy, byliśmy nowicjuszami, trochę słabszymi w ramach League A, a teraz zbliżamy się do silniejszych klubów. Dobrze, że musieliśmy się do tego przyczynić, a także zabawne, że miasto wnosi wielki wkład nie tylko do piłki nożnej Poniewieża, ale także do sportu w ogóle. Wsparcie jest bardzo widoczne i znajduje odzwierciedlenie zarówno w boisku, jak i w wynikach.

– „Panevėžys” był bliski ukończenia w zeszłym roku w pierwszej trójce. Czego Twoim zdaniem zabrakło, bo w ostatniej fazie sezonu było sporo remisów, które nie pozwoliły lidze zająć miejsca powyżej czwartego?

– Zatrzymaliśmy się na chwilę. Mecz nie był zły, ale zaczęliśmy utknąć, co mogło przyczynić się do zmęczenia, gdy sezon wszedł w drugą połowę. Nie mieliśmy szczęścia w tej sekcji, przegapiliśmy głupie gole i nie mogliśmy strzelić. Trudno wskazać jeden powód – wszystko się złożyło.

Weszliśmy do najgorszego z najgorszych w niewłaściwym czasie, ponieważ byliśmy na szczycie naszego sportu w Europejskiej Lidze Konferencyjnej.

– Drużyna bardzo się zmieniła poza sezonem – przyjechał nowy trener, a wielu zawodników odeszło. Jakie były oczekiwania przed sezonem 2022 i czy są one spełnione?

– To zabawne, gdy przyjeżdżają zagraniczni gracze, którzy nie są statystykami, a dodatkowo mają duży wkład w wyniki. Każdy wkłada dużo wysiłku w obronę. Zagranie na początku sezonu zajęło mu trochę czasu, ale zrobiliśmy to, pokazaliśmy dobrą grę i nie mam wątpliwości, że będzie się nadal cieszył.

Drużyna zawsze w to wierzy, a szczególnie jeśli chodzi o graczy, którzy tam grają i jakie są możliwości zjednoczenia drużyn. Przed sezonem naprawdę wierzyłem, że możemy przynajmniej grać o medale. W tej chwili jesteśmy w czołówce, ale sytuacja może się bardzo szybko zmienić. Naprawdę nie latamy w przestworzach i sądzimy, że nic nie wygraliśmy – zostało ponad pół sezonu. I nie miałem wątpliwości, zanim mogliśmy walczyć o nagrody, a ta opinia tylko się umacniała.

– Od ponad dekady grasz w lidze litewskiej. Czy liga jest najsilniejsza w historii?

– Trudno powiedzieć, czy jest najsilniejszy, ale tak naprawdę jeden z najsilniejszych – tylko „Jonava” ma teraz ciężej. Drużyny Šiauliai, Gargždai i Telšiai robią dobre wrażenie i nie ma łatwych meczów. Co więcej, nie dwie lub trzy, ale pięć lub sześć zespołów twierdzi, że są na podium. Sezon jest bardzo ciekawy i powinien się spodobać widzom – można spodziewać się wielu nieoczekiwanych rezultatów.

FKPanevėžys.lt

Brinley Hamptone

„Myśliciel. Miłośnik piwa. Miłośnik telewizji. Zombie geek. Żywności ninja. Nieprzejednany gracz. Analityk.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *